Odwrócił się i uniósł dłoń na wysokość twarzy Wei Wuxiana. Zawahał się na moment. Tak nie wypadało, jako Nieśmiertelny Mistrz powinien dbać o renomę miejsca, szanować tradycję i zwyczaje, lecz nieświadomie ujął policzek chłopaka.
Zimna dłoń zetknęła się z gorącą skórą Wei Wuxian. Przez moment wpatrzyli się w siebie w milczeniu. Żaden z mężczyzn nie potrafił oddać znaczenia tej chwili, zrozumieć, z jakimi uczuciami teraz walczy.
— Lan Zhan... — wyszeptał Wei Wuxian. Zaśmiał się i przyłożył swoją dłoń do Lan Wangji. Ścisnęli się nawzajem, ogrzewając i wymieniając przyjemny dotyk.
W jednej chwili dla obu ten pusty pokój stał się niewiarygodnie przyjemny.
— Naprawdę przez dwa tysiące lat nie sprawiłeś sobie żony i paru dzieciaków — zażartował sobie. — Spędziłeś ten czas w samotności. To... przykre...
— To minęło.
— Co minęło?
— Samotność.
— Lan Zhan, wszyscy jesteśmy samotni, dlatego warto dla siebie znaleźć, z kim będziemy mogli dzielić się tą samotnością.
Lan Wangji zamknął oczy. Obniżył głowę i dotknął czoła Wei Wuxiana swoim.
— To chyba niewłaściwe — odburknął.
— Zamilcz.
— Nie każ mi, o Nieśmiertelny Mistrzu. Zbyt długo milczałem, pragnę teraz mówić — drwił sobie dalej.
— Ciszej.
— Nigdy więcej. — Ich usta znalazły się jeszcze bliżej. — Tyle razy chciałem mówić, a kazali mi milczeń. A kiedy już dali mi dojść do głosu, nagle przestali mnie słuchać. Pozwól mi się wygadać, dopiero zacząłem.
— Nie wątpię.
— Za dobrze mnie znasz, Lan Zhan, a niby tak mało czasu ze sobą spędziliśmy. — Przełknął głośno ślinę. — Żałujesz?
— Wszystkiego — odpowiedział niespodziewanie Lan Wangji.
— Miałam na myśli nas, głuptasie.
— Wszystkiego — potwierdził.
— Lan Zhan, chyba dalej...
Lan Wangji uciszył Wei Wuxiana, zamykając mu usta swoimi. Obdarzył go krótkim, ledwo wyczuwalnym pocałunkiem, który był ledwo muśnięciem, ale wystarczył, aby go poczuć. Oboje nie mieli wątpliwości w obliczu tego, do czego dopuścili.
Wei Wuxian przejechał kciukiem po policzki mężczyzny i doszedł do wniosku, że nie tylko ręce miał chłodne. Całe jego ciało spowijało niezrozumiałe zimno, co doprowadzało Wei Wuxiana do szaleństwa. Wyobrażał sobie, jakby to było cudownie, gdyby je ogrzał...
— Żałujesz? — zapytał ponownie, tym razem, co kryje się za jego uczuciami.
— Wszystkiego.
Zmrużył oczy. A więc do tego doprowadziły dwa tysiące lat rozłąki. Został przy ich tylko żal i wspomnienie pięknych chwil, które dawno przestały istnieć.
Tylko to nie oznaczało, że nie mogą stworzyć nowych.
— Idziemy spać? — Kiwnął w stronę łóżka. — Podejrzewam, że o tej porze Nieśmiertelny Mistrz może być zmęczony. Starsi ludzie powinni się wcześniej kłaść.
Lan Wangji podniósł delikatnie kąciki ust w uśmiechu. Zaprowadził młodzieńca w kierunku łoża, nie zdjęli ani jednej warstwy szat, tylko położyli się w nich obok siebie i zasnęli, nim zdążyła zgasnąć pierwsza ze świec. Cienkie światło bijące z palącego się płomyku padało na ich sylwetki stłoczone na wąskim łóżku. Z początku zachowali między sobą dystans, lecz nim chmury rozeszły się z gwieździstego nieba, Wei Wuxian wtulił się w pieść dawnego przyjaciela, rywala i... kogoś więcej.
YOU ARE READING
[z]Forgetting Envies ~ Mo dao zu shi
FanfictionPrzemijają lata, uciekają wieki, ku zapomnieniu zmierzają tysiąclecia, a melodia Chenqinga wciąż rozbrzmiewa w myślach Nieśmiertelnego Mistrza z nadzieją, że nienawidzony przez wszystkich Wei Wuxian powróci. Jednak po dwóch tysiącach lat kultywacja...
Forgetting Envies ~ Rozdział 21
Start from the beginning
![[z]Forgetting Envies ~ Mo dao zu shi](https://img.wattpad.com/cover/252878826-64-k883908.jpg)