Rozdział 18. Ostatnia wiadomość

230 30 139
                                    

W zadymionym od papierosów powietrzu mieszały się zapachy alkoholu, potu oraz podrzędnej jakości mięsa. Tawerna o nazwie „Panienka" pękała w szwach. Rozmowy i śmiechy ledwo zagłuszały odgłosy zbijanych kufli. Przez dawno nienaoliwione drzwi co rusz przeciskali się robotnicy, najemnicy czy inne bandziory – zazwyczaj tak pijani, że ledwo stali na nogach.

Ahito nie zwracał na nich szczególnej uwagi. Siedział w kącie przy mocno wytartym stoliku, dopijając już trzecie piwo. Kartkował tak zwaną Księgę Bingo, ale po kilku stronach wciąż wracał do zdjęcia Uchiha Izusu.

Prawie nic się nie zmieniła. Jej błękitne oczy pozostały tak samo duże, tylko z twarzy zniknęły okrągłe, dziecięce policzki. Kiedyś się obawiał, że gdy ją spotka, nie pozna jej; że mógłby minąć ją na ulicy i nawet się nie zorientować. Teraz już nie miał żadnych wątpliwości.

Przechylił kufel, nie odrywając wzroku od fotografii. Jej usta jakby same składały się w zdanie: „walcz, Ahito".

Próbował. Robił wszystko, aby ją odnaleźć, ale słowa Kakashiego wracały niczym bumerang:

„Izusu nie żyje, nie masz po co jej szukać".

Podobno zginęła, ale... jak? Kiedy? Gdzie? Na te pytania Kakashi nie chciał lub nie potrafił odpowiedzieć.

Niedorzeczność. Wszystko, co wydarzyło się w Kraju Żelaza, to była jedna wielka niedorzeczność – otrucie, ten gość w śmiesznej masce, który gadał niestworzone historie czy wieść, że Izusu została uznana za martwą. Ahito potrzebował czasu, aby ułożyć to sobie w głowie.

Plecy wciąż bolały od mocnego rąbnięcia o ścianę. Rozmasował lewe ramię, krzywiąc usta. Przeklęty Kakashi. Gdyby Ahito wiedział, że ten rzuci się na niego z łapami zaraz po tym, jak ten cały Madara zniknie, to... Właśnie, co by zrobił? Uciekłby? Nie, nie po to go gonił aż do Kraju Żelaza. Ale chociaż by się przygotował! Tylko jak się przygotować na coś takiego?

Kakashi był nieustępliwy. Zażądał wyjaśnień, a spokój i opanowanie, które towarzyszyły mu przy ich pierwszym spotkaniu, gdzieś zniknęły. Ahito szybko zrozumiał, że to historia opowiedziana przez tego gościa w masce wyprowadziła Hatake z równowagi.

Nie miał wyboru, musiał opowiedzieć o wszystkim, co łączyło go z Izusu.

Kakashi mu nie uwierzył, przynajmniej nie od razu. Chyba sądził, że doskonale znał Izusu i dlatego mierzył Ahito chłodnym spojrzeniem. Przerwał mu tylko raz, po jednym pytaniu jego podejrzliwość nieco opadła. Wtedy umilkł, a zasypany lawiną pytań na temat Izusu, po prostu opuścił wzrok.

Nadzieja rosła w oczach Ahito, gasła w spojrzeniu Kakashiego.

„Izusu nie żyje, nie masz po co jej szukać".

Prychnął dokładnie tak samo jak wtedy, kiedy Hatake powiedział, że jej ciała nie odnaleziono. I on uwierzył w jej śmierć?! Co za palant. Nawet nie próbował jej znaleźć, upewnić się, nic! Za to gadał coś o szukaniu wiatru w polu i śmiertelnym niebezpieczeństwie. A pieprzyć go.

Najważniejsze, że Kakashi powiedział co nieco o Izusu. Ahito zapamiętał to wszystko, jednak żadne słowa nie poruszyły nim tak bardzo, jak pustka w oczach Hatake. I choć znał go na tyle, na ile znał lekko kulawego pijaka, który właśnie minął jego stolik, coś podpowiadało mu, że Hatake przeszedł w życiu wiele. Być może zbyt wiele jak na stosunkowo młody wiek.

Pociągnął łyk gorzkiego piwa i przerzucił kilka stron. Księga Bingo nie trafiła w jego ręce przypadkiem, podarował mu ją Kakashi w pakiecie z wolnością i zapewnieniem, że nie potraktuje go więcej jakąś paskudną trucizną. Ahito powinien być wdzięczny, ale niesmak pozostał.

Tropicielka || Izusu UchihaWhere stories live. Discover now