Rozdział 25. Przerwany krąg

202 19 159
                                    

Wędrowali już drugą godzinę. Kroczyli ubitą ziemią otoczoną gęsto porośniętym zbożem, a niespokojny wiatr co rusz zrzucał z ich głów naciągnięte kaptury.

Odkąd weszli na główny szlak, Ahito czuł narastający niepokój. Nie podobała mu się perspektywa podróży w środku nocy na obcym terenie. Nie podobał mu się fakt, że wśród zalanymi ciemnością gęstwinami mógł czaić się wróg. Nie pozostawiono mu jednak wyboru.

Izusu nalegała, aby ruszyć w drogę jak najszybciej. Kierowała nią obawa, że linia frontu wkrótce przesunie się w ich kierunku. W końcu walki toczyły się na tyle blisko, że co chwila obserwowali potężne rozbłyski na horyzoncie.

Ahito musiał przyznać jej rację i po skromnym przygotowaniu, udali się w stronę Kraju Gorących Źródeł, gdzie czekała ich upragniona wolność.

Wolność... Na samą myśl jego ciało wypełniała wszechogarniająca ulga. Już niebawem zostawią tych wszystkich shinobi za sobą. Oczywiście w Kraju Herbaty wciąż mogli na nich trafić. Właśnie dlatego – aby mieć całkowitą pewność, że już nigdy nie napotkają żadnego shinobi – Ahito układał w głowie plan podróży w dalsze zakątki kontynentu. Nie omieszkał podzielić się nimi na głos:

– A może wybierzemy się na wyspy Kraju Szafiru, co sądzisz Izusu? – zapytał z entuzjazmem w głosie. – Tamtejsze miasteczka słyną z kolorowych jarmarków i egzotycznej kultury. O albo wiem! – ożywił się, a jego oczy aż zabłyszczały. – Kraj Słońca!* Kraina obfitująca w wino, kobiety i śpiew. Żadnych shinobi, żadnych walk, tylko same cudowne widoki. – Założył ręce za głowę i przymknął powieki. Wyobraził sobie piękne, skąpo odziane mieszkanki, rzucające mu zalotne spojrzenia. Westchnął rozczulony. – Zakochałem się.

Minęło kilka długich minut, zanim Ahito zorientował się, że odpowiedziało mu milczenie. Rozchylił jedno oko, z niepokojem zerkając na idącą obok Izusu.

Wydawała się jakby... nieobecna. Od kiedy wyruszyli, odezwała się na nie więcej niż dwa słowa. Martwiło go to.

– Wszystko w porządku? – zagadnął, badając wzrokiem jej pozbawiony wyrazu profil.

Mruknęła coś niezrozumiałego pod nosem, a Ahito poczuł się jeszcze bardziej zmieszany. Nie rozumiał jej zachowania. Jeszcze do niedawna sądził, że cieszyła się na ich wspólną podróż, ale teraz... Teraz nie potrafił wyczytać nic z jej chłodnej aparycji.

Niech to. A może powiedział coś nie tak? Ahito wiedział, że czasem gadał głupoty. Wielokrotnie zdarzyło mu się palnąć coś bez przemyślenia i urazić tym samym czyjąś godność. Nigdy jednak specjalnie się tym nie przejmował. Po śmierci matki został sam, nie musiał zatem uważać na słowa w obawie, że straci kogoś bliskiego. Teraz to się zmieniło.

Odnalazł siostrę, dla której bez wahania postawiłby życie na szali, ale... co dalej? Jak miał przebić się przez ten wzniesiony jej milczeniem mur?

Znów na nią zerknął. Widział, że co jakiś czas spoglądała w stronę toczących się nieopodal walk. Nie miała żadnego powodu, aby martwić się losem tych przeklętych shinobi, a mimo to Ahito wyczuwał rosnący w jej sercu niepokój.

Zmarszczył nieznacznie brwi. Chciał wiedzieć, jakie myśli zaprzątały jej głowę; chciał zapytać, ale ten dziwnie bijący od niej chłód skutecznie go powstrzymywał. W takich momentach śmiał podejrzewać, że Izusu nie odkryła przed nim wszystkich kart.

Coś ukrywała. Miała to niemal wypisane na twarzy. Te pozbawione szczerości uśmiechy i szybko gasnące z emocji spojrzenie... Ahito znał to zachowanie zbyt dobrze. Całe dzieciństwo obserwował, jak matka starała się ukryć noszony w sercu żal, przeciwnie do ojca, który otwarcie uciekał w alkoholizm.

Tropicielka || Izusu UchihaWhere stories live. Discover now