Forgetting envies ~ Rozdział 34

Start from the beginning
                                        

— Nikogo nie uratowałem — jęknął. — A—Yuan... Wen Qing...

— Cii... Oni pragnęli i twojego szczęścia. Pamiętaj, że pożegnali cię z uśmiechem na twarzy, nie z nienawiścią w oczach — przypomniał mu Lan Wangji.

Nie pamiętał ostatniego pożegnania z rodziną. Gdy tylko otworzył oczy, pognał bez zastanowienia w stronę Miasta bez nocy, gdzie miała się obyć egzekucja Wen Ninga i Wen Qing. Nie pomyślał o drogich mu osobach nawet w takim momencie. Był naiwnie przekonany, że pokona wszystkich i wróci jako zwycięzca...

— Nie jestem pewny, czy to prawda, Lan Zhan — przedstawił swoje wątpliwości. — Wielu mnie nienawidziło i naprawdę nie chciałbym, żeby do tego grona dołączyła rodzina Wen. Tyle wtedy błędów popełniłem. Byłem taki głupi. Przeze mnie umarła moja siostra, doprowadziłem do zagłady miasta i na wieki zapisałem się w historii jako zbrodniarz. Niezłe dokonania jak na jednego człowieka.

— Jin Guangyao stał za wydarzeniami z Miasta bez nocy. Nie obwiniaj się za wszystkie zbrodnie, kiedy te czyny zostały dokonane przez drugiego człowieka. — Lan Wangji ujął dłoń Wei Wuxiana, obiecując sobie, że nie pozwoli ukochanemu cierpieć tym razem w samotności.

— Lan Zhan, pozwoliłem mu na to — wyszeptał. — Gdybym wtedy jeden raz cię usłuchał, wrócił do Zacisza Obłoków, jak wielokrotnie mnie prosiłeś. Może wtedy żylibyśmy szczęśliwie. — Pogładził policzek mężczyzny. — Głupota, prawda?

— Nie.

Lan Wangji pochylił się nad Wei Wuxianem i cmoknął go złośliwie w usta.

— Tym razem ze mną wróciłeś — przypomniał chłopakowi, że jeden błąd zdołał już naprawić.

Wei Wuxian parsknął śmiechem. Kochał tego kultywatora, naprawdę go kochał z całego serca, więc nie zamierzał go puścić w takich momencie. Rzucił się na Nieśmiertelnego Mistrza, przewalając go na ziemię. Przycisnął nadgarstki, by przypadkiem się nie wyrwał i nie uciekł, zanim Wei Wuxian go pochłonie. A zrobił to szybko. Zamknął usta Lan Wangji w głębokim pocałunku, przepełnionym miłością, wdzięcznością i prośbą na przyszłe lata, aby był przy nim, nawet w tych najgorszych chwilach.

Oboje pozwolili sobie na tę chwilę rozkoszy, zanurzając w słodkich pocałunkach i drażniących dotykach. Chcieli czegoś więcej, bliskości i samotności dla swoich uczuć. Jednak jeszcze nie nadszedł ten czas i nie w tym miejscu. Dlatego odsunęli się od siebie, wymieniając głębokimi spojrzeniami.

— Jakim cudem prawiczek, mnich i Nieśmiertelny Mistrz jest w stanie tak cudownie całować? Lan Zhan, twoje talenty są niezmierzone — podrażnił się z mężczyzną Wei Wuxian.

— Niemoralne.

— A więc moje gadanie uważasz za niemoralne, a swoje czyny za honorowe działania sekty Lan. Hm... zapamiętam sobie.

Ich pogaduszki przerwał ruch między trawami. Najpierw dotarł do nich szelest, nieprzypominający dźwięku wydawanego przez poruszane wiatrem trawy. Ktoś przebiegł obok nich, a potem schował się za skałami. Mężczyźni wymienili się spojrzeniami. Zgodzili się bezsłownie, że to nie zwierzę, ktoś ich obserwował.

Lan Wangji zdjął z siebie Wei Wuxiana. Wyprostował się i otrzepał białą szatę z brudu, przywołał miecz i przeciął nim ostrzegawczo powietrze. Wei Wuxian usiadł wygodnie na ziemi. Wyjął z kieszeni Chenqinga. Instrument pragnął po raz kolejny zagrać, wydobyć z siebie przeklętą melodię i pokonać tych, którzy stali na jego drodze. Wei Wuxian zacisnął na nim dłoń i wyszeptał:

— Spokojnie, spokojnie.

Nie zamierzał atakować kogoś bezpodstawnie, nawet jeśli za skałami skrywał się wróg.

[z]Forgetting Envies ~ Mo dao zu shiWhere stories live. Discover now