Prolog

286 13 0
                                    

Znowu biegłam. Tak szybko jak to możliwe. Uciekałam przed ludźmi, którzy chcieli mnie skrzywdzić. Byli tu wszyscy. Moja matka nimi przewodziła bo przecież to od niej wszystko się zaczęło. Tylko nie wiedziałam, dlaczego to ja muszę płacić za jej błędy.

Chciałam uciec jak najdalej. Chciałam schować się przed nimi na drugim końcu świata. Tak aby nigdy mnie nie znaleźli. Moje nogi bolały a oddech był ciężki i nierówny. To była walka, którą miałam przegrać. I tak od pięciu miesięcy. Dzień w dzień, noc w noc. Bo moje życie to była wojna. Wojna ze samą sobą, ze swoimi uczuciami i pragnieniami.

-Obudzisz się w końcu? – otworzyłam oczy a sfrustrowany wzrok Alice wlepiony był w moje ciało.

-Miałam koszmar. – podsumowałam – Nie mogłam się wybudzić.

-Znowu? – mruknęła pod nosem – Minęło prawie pięć miesięcy. Musisz żyć dalej. – odkryła kołdrę, którą okryłam swoje ciało.

Byłam jej wdzięczna, że jest przy mnie w tym wszystkim. Gdy moje życie zawaliło się to ona wzięła mnie za rękę. Praktycznie zamieszkała ze mną i Aaronem próbując dodawać mi chęci do życia.

Nie mogła być ze mną codziennie ale nie mogłam jej za to winić. Była w każdym stresującym momencie. Przy każdej wizycie u lekarza. Wiedziała więcej o moim dziecku niż ja sama. Nie chciałam być dla niego wyrodną matką ale nie wiedziałam jak na nie spojrzę. Co miałabym mu powiedzieć kiedy przyjdzie już na ten świat a po jakimś czasie zacznie pytać o swojego ojca.

Bo on nie wiedział. Żył gdzieś niczego nie świadomy. Nawet nie wiem gdzie bo nasze drogi na dobre się rozeszły. Wiedziałam, że dziewczyna wie o wszystkim ale nie pytałam. Chyba bałam się usłyszeć odpowiedź. Bałam się, że moje serce pęknie na nowo kiedy usłyszę, że jest szczęśliwy podczas gdy ja modle się codziennie o przeżycie kolejnego dnia.

I wszyscy mówili mi, że to nie fair, że pomimo wszystko powinien wiedzieć o dziecku ale ja nie mogłam. Przyjęłam mechanizm obronny i obiecałam sobie, że jeśli się dowie ukryje się na drugim końcu świata byle by nas nie znalazł. Nie po tym co zrobił.

Codziennie śniłam o tym, że mnie gonił. Z szyderczym uśmiechem na ustach próbował mi udowodnić jak słaba jestem. Jak łatwo dałam się oszukać i zmanipulować. Bo byłam naiwną nastolatką.

-Spóźnimy się po raz kolejny jak będziesz tak długo myśleć. – mruknęła Alice ubrana w skórzaną kurtkę. Na zewnątrz robiło się coraz cieplej. I zza chmur wychodziło słońce. Wiosna rozkwitała podczas gdy ja w umierałam.

-Jakby mi na tym zależało. – wzruszyłam ramionami sięgając po swoje czarne buty.

-To Twoje dziecko. – skarciła mnie po raz kolejny – Każda wizyta u lekarza jest ważna dla Ciebie i dla niego. Ile razy mam Ci powtarzać to samo? Minęło sporo czasu i powinnaś przyzwyczaić się do tego jak teraz wygląda Twoje życie. Chodzisz na terapie a pomimo to nie przynosi ona żadnych skutków. Może powinnaś mu powiedzieć. Może byłoby Ci prościej gdyby wziął chociaż trochę odpowiedzialności za to co się stało.

-Zapomnij. – warknęłam wymijając ją w drzwiach. – Ile razy będziemy jeszcze poruszać jego temat? On dla mnie nie istnieje. Nie żyje a jego pogrzeb w mojej głowie odbył się kilka miesięcy temu. – skierowałam się w stronę auta nic już nie mówiąc i czekałam aż w końcu wrócę do swojego łóżka.

