44. Party time

28.4K 1.2K 247
                                    

- Lily! — krzyczy moja mama, a ja jęczę niezadowolona.

Harry pogania mnie dłonią i otwiera drzwi. Zbiegamy ze schodów i napotykamy moją mamę.

- Zostajecie do jutra? — pyta.

- Nie — kiwam głową przecząco i ciągnę Harrego w stronę przedpokoju — Pójdziemy na spacer, a potem pojedziemy do domu, dobrze?

- Skarbie, gdzie Ty mieszkasz? Masz tam jakiś dom? — Darcy staje obok Harrego i spogląda na mnie, a ja głęboko wzdycham.

- Mieszka obok mnie — chrząka Harry i puszcza mi oczko — Wynajmuje mieszkanie.

- Oh, to świetnie — uśmiecha się moja mama.

Kiwam głową i wychodzę z Harrym z domu.

- Dzięki — mruczę.

Gdyby moja mama dowiedziała się, że mieszkam z Harrym to nie miałabym życia.

- Gdzie tak właściwie idziemy? — Harry marszczy brwi i łapie mnie za dłoń, co uważam za urocze.

- Pospacerujemy — mówię.


Minęła już około godzina. Chodzimy po parku i rozmawiamy o błahostkach. Dawno nie czułam się tak.. swobodnie i normalnie w towarzystwie Harrego. Zwykle przyprawiał mnie o miliony emocji, a teraz jest spokojnie.

- Twoja mama ma bardzo ładne imię — stwierdza nagle — Zawsze chciałem nazwać tak córkę.

- Myślałeś o dzieciach? — dziwię się i zerkam na niego z dołu.

- Nie — wzrusza ramionami i chichocze — Ale jeśli zdarzyłoby się, że miałbym córkę to chciałbym nazwać ją właśnie Darcy.

-  Oh, okej — uśmiecham się lekko i patrzę pod nogi.


Doszliśmy do jakiegoś lasu i sama do końca nie wiedziałam gdzie jesteśmy. Siadamy pod drzewem, a Harry kładzie swoją dłoń na moim udzie.

- Gdzie jest Twój tata? — pyta i zaczyna wykonywać okrężne ruchy palcem na mojej nodze.

Patrzę na niego i widzę, że całkiem poważnie podchodzi do tego tematu. Uśmiecham się lekko i spoglądam na niebo.

- Nie żyje od 5 lat — mówię całkiem spokojnie i dziwi mnie to, że jeszcze się nie rozpłakałam.

- Przykro mi — Harry składa całusa na mojej skroni — Spotkało Cię tyle nieszczęść, a Ty jesteś taka silna i dzielna. Jestem z Ciebie dumny.

Śmieję się cicho i wtulam bardziej w jego tors.

- Muszę — mamroczę — Nie mogłabym się załamać i odciąć od świata, bo życie dalej trwa.

- Chciałbym być taki jak Ty — szepcze, a ja odwracam się do niego.


-Harry-

- Co Ty mówisz? Jesteś wspaniały.

- Dobrze wiesz jak było kiedyś. Ten cały burdel.. wymyśliłem ja i ja to wszystko stworzyłem — wzdycham i głaszczę ją po włosach -  one cierpiały przeze mnie. A najgorsze jest to, że to wszystko musiałaś widzieć Ty.

- Zapomniałam o tym, wiesz? Nie wiem o czym mówisz. Nie pamiętam żadnego burdelu — mówi i szczerzy się szeroko, a ja składam całusa na jej pełnych ustach.

Czym sobie zasłużyłem na tą dziewczynę?


Nagle słyszę dzwonek mojego telefonu i wyciągam go z kieszeni.

- Odbierz — mruczy Lily i kiwa głową w stronę mojego iPhone'a.

Odbieram połączenie i czekam, aż odezwie się Louis.

- Styles, gdzie do cholery jesteś? — pyta, ale ledwo go słyszę przez zagłuszające głosy w tle — Stoimy pod Twoim domem z wódką i czekamy aż król otworzy.

Prycham pod nosem, a  Lily zaczyna się śmiać.

- Jestem w Watford — chrząkam — U mamy Lily.

Po drugiej stronie słychać tylko ciszę. Nawet głosy w tle ucichły.

- Co do cholery?! — krzyczy nagle Lou, a ja chyba głuchnę na jedno ucho.

- To co usłyszałeś — wywracam oczami.

- Wracaj do domu, impreza się szykuje — bełkocze i się rozłącza.


- Może wróćmy już do domu? — pyta Lily i wstaje z miejsca, a ja tuż za nią.

- Jak dojedziemy to się Tobą zajmę — szepczę jej do ucha.


*


Z mamą Lily żegnaliśmy się dobre 30 minut. Nie chciała nas puścić i nie dziwię jej się, przecież tyle czasu nie widziała swojej córki.


Do domu dojechaliśmy po 18:00.

- Cholera — mamroczę, gdy widzę kilkanaście osób zebranych pod naszym mieszkaniem.

Wzdycham głęboko, a Lily tylko chichocze. Co ją tak śmieszy? Louis i ekipa rozpieprzą nam dom.

Wychodzę z auta i tym samym zwracam uwagę wszystkich zebranych.

- Styles! — krzyczy Louis, a wraz z nim Niall i Zayn.

- Czego? — syczę i wyciągam z kieszeni klucz, by otworzyć drzwi.

Wchodzę do środka i czekam na Lily, która oczywiście musiała zająć się przywitaniem wszystkich.

- Oh, nie rozczulajcie się tak — warczę  w stronę Louisa, który po raz piąty całuje Lily w policzek.

- Spokojnie — bełkocze i podpiera się ściany.

Kurwa, jest pijany.

- Louis, jesteś zalany. Wypierdalaj stąd — mówię i ruszam w stronę Lily, która obściskuje się z każdym facetem, który tutaj jest. No kurwa, bez przesady.

- Lily, idziemy — syczę i odciągam ją od Nialla.

- Harry, daj spokój — mówi i wyrywa mi się — Przyszli w odwiedziny, a Ty ich wyganiasz.

- W moim domu nie ma miejsca dla dziesięciu spitych gości!


*

Siedzę na kanapie i wpatruję się w Lily, która ochoczo rozmawia z Zaynem. Widzę, jak na nią patrzy, ale kurwa nie mogę nic zrobić. Mam nadzieję, że wiedzą, że jest tylko moja.

- Ej! — wrzeszczy Louis, a ja mam ochotę go zabić.

Czy on może nie drzeć pyska w moim domu?

- Gramy w butelkę — uśmiecha się szeroko i unosi w górę pustą butelkę po piwie.

Wywracam oczami i wyrywam mu ją z dłoni.

- Nie ma mowy — syczę.

- Harry daj spokój — odzywa się Luke — To będzie tylko chwila.

Widzę ten cholerny błysk w jego oczach i ten pieprzony uśmiech. Wiem, że chce jej coś zrobić, ale nie pozwolę na to.




______________________________

komentujemy! jak Wam się podoba? :*

PS: Zostało około 5 rozdziałów :c
70 votes = next!

Sex House [book one] || Harry Styles [PL]  ✅Where stories live. Discover now