Rozdział 13. Łzy sharingana

253 30 148
                                    

– To koniec. Sasuke wygrał. Itachi nie żyje, Izusu również.

Kakashi wstrzymał oddech. Strużka potu przecięła jego skroń i dotarła do rozgrzanego z emocji policzka. Wszyscy zastygli w przerażeniu, wpatrzeni w Zetsu z szeroko otwartymi oczami.

– S-sasuke... zabił Itachiego? – Sakura trzęsła się na ciele, lecz Kakashi ledwo to zauważył.

Jego nogi zmiękły, gardło zaschło, jakby przełknął garść piachu, a broń o mało nie wypadła mu z dłoni. Czuł dreszcze na plecach i chyba zachwiał się na moment, gdyż Yamato poderwał głowę w jego stronę.

– Senpai?

– Wszystko w porządku – odparł Kakashi. – Bądźcie czujni, nie wiemy, czy mówią prawdę.

Bardzo chciał, aby to wszystko okazało się kłamstwem. Byli tak blisko Sasuke, mieli go na wyciągnięcie ręki, lecz to nie świadomość, że zawiedli, ugodziła w Hatake najbardziej.

– Hej, chwaście! – wrzasnął Naruto, wyciągając palec wskazujący w stronę Zetsu. – Gdzie jest Sasuke? Mów mi, ale już!

– Nie prowokuj go, Naruto! – skarciła go Sakura i kątem oka zerknęła na mistrza.

Kakashi przełknął ślinę. Serce tłukło w piersi, jednak rozsądek podpowiadał, że Izusu nie mogła być martwa. Siedziała teraz w celi, w więzieniu Wioski Liścia głęboko pod ziemią. Ucieczka nie wchodziła w grę, wypuszczenie jej na wolność tym bardziej. Jej imię absolutnie nie powinno tutaj paść. Dlaczego więc je usłyszał wraz z wyrokiem, który o mało nie powalił go na kolana?

Zacisnął zęby. To musiał być jakiś podstęp, tylko, co miałby na celu? Czemu mógłby służyć?

– Nic tu po nas – oznajmił mężczyzna z pomarańczową maską na twarzy. Jego głos się zmienił, nabrał głębokiej barwy. Po głupkowatym zachowaniu nie było już śladu. – Dokończymy naszą potyczkę innym razem. Żegnajcie.

Zniknęli, pozostawiając po sobie tysiące myśli rozbrzmiewających na tle martwej ciszy.

Kakashi zareagował jako pierwszy. Odbił się od ziemi i wskoczył na czubek wysokiego drzewa.

– Musimy znaleźć Sasuke przed nimi! – krzyknął do towarzyszy. – Ruszamy!

Przeskakując między drzewami, próbował skupić się na celu. Przybyli tu po Sasuke, niemożliwe, że Izusu była w pobliżu. Tylko z pomocą Klonów Cienia mogłaby znaleźć się w dwóch miejscach naraz. W wiosce pojawiła się we własnej osobie – sam sprawdził to sharinganem.

Tak, Izusu była cała i zdrowa, na pewno. Żadne słowa – zwłaszcza te wypowiedziane przez wroga – nie powinny zasiać niepewności w jego sercu.

A jednak nawet tak silne przekonanie, że miał rację, nie uchroniło Kakashiego od strachu, iż wkrótce zobaczy ją martwą.

***

W głowie Sasuke panował chaos. Mieszanina myśli i uczuć uderzała w jego umysł, próbowała wyprzeć wszystko, co usłyszał o swoim bracie. Dopiero po kilku długich dniach udało mu się złożyć je w logiczną całość. I wtedy zrozumiał, że przez całe życie był oszukiwany – właśnie to próbował mu powiedzieć mężczyzna w masce, który przedstawił się jako Madara Uchiha.

Prawda.

To jedno słowo kryło historię, która odmieniła jego spojrzenie na świat. Świat pełen niesprawiedliwości, bólu i cierpienia. Sądził, że zdążył go poznać; że już nic go nie złamie po tym, jak na własne oczy ujrzał śmierć rodziców. Mylił się. Bardzo.

Tropicielka || Izusu UchihaWhere stories live. Discover now