16. Nie ufam mu.

128 12 10
                                    

W pomieszczeniu, atmosfera pomiędzy nami była tak bardzo napięta, że chciałam zerwać się z miejsca i po prostu uciec. Evan nie zamierzał odpuścić i wyjść z mieszkania a Alex był kilka sekund od rzucenia się na niego z pięściami. Dwóch mężczyzn na których mi zależało stało obok mnie a ja nie wiedziałam co powinnam zrobić.

Evan mnie przerażał. Nie znałam go od tej zimnej strony chociaż doskonale wiedziałam, że ją ma. Nie sądziłam jednak, że skieruje ją w moim kierunku. Nie chciałam wierzyć w to co słyszę kiedy z jego ust padała groźba za groźbą. W końcu odwrócił swoje ciało i skierował się w stronę drzwi. Nie chciałam kończyć tej znajomości a moje serce pękało po raz kolejny w moim życiu. Chciałam dać mu czas na oswojenie się z tą sytuacją.

-Wszystko w porządku? - Alex odwrócił mnie w stronę swojej twarzy i zmusił bym popatrzyła mu w oczy. Jedyne na co zdołałam znaleźć odwagę to skinięcie głową - Nie możesz go dopuścić więcej do Rafaela. To jakiś psychol. Słyszałaś co on mówił? - jego szczęka zaciskała się mocno i wiedziałam, że jest wściekły.

-To dobry facet. - mruknęłam chociaż sama przestawałam w to wierzyć.

-Dobry facet? - parsknął - Kto normlany każe obcemu dziecku mówić do siebie tato? To jest normalne? Typ ma jakąś pierdoloną obsesje na punkcie mojego dziecka a Ty tak po prostu pozwalasz mu się do niego zbliżać. - jego głos stał się oschły i zimny.

-Nie wiedziałam. - szepnęłam - Nie wiedziałam o tym. Przysięgam. Rafael nigdy mi o tym nie mówił. Nigdy się na niego nawet nie poskarżył. Może to po prostu zazdrość.

-Zazdrosny to mogę być ja a nie ktoś zupełnie dla niego obcy. - warknął odsuwając się ode mnie.

-Prawie zapomniałam. - wyrzuciłam ręce w powietrze - Bo przecież tylko Ty masz prawo do uczuć. Inni nie czują nic, tak? - zakpiłam z niego - W obecnej sytuacji nie był dla niego nigdy obcy. Wychowywał go więc nie możemy się dziwić, że jego reakcja była taka a nie inna ale oczywiście nie ma prawa. Masz rację.

-Nie kłóćmy się. - jego klatka piersiowa mocno się podniosła by za chwile spokojnie opaść a on sam próbował kontrolować siebie i swoje emocje - Nie jest nam to teraz potrzebne. Mamy innych świrów na głowie. Ile jest tu jego rzeczy? - popatrzył na mnie pytająco.

-Zaskoczę Cię gdy powiem, że dużo?

-Nie. Jutro mu je wyślemy. Chciałbym zamknąć tą sprawę zanim stąd wyjadę. Musicie być bezpieczni a mu nie ufam. Wymienimy też zamki w drzwiach. - chodził zdenerwowany po kuchni i drapał się po głowie.

-Nie przesadzasz? - stanęłam mu na drodze bo moje oczy dostawały oczopląsu kiedy tak szybko się przemieszczał z miejsca na miejsce.

-Nie ufam mu. - wycedził przez zęby każde słowo mocno i wyraźnie tak, żebym zrozumiała.

-Ja mu ufam. - wzruszyłam ramionami - Poza tym nie zapominaj, że w dalszym ciągu z nim pracuję.

-Dobrze. - wziął głęboki oddech - W takim razie więcej nie pojawisz się już w tej pracy. Znajdziesz sobie inną.

Gdy patrzyłam w jego oczy widziałam, że mówi poważnie. Stałam i nic nie mówiłam bo nie miało to sensu. Zdecydowanie za mocno się nakręcił całą sytuacją i wiedziałam, że nie odpuści pomimo tego, że nie miał prawa decydować o moim życiu. Nie rozumiałam co kłębiło się w jego głowie i na jakiej planecie aktualnie się znajdował, skoro pomyślał, że wezmę na poważnie jego słowa i zrobię to co zechce.

-Ty też powinieneś się leczyć. - rzuciłam po dłuższej chwili i zostawiłam go samego. Tak jak kiedyś on mnie.

Jedyne co mogło mnie teraz uspokoić to moje dziecko. Jedyna osoba, która zostanie ze mną do końca życia. Skierowałam się w stronę jego sypialni i marzyłam o tym, żeby zniknąć już za jej drzwiami i nigdy z niej nie wychodzić.

Straciłam CięWhere stories live. Discover now