7🏹

720 32 2
                                    



Aldianel i Legolas biegiem wrócili do towarzyszy, a kiedy, znaleźli się przy reszcie podróżników zza skały, wyłonili się tak, że Boromir i Aragorn, którzy pomału brnęli w górę zbocza.

- Nie przyprowadziliśmy słońca — zawołał Legolas, a Aldianel wywróciła oczami — gdyż wyleguje się na dalekich polach południa i nie trapi się garstką śniegu na Czerwonym Rogu.

- Mamy jednak pocieszającą wiadomość — po raz kolejny przerwała mu dziewczyna, a co poniektórzy mogliby stwierdzić, że wręcz czytają sobie w myślach, gdyż ich wypowiedzi idealnie się dopełniały, co strasznie irytowało wspomnianą dwójkę. - Zaraz za tym zakrętem znajduję się ogromna zaspa...

- W której nasi siłacze prawie się zagrzebali — tym razem to Legolas jej przerwał dobrze wiedząc jaką reakcje wywoła tym u dziewczyny, która posłała mu zirytowane spojrzenie. - Byli bliscy rozpaczy, kiedy wróciliśmy i poinformowaliśmy ich, że przed nimi nie ma prawie w ogóle śniegu, a im dalej, tym wyraźniej go ubywa.

- Tak jak już mówiłem nie spotkała nas normalna burza - rzekł ponuro Gimli — Ta zaspa miała pozbawić nas drogi powrotu. Karadhras nie lubi elfów i krasnoludów.

- Na nasze szczęście twój Karadhras zapomniał, że są też z wami ludzie — wtrącił się Boromir, który właśnie dołączył do zgromadzonych — pozwolę sobie dodać, dosyć dzielni — i jak że skromni, pomyślała Aldianel, a na jej ustach pojawił się nikły uśmiech. - Większy byłby jednak teraz pożytek w strachliwych, zbrojnych w łopaty. Aczkolwiek udało nam się wyryć tunel. Zapewne z radością powitają to ci, którzy nie potrafią śmigać po śniegu jak nasze elfy.

Aldianel nie przywiązywała większej wagi do toczącej się rozmowy. Czuła się dziwnie. Słowa Legolasa coś zmieniły. Dziewczyna głęboko się zastanowiła.

Jasnowłosa wiedziała, że nie da się być wiecznie szczęśliwym, jednak nie o to chodziło. Zdawała sobie sprawę, że niebezpieczeństwo i zmartwienia będą ich stałym towarzyszem, a pozytywne myślenie nie zawsze będzie możliwe. Chodziło jednak o to, by znaleźć coś pozytywnego pośród złych wydarzeń, ponieważ nawet w najgęstszym mroku można znaleźć światło. Nie mogli tracić nadziei, nie mogli pozwolić by zło i zmartwienia ich zmieniły.

Jeśli to miała być jej ostatnia podróż chciała choć odrobinę, o ile to możliwe się nią nacieszyć. Teraz wydawało jej się, że wreszcie zaczęła ponownie dostrzegać, że świat nie jest tylko czarny lub biały i w świecie pochłoniętym przez mrok nie wszystko musi być złe. Zrozumiała, że wciąż można cieszyć się z małych rzeczy co w ciężkich, niebezpiecznych, pełnych złych wydarzeń czasach było najważniejsze.

Dziewczyna wróciła do rzeczywistości. Wydawało jej się, że otaczający ją świat jest znacznie mniej ponury niż jej się wcześniej wydawało. Ponownie stawała się sobą. I to wszystko było zasługą kilku głupich słów? Aldianel powstrzymała parsknięcie śmiechu i skupiła się na tym co działo się w okół niej. Miała już dość zamykania się na innych i chciała wreszcie zacząć uczestniczyć w otaczających wydarzeniach.

- Nie traćcie ducha! - mówił Boromir. - Trochę się zmęczyłem, jednak jeszcze trochę sił mi pozostało i wydaje mi się, że podobnie jest z Aragornem. My poniesiemy najmniejszych, pozostali wyrażą chyba zgodę na zmianę szyku i udadzą się za nami. A więc proszę panie Peregrinie, zaczniemy od pana! - zawołał podnosząc hobbita z ziemi.

Boromir i Aragorn ruszyli w dół zbocza mając Merego i Pipina na plecach. Gdy zostawili dwóch hobbitów za zaspą, wrócili do towarzyszy i teraz wszyscy razem ruszyli, schodząc coraz niżej. Na samym przodzie, udeptaną ścieżką szedł Boromir z Samem na plecach, za nim kroczył Gandalf prowadząc Billa na którego grzbiecie usadowił się Gimli, pochód zamykał Aragorn niosący na plecach Froda. Dwójka elfów, podobnie jak wcześniej pobiegła, lekko stąpając po zaspach śniegu i jako pierwsi dotarli do dwójki pozostawionych hobbitów.

Enemy or friend | LegolasWhere stories live. Discover now