Dziewczyna chyba nie miała dzisiaj nastroju bo do samego końca unikała ze mną rozmowy i wrażliwych tematów. Zaczynałam mieć wyrzuty sumienia, że obarczyłam ją zbyt wieloma swoimi sprawami zapominając o niej samej.

-Wszystko w porządku? – spojrzałam na nią kiedy kierowałyśmy się do gabinetu mojej Pani doktor.

-Tak. – odburknęła chwile się nad tym zastanawiając a ja wiedziałam, że kłamie.

Znałam ten budynek już na pamięć. Mogłam trafić do właściwych drzwi z zamkniętymi oczami.

-Witam dziewczyny. – doszedł do mnie ciepły kobiecy głos a następnie zauważyłam tą samą twarz wychylającą się z za drzwi. – Zapraszam Was. – gestem ręki wskazała na pomieszczenie za nią. – Przygotuj się do badania. – uśmiechnęła się do mnie a ja skrzywiłam lekko usta.

-Dlaczego ma taki mały brzuch? – tuż przed wyjściem usłyszałam rozmowę lekarki z moją przyjaciółką. – Jeżeli jest coś nie tak z dzieckiem proszę mi powiedzieć. Wiem, że nie jest w najlepszym stanie ale musi wiedzieć jeżeli coś się dzieję.

Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że mój brzuch nie wyglądał jak w szóstym miesiącu ciąży. Był delikatnie odstający a kiedy założyłam szerszą bluzkę mało kto się orientował, że faktycznie w niej jestem.

-Nie. – zaśmiała się kobieta – Z dzieckiem wszystko w porządku. Po prostu się tak ułożyło i nic na to nie poradzimy. Można się cieszyć bo nie dźwiga takiego ciężaru.

Dźwigam jeszcze większy pomyślałam kiedy mój telefon w gabinecie rozbrzmiał głośnym dźwiękiem. Wybiegłam z drugiego pomieszczenia kierując się w stronę swojej torebki. Wyciągnęłam z niej urządzenie a moje brwi ściągnęły się kiedy spojrzałam na ekran. Numer nieznany.

-Tak? – rzuciłam niepewnym głosem.

-Noelle Brown? – po drugiej stronie usłyszałam mężczyznę. Jego głos był mocny i zachrypnięty.

-Przy telefonie. – skwitowałam – O co chodzi? – zerknęłam na przyjaciółkę, która patrzyła na mnie próbując wywnioskować z kim rozmawiam.

-Albert Jones. – przedstawił się ale nic mi to nie mówiło. – Jestem ordynatorem szpitala w Seattle. – Dzwonie w sprawie Pani babci.

-Co z nią? – usiadłam a moje ciało zaczęło dziwnie drżeć. Jakbym miała zaraz zemdleć.

-Przykro mi. – uciął – Trafiła do nas wczoraj. Jej serce zatrzymało się dziś rano. Próbowaliśmy wszystkiego ale niestety nie udało nam się jej uratować. – wyrzucił z siebie na jednym oddechu.

-Co? – krzyknęłam do telefonu. – Jak? Co się stało? Przecież była zdrowa.

-Na ten moment badamy tą sprawę ale wygląda to na zwykłą niewydolność krążenia. Przykro mi. – nic nie odpowiedziałam. Siedziałam na krześle i zastanawiałam się co jeszcze musze stracić aby moje życie zaczęło wyglądać normalnie. – Czy mogłaby Pani przyjechać dopełnić wszelkich formalności? – odczułam stres na myśl o powrocie do tego miasta.

-Proszę dać mi chwilę. - rzuciłam – Czy w obecnym stanie mogę latać samolotami? – skierowałam się w stronę lekarki a Alice spojrzała na mnie ostrym wzrokiem.

-Na dzień dzisiejszy nie widzę przeciwskazań. Ciąża rozwija się prawidłowo więc tak. – odpowiedziała nie uśmiechając się do mnie jakby wyczuła napięcie w całym pomieszczeniu.

-Jest Pani w ciąży? – głos mężczyzny wyrwał mnie z chwili zamysłu. – Może nie powinna Pani...

-Tak ale w tym momencie nie ma to żadnego znaczenia. – przerwałam mu – Przyjadę. Dziękuje za informację.

-Wszystkiego dobrego, Noelle. – rozłączył się a ja zastygłam z telefonem przy uchu.

TikTok: @miihita
Twitter: @miihitaa

Straciłam CięWhere stories live. Discover now