21🏹

454 25 2
                                    

4/5

Opuścili miasto, a Aldianel jeszcze ostatni raz spojrzała w kierunku wznoszącego się na tle jasnego nieba, a w jej oczach zagościł smutek. Podążyli ścieżką ciągnącą się między gęsto rosnącymi mallornami, a później ruszyli poprzez pagórki i doliny zatopione w srebrzystym cieniu.

Było niemal południe, gdy dotarli do przejścia, w pnącym się ku górze zielonym murze. Po drugiej stronie nie rosły drzewa, a przed nimi rozciągał się pas błyszczącej w południowym słońcu trawy, usianej przez złociste elanory. Od zachodu trak otaczała mieniąca się w świetle rzeka Srebrzysta, a od wschodu szeroka Anduina, wypełniona ciemną, głęboką wodą. Dalej rozpościerały się leśne pagórki, porośnięte przez gęste drzewa, teraz pozbawione liści, przez co pagórki wydawały się smętne i ponure. Poza granicami Lórien nie rosły mallorny.

Przy brzegu Srebrzystej znajdował się biały pomost, wykonany z drewna i kamienia. Do niego przymocowane były liczne łodzie, srebrzyste, złote i zielone, skrzące się w słońcu. Jednak pośród nich zdecydowanie przeważały łodzie białe i szare. W łódkach przeznaczonych dla podróżnych, elfowie złożyli ich bagaże, a tak, że do każdej z nich włożyli jedną linę. 

— Wszystko jest gotowe — rzekł Haldir — wsiadajcie do Łodzi, byle ostrożnie.

— Nie lekceważcie tej przestrogi — rzekł inny elf. — Łodzie te są lekkie i zwinne, nie zatoną, nieważne ile do nich załadujecie, jednak mogą płatać figle, nie wprawnym podróżnikom.

Drużyna podzieliła się. Pierwszą łódź zajęli Aragorn, Sam i Frodo, drugą Pippin, Merry i Boromir, a trzecią Legolas, Aldianel i Gimli, bo pomimo początkowej niechęci, tą trójkę złączyła naprawdę silna przyjaźń, co wciąż było dla pozostałych naprawdę wielkim zaskoczeniem.

Gdy wszyscy zajęli miejsca w łodziach, Aragorn polecił, aby spróbowali popłynąć w górę Srebrzystej. W wartkim nurcie płynęli powoli.
Aldianel z radością spoglądała przed siebie, wsłuchując się w plusk wody i dźwięk wioseł uderzających o jej powierzchnię, delikatny wiatr rozwiewał ich włosy, a promienie słońca skrzyły się w toni wody. W powietrzu słyszeli cichy śpiew skowronków.

Gdy minęli ostry zakręt, ich oczą ukazał się ogromny łabędź, dumnie sunący w ich kierunku. Wyglądał naprawdę niesamowicie, wielki i dostojny. Woda pieniła się w okół jego białej piersi. Dziób ptaka błyszczał czystym złotem, oczy lśniły czernią. Wraz z łabędziem napływała ku nim piękna muzyka, lekko rozbrzmiewająca w czystym powietrzu. Dwóch elfów w białych szatach stało z czarnymi wiosłami w dłoniach na dziobie i na rufie, na środku zajął miejsce Celeborn, a za nim Galadriel odziana w czystą biel. Na jasnych włosach nałożony miała złoty wianek, a w dłoniach harfę, śpiewając słodkim głosem.

Gdy podpłynęli do łabędzia, Aragorn zatrzymał łódź, a Galadriel rzekła:

— Przybyliśmy, aby was pożegnać, a tak że obdarzyć najlepszymi życzeniami na drogę.

— Byliście naszymi gośćmi — powiedział Celeborn. — Jednak nie jedliśmy jeszcze razem, dlatego zapraszamy was na pożegnalny posiłek nad wodami.

Na skraju Egladilu, pośród nasyconej zielenią trawy, odbyła się pożegnalna uczta. Gdy ta dobiegła końca ponownie został podjęty temat dalszej drogi.

— Gdy będziecie płynąć w dół rzeki, drzew będzie coraz mniej. Anduina przez długi czas płynie przez wrzosowiska, aż dociera do Szpikulca, skalistej wyspy, przez nas zwanej Tol Brandir, skąd spływa wodospadami Rauros na krainę Nindalf, gdzie dzieli się na wiele odnóg, a z lasu Fangorn zasila ją Entyna, nad którą rozpościera się Rohan, a po drugiej stronie wznoszą się wzgórza Emyn Muil. Między wzgórzami, a czarnymi bramami Mordoru leżą jedynie Trupie Trzęsawiska i Pustkowia. Ci, którzy wraz z Boromirem pragną udać się do Minas Tirith, powinni oddzielić się od Anduiny przy Rauros i przekroczyć Entynę przed mokradłami, nie mogą jednak zbyt daleko pójść w górę rzeki, aby nie zabłądzić w gęstwinie Fangornu.

Enemy or friend | LegolasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz