24🏹

366 22 2
                                    


Po posiłku ponownie chwycili za wiosła. Słońce kryło się za szczytami, zatopionymi w czerwonym świetle. Na niebie pojawiały się pierwsze, blade gwiazdy. Z każdą chwilą zbliżali się, do huczących wód wodospadu Rauros.

Wpłynęli w cień rzucany przez góry, na brzegach jeziora zapadła już noc. Nadszedł czas, w którym nie mogli już odwlekać decyzji, którą drogą mają podążyć.

Aragorn poprowadził ich w kierunku jednej z odnóg rzeki, gdzie Amon Hen opadało w dół zielonym stokiem. W górze widzieli lesiste zbocza szczytu. Z góry spływała kręta wstążka niewielkiego strumienia.

— Tutaj zanocujemy — rzekł Aragorn, spoglądając na zieloną łąkę, ginącą w mroku nocy, rozproszonego przez nikły blask księżyca i gwiazd. — Łąka ta nosi nazwę Parth Galen i niegdyś stanowiła ulubione miejsce letniego wypoczynku.

Rozbili obozowisko niedaleko ściany, teraz nagich, drzew. Podróżni siedzieli na brzegu rzeki, pogrążeni w rozmowach. Aldianel i Aragorn oddalili się od reszty, uważnie rozglądając się dookoła.

— Dzisiejszej nocy, tak że będziemy musieli trzymać straż — powiedział Aragorn, gdy zbliżyli się do towarzyszy. — Nieprzyjaciół nie widać, jednak nie wiadomo, czy nie czają się gdzieś w pobliżu.

*

Był środek nocy, gładka powierzchnia wody srebrzyła się w świetle gwiazd, które odbijały się w ciemnej tafli jeziora. Aldianel zakończyła swoją wartę, zamieniając się z Frodem. Teraz jednak nie skierowała się w kierunku śpiących towarzyszy, a skierowała się do lasu.

Aldianel weszła między szare pnie drzew, zatapiając się w cieniu. Szła powoli naprzód, nie oddalała się jednak zbytnio. Przez nagie korony drzew dostrzegała noce niebo, pokryte tysiącami gwiazdami. Trawa pod jej stopami mieniła srebrnym blaskiem w ich świetle. Spacerowała długo w całkowitej ciszy. Co jakiś czas pod jej stopami trzeszczały liczne gałązki. Aldianel dostrzegała ciemną postać Forda, do którego zbliżył się teraz Aragorn. Widziała dwie postacie odznaczające się na gwiaździstym niebie. Elfka wiedziona ciekawością ruszyła w ich kierunku.

Dziewczyna zbliżyła się do nich i dostrzegła jasny błysk klingi Żądła.

— Orkowie! — zawołała cicho prawie równocześnie co Frodo, który odwrócił się zaskoczmy w jej kierunku. Aragorn, który już wcześniej zauważył zbliżającą się elfkę spojrzał na nią, a w jego oczach krył się niepokój.

— Są dość daleko, jednak dla nas i tak zbyt blisko — powiedział Frodo.

— Tego się obawiałem — rzekł Aragorn. — Może są jedynie po drugiej stronie rzeki?

— Albo też skryli się na zboczach Amon Lhaw — dodała Aldianel, otulając się ramionami i rozglądając uważnie dookoła.

— Nigdy nie słyszałem, aby orkowie pojawili się kiedykolwiek na Amon Hen, jednak żyjemy w groźnych czasach, a Minas Tirith nie panuje już nad brodami Anduiny.

— Musimy mieć nadzieje, że i tym razem uda nam się im umknąć — powiedziała Aldianel, podążając wzrokiem w kierunku pogrążonych we śnie towarzyszy. — Nie możemy jednak wiecznie uciekać.

— Nie możemy wiecznie uciekać — powtórzył Aragorn, spoglądając na Froda i Aldianel — Prędzej czy później zaatakują, a to może bardzo źle się dla nas skończyć — nawet nie wiedział ile prawdy kryło się w jego słowach. — Jutro musimy zachować szczególną ostrożność.

*

Ciemne smugi chmur gromadziły się na wschodzie, gdy blade słońce wznosiło się na niebie. Szybko wyłoniło się ono z pośród chmur, które przywodziły na myśl ciemne kłęby dymu, i wzniosło się na czyste, jasne niebo. Nad szczytem Tol Brandil, który złocił się w słońcu, krążyły liczne ptaki. 

Enemy or friend | LegolasWhere stories live. Discover now