Forgetting Envies ~ Rozdział 21

Start from the beginning
                                        

— Nie interesuje mnie tradycja, nie interesują mnie zasady, nie interesuje mnie, kto ukończy tę szkołę i co z niej zostanie, ja walczę o życia — wysyczała przez zęby. — Chcę współpracować, Nieśmiertelny Mistrzu. Nie uważam, że w tej kwestii mamy odmienne poglądy.

Lan Wangji milczał.

Zacisnęła gniewnie pięść i ruszyła w stronę drugiej czarki.

— Porozmawiajmy na osobności. To ważna sprawa.

— A ma pani jak zapłacić? — wtrącił się Wei Wuxian.

Zwinął stworzony przez siebie rysunek — był on dostępny tylko dla jego oczu i Lan Zhana. Nie mógł pozwolić, by ktoś niepowołany interesował się jego prywatnymi sprawami, dlatego włożył go za czarną szatę. Wstał. Demoniczna energia zaiskrzyła między jego palcami.

Uczniowie wzdrygnęli się ze strachu. Słyszeli w życiu wiele na temat demonicznej energii, w rzeczywistości tylko kilku zdołało faktycznie doświadczyć tej mocy.

Zakazana.

Tylko dla wyjątkowych.

A mimo to zwyczajny uczeń, który kilka tygodni wcześniej wstąpił po raz pierwszy do Zacisza Obłoków, sprawił, że zaiskrzyła między jego palcami. Nie leżało to tylko w kwestii ich wyobraźni, ale rzeczywistych praw, którym Wei Wuxian zdawał się zaprzeczać.

— Co to za sztuczki? Siedź i nie wtrącaj się, dzieciaku. — Wygoniła go machnięciem. — To sprawa...

— CAŁEGO Zacisza Obłoków — wykrzyczał Wei Wuian. Uśmiech ani razu nie zszedł mu z twarzy. — To sprawa całej sekty. Nie tylko pani weszła na prywatny teren, naruszając zasady panujące w naszym kraju, to na dodatek zniszczyła pani własność, jakby nie patrzeć, świętego miejsca.

— Święte czy nie, ludzie giną za bramami tej przeklętej sekty i on nic z tym nie zamierza zrobić — straciła cierpliwość. Zamachnęła się w kierunku Lan Wangji. To jego odpowiedzi oczekiwała, a nie tego smarkacza, który zdawał się udawać dorosłego. Takich nienawidziła najmocniej.

— Zamierzam — wyszeptał Lan Wangji. — Dzikie trupy atakują w nocy, nie w dzień. Uczniowie to przyszli kultywatorzy, którzy będą bronić naszego kraju przed złymi siłami. Czy mamy im odbierać te cenne chwile wiedzy i umiejętności, które w przyszłości zadecydują o ich życiu i śmierci?

— Tu nie chodzi o przyszłość, ale o tu i teraz. Chodzi... — Wzięła głęboki wdech. Niepotrzebnie zaczęła od gróźb, swoim zachowaniem tylko wywołała zamieszanie, które obróciło się na jej niekorzyść. — Rozumiem. Nieśmiertelny Mistrzu, proszę o zaprowadzenie mnie do dziewczynki, którą tutaj przyjęliście.

— Czego niby chcecie od Yanli? — zapytał luźno Wei Wuxian.

— Yanli? — Imię wydało jej się obce. — Szukamy dziewczyny z zaatakowanej szkoły. Przewodniczącej, którą ostatnio widziano w towarzystwie jednego z uczniów sekty.

— Jedna z zasad sekty mówi o zakazie sprowadzania dziewczyn. Brzmi ładniej w oryginale na kamiennej ścianie, ale mniej więcej o to chodzi — wytłumaczył jej żartobliwym tonem Wei Wuxian.

Miała szczerą ochotę zakneblować tego chłopaka, aby więcej nie przerywał tej rozmowy. Już sama jego obecność denerwowała Cao Banzhai, nie przywykła do tak gadatliwych dzieciaków i nieposłuszeństwa. Czy nie istniała w tej sekcie zasada, żeby słuchać się starszych?

Oczywiście istniała, choć z punktu widzenia rzeczywistego wieku, Wei Wuxian był od niej zdecydowanie starszy i z przyjemnością wykorzystywał ten fakt.

— Mam nadzieję, że sekta jest świadoma konsekwencji w przypadku odnalezienia na terenie sekty tej dziewczyny?

— Jakich konsekwencji? — tym razem włączył się do rozmowy Lan Wangji. Uciszył Wei Wuxiana jednym machnięciem dłoni. — Niezależnie od tego, czy ta dziewczyna na terenie sekty przebywa czy nie, nie widzę powodów do wyciągania jakichkolwiek konsekwencji.

[z]Forgetting Envies ~ Mo dao zu shiWhere stories live. Discover now