16🏹

470 27 1
                                    


— Nie ruszajcie się — szepnęła Aldianel.

— Ani słowa — dodał Legolas.

Nagle z góry dobiegł ich chichot, a po chwili usłyszeli wyraźny głos, mówiący w języku elfów. Po chwili Legolas odpowiedział w tym samym języku.

— Kim oni są i co mówią? — zapytał podejrzliwie Merry.

— Elfowie, nie poznajesz po głosach — odparł Sam.

— Tak to elfowie i mówią, że w ciemnościach mogliby was wszystkich zastrzelić z łuku, tak głośno sapiecie — powiedziała Aldianel i parsknęła rozbawiona, widząc przerażenie Sama.

— Mówią, tak że — powiedział Legolas i popatrzył, na Aldianel kręcąc głową, ale jednocześnie lekko się uśmiechając. — że nie macie się czego bać. Od dawna wiedzieli o naszym przybyciu, usłyszeli nasze głosy i rozpoznali, że jesteśmy elfami i skąd pochodzimy. Teraz zapraszają nas, abyśmy weszli na górę z Frodem. Proszą, tak, że by reszta poczekała na chwilę na dole.

Z góry spuszczono delikatną, sznurową drabinę. W nikłym blasku księżyca przebijającym się przez krony drzew, mieniła się srebrzystą szarością. Nie wydawała się mocna, jednak bez problemu utrzymała ich ciężar. Aldianel i Legolas z łatwością wspięli się na górę, jednak Frodo i Sam, który podążył za nim, zrobili to ze znacznie większą trudnością. U samej góry, na rozłożystych gałęziach, mieściła się drewniana platforma, talan.

Aldianel i Legolas dotarli na górę, wchodząc na platformę przez średniej wielkości otwór. Znajdowała się tam trójka elfów, ubranych w maskującą szarość. Jeden z nich powitał ich w języku elfów, a oni odpowiedzieli mu tym samym. Frodo i Sam wdrapali się na górę, Aldianel i Legolas usadowili się już w towarzystwie elfów.

— Witajcie — powiedział jeden z elfów, lampa trzymana przez niego w dłoni oświetliła jego twarz, elf miał długie jasne włosy oraz przyjazną i piękną twarz. — Rzadko posługujemy się językiem innym niż nasz własny i niechętnie zadajemy się z obcymi, jednak ja należę do tych, którzy wyruszają w inne strony, aby zbierać potrzebne informacje i obserwować nieprzyjaciół dlatego znam wasz język. Nazywam się Haldir, a to są moi bracia Rumil i Orophin. Wieści o was dotarły do nas, gdy wysłannicy Elronda powracali przez Lórien do Ciemnych Schodów. Od dawna nie słyszeliśmy o niziołkach i nie wiedzieliśmy, czy w ogóle żyją jeszcze jacyś w Śródziemiu. Nie wydajecie się być złymi istotami, a na dodatek towarzyszą wam elfy, dlatego jesteśmy gotowi przyjąć was gościnnie, jak prosił nas o to Elrond. Dzisiaj będziecie musieli tutaj przenocować. Ilu was jest?

— Dziewięciu — odparł Legolas. — Ja, Aldianel, czwórka hobbitów i dwoje ludzi, jeden z nich to Aragorn, potomek ludzi z Zachodniego Lądu, przyjaciel elfów.

— Imię Aragorna, syna Arathorna jest nam znane w Lórien, jest on w łaskach u Pani — odparł Haldir. — Kim jednak jest dziewiąta osoba? Wymieniłeś tylko ośmiu.

Na twarzy Legolasa pojawiło się wahanie, on i Aldianel spojrzeli na siebie niepewnie. Elfka posłała mu znaczące spojrzenie i kiwnęła delikatnie głową, tym razem oddając mu całą wypowiedź. Legolas posłał jej zirytowane spojrzenie, unosząc oczy ku górze. Wydawało się, jakby oboje porozumiewali się bez słów. Okej to jest dziwne, pomyślała Aldianel.

— Dziewiątą osobą jest krasnolud — powiedział w końcu Legolas, ponownie zwracając się do elfów, którzy przyglądali im się z ciekawością i zdziwieniem.

— To znacznie gorzej — odparł po dłuższej chwili Haldir. — Nie mieliśmy do czynienia z krasnoludami od czasu zamierzchłych dni, nie mają oni wstępu do naszej krainy i ten, tak że nie będzie mógł przejść.

Enemy or friend | LegolasOnde as histórias ganham vida. Descobre agora