Friends will be friends

114 7 0
                                    

Szóstego listopada 1983 roku zaginął Will Byers. Tego dnia Jim Hopper, jak zwykle przyszedł do pracy, przygotowany na kolejny monotonny dzień. Florence, sekretarka, od progu zaczęła go zasypywać informacjami. Jednak Jim nie wierzył, że to może być coś naprawdę poważnego i nagłego.

- Myślałem, że już to przedyskutowaliśmy! Poranki są od kawy i kontemplacji.

- Joyce już jest...

- Kawa i kontemplacja!!

Jednak kiedy wszedł do swojego biura, ona już tam czekała. Joyce od razu podniosła się z krzesła, kiedy go zobaczyła. Mimo, że sytuacja była lekko niezręczna była pewna, że musi się z tym zwrócić właśnie do Hoppera. Nie rozmawiali od wyjazdu Jima z Hawkins, ale teraz zaczęli rozmowę jak gdyby nigdy nic. Jak gdyby się znali, ale nigdy szczególnie nie lubili. Jakby byli tylko znajomymi z liceum.  Hopper z początku zdawał się mieć takie samo podejście do sprawy Willa, jak większość mieszkańców Hawkins. Przecież to małe miasteczko, tu nie zdarzaja się takie rzeczy! Jednak nigdy nie zaczął traktować Joyce jak wariatki i nie pozwolił jej tak nazywać w swoim towarzystwie. Próbował odnieść jej sytuację, do swojej po śmierci Sary. Po czasie zrozumiał, że to wcale nie to samo. 

Hopper oczekiwał najgorszego, kiedy wezwano go nad rekultywowany kamieniołom. Przyjechał w momencie, gdy wyciągano ciało z wody. Od razu zauważył czerwonożółtą kamizelkę, o której wspominała Joyce, ale nie chciał w to uwierzyć. Nie chciał dopuścić do siebie wizji tego, co stałoby się z jego dawną przyjaciółką, gdyby straciła ukochanego synka. Nie chciał, żeby musiała przejść przez to co on. Niestety kiedy ratownicy wyciągnęli ciało z wody, zdawało się nie być  innych opcji. To był Will Byers. Zimny, zupełnie pozbawiony najmniejszych oznak życia.

Kiedy przyszedł czas na rozpoznanie ciała w kostnicy, Joyce zrobiła wielką scenę. Czuła się oszukana. Choć nie miała logicznych argumentów wiedziała, że to nie ciało jej syna. Z perspektywy innych ludzi, nie różniła się niczym, od matki nie mogącej się pogodzić ze stratą dziecka. Jonatan był zły na matkę. Czuł się samotny w obliczu trudnych chwil, które miały nadejść. Miał pochować czternastoletniego braciszka. Do tego matka zdawała się mieć nawrót choroby. Pokłucili się na parkingu, na oczach ludzi. Mieszkańcy Hawkins zawsze uważali Byersów za dziwaków. Teraz mogli upajać się widokiem potwierdzającym ich podejrzenia.

Była tylko jedna osoba, która zdawała się mieć głębsze przemyślenia na temat zachowania Joyce - Hopper. Męczyła go chęć upewnienia się, że naprawdę nie zaszła pomyłka. W końcu, w tym celu włamał się do kostnicy. Choć kiedyś zdawał się być odporny na kontakt z martwym ciałem, teraz poczuł opór przed nacięciem skóry martwego chłopca. Jak on się wytłumaczy, jęśli to naprawdę Will? Już tracił nadzieje, wbijając nóż w coś do złudzenia przypominającego ludzkie ciało. Odzyskał ją, kiedy w środku nie znalazł narządów wewnętrznych, tylko watę. Potwierdziły się kiełkujące w jego głowie podejrzenia. To musi mieć coś wspólnego z laboratorium w Hawkins. Wybiegł z kostnicy i pojechał swoim Chevroletem Blazerem w stronę lasu, łamiąc chyba połowę przepisów ruchu drogowego. Przynajmniej tak mu podpowiadało mocno bijące serce, pompujące krew z zastrzykiem adrenaliny. Pierwszy raz od dawna mu na czymś zależało. Zyskał cel i kurczowo się go trzymał. Podjechał do ogrodzenia od strony lasu i przeciął drut, aby dostać się do środka. Zdawało mu się, że nic nie zdoła go powstrzymać, ale to miejsce miało swoje tajemnice, których chciało strzec za wszelką cenę. Niestety tajemnice same zaczęły wymykać  się na zewnątrz i ingerować w codzienność mieszkańców w bardzo niepokojący sposób. Szeryf musiał spełnić swój obowiązek.

----------
Hej!
Bardzo mi miło, że dotarłeś/dotarłaś do tego momentu! To dobrze wróży... Na razie trochę za bardzo rozwinęła mi się część, która miała być tylko wstępem, ale może to dobrze? Mój pierwotny pomysł skupiał się na tym co mogło się dziać miedzy trzecim, a czwartym sezonem, a na razie opisuje głównie to co już było w serialu. Ale staram się jak mogę, żeby nie zanudzać i przedstawić to od trochę innej strony. W końcu na ekranie nie da się w taki sam sposób przedstawić uczuć i myśli. Chcę też trochę urozmaicić wątkami innych bohaterów, ale na razie skupmy się na Hopperze i Joyce. Ich historia zdecydowanie na to zasługuje! Dalej zachęcam do komentowania. Naprawdę potrzebuję czyjejś opinii.

Ps.
Jeśli jeszcze na to nie wpadłeś/wpadłaś (chociaż wątpię) polecam słuchać "tytułowych piosenek" podczas czytania.

Długość Dźwięku Samotności [Jopper]Where stories live. Discover now