12. Tu się nie pije.

135 10 22
                                    

Jeszcze do niedawna myślałam, że w moim życiu nic nie było w stanie mnie zaskoczyć. Zadarłam głowę i spojrzałam na wysoki budynek szpitala. Nie wierzyłam, że naprawdę do tego doszło. Rozejrzałam się dookoła i parsknęłam śmiechem. Ósemka dorosłych ludzi, w eleganckich strojach kierowała się właśnie w stronę wejścia. Wszyscy oprócz mnie zdecydowali się na zabranie ze sobą alkoholu przez co ich stan z każdą minutą się pogarszał.

-Udane wesele? - pielęgniarka omiotła nas wzrokiem zatrzymując się na Caroline, która była nadal w swojej sukni ślubnej. Jednak nie wyglądała już jak prawdziwa panna młoda. Jej makijaż delikatnie się rozmazał a gdzieniegdzie kosmyki włosów znalazły ujście z upiętej fryzury.

-Kolega potrzebuje, żeby ktoś go zszył. - mruknęła w jej stronę - W zasadzie oni obaj nadają się do zbadania. - wypowiadała każde słowo w zwolnionym tempie.

Pielęgniarka przeniosła wzrok na dwóch mężczyzn, którzy dalej krwawili. Oboje byli zbyt dumni by tu przyjechać ale ich rany nie wyglądały zbyt dobrze.

-Zaraz się tym zajmiemy. - podsumowała - Nie wiem czy gratulować czy współczuć. Dwóch przystojnych mężczyzn pobiło się o Panią na własnym ślubie. Który z Was to świeżo upieczony małżonek? - zaśmiała się.

-Ja. - Liam wypowiedział to słowo równocześnie z czkawką wydobywającą się z jego ust.

-Nieważne. - kobieta pokręciła głową i zaczęła szukać czegoś na swoim biurku - Wypełnijcie to. Lekarz Was zaraz zobaczy.

-Ja niczego nie potrzebuje. - warknął Alex - Nie jestem życiową porażką, żeby zszywać rozciętą brew. - zakpił z Evana, którego twarz przybrała czerwony kolor - Opatrzcie szybko tą laleczkę bo chce już wracać do domu. - odwrócił się siadając na jednym z krzeseł.

-Przypomnijcie mi dlaczego nie mogliśmy jechać do dwóch różnych szpitali? Jak tak dalej pójdzie to lekarz będzie mu potrzebny tylko do stwierdzenia zgonu. - Evan przeleciał wzrokiem każdego z nas.

-Teraz jesteś taki mądry? - niebieskooki zerwał się z miejsca i w ułamek sekundy pojawił się przy nas.

-Dość. - syknęłam w ich stronę - Laila, ogarnij go. - zwróciłam się w stronę dziewczyny pierwszy raz szukając jakiejkolwiek pomocy jednak ona była za bardzo zajęta nagrywaniem filmików i robieniu dziwnych zdjęć. -Nieważne. - przewróciłam oczami.

-Co za cyrk. - Caroline usiadła a jej suknia ledwo zmieściła się w ramach krzesła. Dziewczyna przyłożyła butelkę do ust i przechyliła ją biorąc porządny łyk.

-Tu się nie pije. - skarciła ją ta sama pielęgniarka.

-Dziś zrobi Pani wyjątek. - Alice puściła jej oczko siadając obok swojej przyjaciółki. Wyrwała jej szkło z dłoni i wypiła jeszcze więcej niż ona. - Noelle? - wystawiła rękę w moją stronę a ja tylko głośno westchnęłam. Zbliżyłam się do nich i opadłam na wolne krzesło. Siedziałyśmy w ciszy a alkohol palił moje gardło. Obserwowałam twarze wszystkich. Każdy zdawał sobie sprawę z powagi tej sytuacji.

Każdy oprócz Laili. Dziewczyna rozmawiała z inną tlenioną blondynką przez telefon. Opowiadała jej o wszystkim co się stało. Nie zapomniała nawet dodać tego, że Alex ubzdurał sobie, że ma dziecko. Głośno śmiały się i debatowały a ja miałam ochotę wyrwać jej go z ręki i wyrzucić przez drzwi.

-Kto idzie zapalić? - wszyscy posłali mi dziwne spojrzenie.

-Przecież Ty nie palisz. - Evan wypalał we mnie dziury.

-A Ty się nie bijesz z pierwszym lepszym typem. - rozłożyłam ręce - Wiem, że masz papierosy. Daj mi. -  podeszłam bliżej do Alexa.

-Z pierwszym lepszym typem, tak? - zmrużył oczy posyłając mi uśmiech. - Pójdę z Tobą. - podniósł się na równe nogi.

Straciłam CięNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