13. To tylko jeden weekend.

127 13 9
                                    

Papieros w mojej dłoni wypalał się samoczynnie podczas gdy ja wpatrywałam się tępo w gwiazdy. Moje życie wróciło do normy. Byłam tylko ja, Rafael i Evan.

-Znowu palisz? - usłyszałam za sobą ten dobrze znany mi głos a na moją twarz wpłynął delikatny uśmiech.

Od pobytu w Seattle papierosy towarzyszyły mi prawie cały czas. Coś wtedy we mnie pękło, coś ponownie umarło. Zostawiłam tam po raz kolejny cząstkę siebie ale cieszyłam się z takiego obrotu spraw.  Alex wiedział a ja nie musiałam się już całe życie ukrywać. Od tamtego czasu nie skontaktował się z nami, nie szukał nas. Zniknął po raz kolejny. Jego życie zaczynało się układać a kiedy wybrałam Evan'a obiecał nigdy nie wracać do naszego. Nie ufałam mu ale sam fakt, że więcej go nie zobaczyłam utwierdził mnie w tym, że mówił prawdę.

Zresztą czego mogłam się po nim spodziewać. Miał założyć nową rodzinę.

-Może powinnaś przestać? - zorientowałam się, że nie odpowiedziałam na wcześniejsze pytanie - Nie powinnaś palić przy dziecku. - skwitował.

-Przecież przy nim nie pale. - uniosłam swoje brwi - Nigdy nie widział mnie palącej. Doskonale o tym wiesz.

-Tak, ale... - nienawidziłam tego, że próbował kontrolować mnie na każdym kroku.

-Nie ma żadnego ale. Nie możesz mi wiecznie mówić co mam robić. - uniosłam się - Rafael śpi i ma się dobrze. Jestem matką owszem ale czy to oznacza, że mam rezygnować z wszystkiego co sprawia mi przyjemność? - rozłożyłam ręce.

-Nie chce się z Tobą kłócić przed wyjazdem. Dobrze o tym wiesz. - zajął miejsce na przeciwko mnie.

-To tego nie rób. Nie staraj się mnie kontrolować na każdym kroku bo to nie jest zdrowe. - wyrzuciłam nie patrząc na niego.

-Poradzicie sobie? - zmienił temat nerwowo stukając palcami o blat stołu.

-To tylko jeden weekend. - skwitowałam - Każdemu z nas przyda się odpoczynek.

-Wszystko w porządku? Odkąd wróciliśmy do domu jesteś dla mnie zimna. - usłyszałam jego szept kiedy zręcznie odsunęłam krzesło i wstałam od stołu.

-Nie mam nastroju. - odwróciłam się i szybkim krokiem zniknęłam w budynku.

Po części to była prawda. Bo pomimo tego, że cieszyłam się, z tego jak to się skończyło było mi cholernie smutno. Świadomość tego, że ktoś inny zajął miejsce o którym marzyłam rozrywała mi serce. Nie łudziłam się nigdy, że to będę ja ale mimo wszystko bolało. I kiedy wszyscy mówili mi, że zapomnę, że to była krótka znajomość, że to nie była miłość bo nie można tak szybko kogoś pokochać nie mieli pojęcia co tak naprawdę czułam. Pomimo upływu tych wszystkich lat ja nie potrafiłam  myśleć o niczym innym ale nawet gdyby padł przede mną na kolanach i błagał o to bym do niego wróciła nie zrobiłabym tego. Bo nikt nie zranił mnie równie mocno co on.

***

- Wrócę za trzy dni. - mruknął Evan stojący z walizką przed drzwiami.

-Uważaj na siebie. - przytuliłam go bo pomimo tego, że oddaliliśmy się od siebie przez ostatnie dni martwiłam się o niego. Był dla mnie ważny.

-Nawet się nie zorientujesz a będę tu z powrotem. - pocałował przelotnie moje czoło a w moich uszach został tylko dźwięk zatrzaskiwanych drzwi.

Rozejrzałam się po domu w którym panowała cisza i spokój. Rafael jeszcze spał a ja nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić. Skierowałam się do kuchni i sięgnęłam za dzbanek z gotową kawą nalewając ją do kubka. Siedziałam na blacie patrząc przez okno. Na ulicy nie było żadnego człowieka. Raz na jakiś czas przejechał jedynie jakiś samochód. Zbierałam swoje myśli pomimo tego, że kiepsko mi to wychodziło. Czułam się jakbym na moment odpłynęła. Tak jak kiedyś miałam to w zwyczaju robić. Z tą różnicą, że już nie byłam zakochaną nastolatką i nie było na to miejsca w moim życiu. Zeskoczyłam na równe nogi i kiedy miałam w zamiarze udać się pod prysznic w całym domu rozległ się głośny dzwonek do drzwi.

Straciłam CięWhere stories live. Discover now