38. Difficult moments

30.1K 1.3K 376
                                    

-Lily-

Nie chciałam go słuchać. Wiem, że wszystko co mówi jest kłamstwem, a łzy były tylko na pokaz. Jak w ogóle mogłam pomyśleć o tym, żeby z nim zamieszkać?

Wycierając dłonią łzy z policzków, wyjmuję  z kieszeni telefon i wybieram numer Emmy.

- Halo? — jej głos dał mi nadzieję, na jakikolwiek ratunek.

Nie mam gdzie iść, a ona jest moją ostatnią szansą.

- Emma, posłuchaj mnie — mamroczę — Mogłabym przyjechać do Ciebie już dziś?

- Kochanie, płaczesz? — pyta olewając moje pytanie.

- Nie — kłamię — Po prostu mam problem.

- Przyjedź dzisiaj — mówi, a ja wzdycham z ulgą.

*

-Harry-

Wracam do domu i sięgam po pierwszą lepszą butelkę alkoholu. Co mi kurwa zostało? Nic. Pieprzone nic. Jedyne co mogę zrobić to upić się i rzucić pod jakiś pociąg.  Szybko wybijam sobie ten pomysł z głowy i wlewam w siebie kilka łyków gorzkiej wódki.

Płyn pali moje gardło, ale nie przejmuję się tym. Nie mam sił wstać, a co dopiero pójść do kuchni po sok.

Moje dłonie są mokre i przez chwilę mam wrażenie, że wódka się wylała, ale uświadamiam sobie, że to tylko moje pieprzone łzy.

Dlaczego to tak boli? Ktoś potrafi to kurwa wytłumaczyć?

Nigdy nie pomyślałbym, że będę ryczeć przez kobietę. Wydawało mi się to śmieszne, do teraz.

Teraz boli mnie coś w środku. Jakby Lily zabrała kawałek mojego serca odchodząc. Kurwa, przecież właśnie tak jest. Odeszła zabierając cząstkę mnie.

Nie znamy się długo, można by nawet powiedzieć, że za krótko żeby być razem. Ale to nie ma znaczenia. Ta dziewczyna jest tak niesamowita, że po spędzeniu z nią godziny można się zakochać.

Nie wiem jak mogłem być takim skurwielem za czasów burdelu. Jak mogłem sprawiać taki ból tym wszystkim dziewczynom , a przede wszystkim Lily.

To nie byłem ja. To jestem prawdziwy ja i tylko Lily mogła to odkryć.


Patrzę na butelkę i z trudem zauważam, że wypiłem prawie połowę. Jak do cholery to zrobiłem?

Czuje się tak źle, że nawet alkohol mi nie pomaga.


-Louis-

Jadę moim wspaniałym BMW do domu Stylesa. Na tylnych siedzeniach leżą 2 czteropaki piwa i mam nadzieję, że dobrze spędzimy ten wieczór.  Wjeżdżam na podjazd dużej willi i wysiadam z samochodu, przedtem sięgając w tył po piwo.

Uradowany pukam do drzwi, ale odpowiada mi cisza. No nie mówcie mi, że nie ma go w domu.

Dzwonię dzwonkiem, tym razem odpowiada mi głośny bełkot i trzask. Ciągnę za klamkę i na całe szczęście drzwi są otwarte.

- Styles! — krzyczę zdejmując buty i wchodząc do środka.

Gdy widzę przyjaciela zataczającego się na podłodze, głęboko wzdycham.

- Matko, Harry — jęczę i kucam przed nim.

Łapie w dłonie jego twarz i unoszę  w górę, jakkolwiek pedalsko by to nie wyglądało. Zauważam jego przekrwione oczy i mokre policzki. O kurwa, on płakał.  W normalnej sytuacji wybuchnąłbym śmiechem, ale widzę, że to naprawdę coś poważnego.

- Ej, co jest? — pytam i klepie go po policzku.

Jest półprzytomny i ledwo otwiera oczy. Czy on zawsze musi się upić beze mnie?

- Kurwa — mruczy pod nosem i odpycha się od podłogi, próbując wstać.

Uniemożliwiam mu to, wiedząc, że stanie na nogach mu nie wyjdzie i prędzej czy później wyląduje na tyłku.

- Lily? Gdzie jest Lily? — rozglądam się po mieszkaniu i już wiem, że powodem jego płaczu jest Lily.

- Nie wiem — bełkocze i znów zaczyna płakać.

Jezu.  Szczerze mówiąc, serce mi się ściska na ten widok. Harry, mój najlepszy przyjaciel płacze przez dziewczynę? Czy ktoś potrafi to pojąć?

- Kurwa, powiedz mi gdzie ona jest — syczę i znów unoszę jego głowę w górę.

Oczy ma okropnie napuchnięte, a usta mu drżą.

- Poszła, odeszła — mówi i zamyka oczy.

Głowa leci mu w tył, a ręce bezwładnie opadają. Szybko rzucam się na telefon i dzwonię po karetkę.


-Lily-

Mija kilka godzin zanim znajduję się pod blokiem Emmy. Wbijam do domofonu odpowiedni kod i otwieram drzwi. Wydałam połowę oszczędności na przyjazd tutaj i nie wiem na ile mi jeszcze starczy.

Zmęczona wchodzę na 1 piętro i pukam do mieszkania nr6.

- Kochanie! — piszczy Emma i rzuca mi się na szyję.

Nie mam sił odwzajemnić tego gestu, więc po prostu szepczę „cześć".

Kobieta prowadzi mnie do pokoju i oferuje kawę. Siadam na łóżku i opieram głowę na dłoni.

- Powiedz co się stało — odzywa się nagle i stawia na stolik kubek z parującym napojem.

Chrząkam i dziękuję za kawę.

- Harry mnie zranił — wzruszam ramionami i pociągam nosem.

- To Wy.. wiesz? — pyta zdziwiona.

- Ah, nie mówiłam Ci. Jesteśmy.. byliśmy parą — informuję ją, a ona otwiera usta.

- Nigdy bym nie pomyślała.

- Ale Emma.. Każdy zna go z tej złej strony, a ja znam go z tej dobrej. Jest taki kochany i miły, wiesz? Zabierał mnie na randki, zaproponował żebym u niego zamieszkała, tyle razy mnie ratował. Jest wspaniałym człowiekiem tylko nikt tego nie widzi. Zmienił się i to bardzo.

- Już sam sposób w jaki o nim mówisz, przekonuje mnie do tego, że naprawdę go kochasz — uśmiecha się lekko, a ja powstrzymuję się przed płaczem.

- Tak, Emma — przytakuję — Nie znamy się długo, nie byliśmy w łóżku, nie mieszkaliśmy razem, ale kocham go. Za to kim jest.

- Cieszę się, ale powiedz mi teraz czemu namieszał?

- Powiem jedynie, że jest zbyt nerwowy i.. za szybko wybucha. Oskarżał mnie o coś, czego nie zrobiłam, a potem ośmieszył.


Jestem ciekawa co teraz robi? Siedzi w domu przed telewizorem? Poszedł na dziwki?  A może pije z chłopakami?

Mimo, że nie chcę go widzieć to mam nadzieję, że nie jest właśnie w burdelu..





_________________________________

INFORMUJĘ, ŻE ZBLIŻAMY SIĘ DO KOŃCA SEX HOUSE ^^ (planuję tak jeszcze z 10 rozdziałów)


+pamiętajcie o votes i komentarzach :)
i zapraszam Was na moje drugie ff, które znajdziecie na moim profilu :*




Sex House [book one] || Harry Styles [PL]  ✅Where stories live. Discover now