Rozdział 11

2.5K 135 244
                                    

Podeszli bliżej i kiedy zorientowali się, że nikogo nie ma, dużo pewniej weszli na polanę. Wyglądało to jakby ktoś przygotował jakiś rytuał. Gdzieniegdzie rozstawione były zapalone świece. Na patyk wbity był jakiś obraz.

-Cholera! Hannah!- Wrzasnęła Lilly i pobiegła przed siebie.

-Richy!- Zawołał Phil i pobiegł za nią.

-Mamy ich! Wezwijcie policję i pogotowie!- Jake poinformował resztę grupy.

Oboje byli przywiązani do drzew, za ręce i nogi. Wyglądali na nieprzytomnych. Na ich twarzach widać było ślady pobicia. Ich ubrania były całe poszarpane. Byli brudni i gdzieniegdzie było widać odrapania i skaleczenia.

-Jake! Pomóż mi ją zdjąć!- Lilly wrzeszczała i płakała jednocześnie.

Chłopak podbiegł do niej, podtrzymywał Hannah, a Lilly odcinała linę, na której była przywiązana. Polly pomagała Philowi w oswobodzeniu Richy'ego. Opadli bez życia na ziemię. Cucili ich za pomocą wody i lekkich uderzeń w twarz.

Polly odsunęła się nieco, żeby nie odbierać Richy'emu powietrza. Odwróciła się i zauważyła, że na pal nabite zostało zdjęcie. Było to zdjęcie kobiety o szmaragdowych oczach. Nie miała wątpliwości, to była Jennifer.

-Ludzie!- Dziewczyna zwróciła na siebie ich uwagę.- Ten zwyrol chciał, żeby widzieli jej twarz!- Powiedziała wskazując na zdjęcie.

-To wszystko wygląda jak jeden, pierdolony rytuał!- Wrzasnął Phil.

-Nawet nie chcę myśleć o tym, co planował im zrobić!- Lilly zacisnęła pięści.

-Później będziemy o tym rozmawiać- uciął Jake.- Najpierw im pomóżmy.- Przywołał wszystkich do porządku.

Phil przez cały czas cucił Richy'ego. Poprosił Polly, żeby pomogła przewrócić go na bok. Ostrożnie przesunęli chlopaka. Richy nagle odkaszlnąl.

-Boże, Richy! Ty żyjesz!- Polly zawołała ze łzami w oczach i pochyliła się nad chłopakiem.

-Są blisko- wyszeptał i zemdlał.

Dziewczyna automatycznie wstała i wzięła pistolet do ręki. Oddaliła się kawałek od swoich towarzyszy i z całych sił obserwowała otoczenie. Musiała być bardzo czujna.

-Ona nie oddycha!- Wołała Lilly, pochylała się i przytulała swoją bezwładną siostrę. Spanikowała. Nie wiedziała co ma zrobić.

Phil jednym ruchem odsunął ją od Hannah. Kazał Jake'owi uciskać jej klatkę piersiową, a sam robił jej sztuczne oddychanie. Jako jedyny zachował zimną krew.

-No dalej! Oddychaj!- Mówił przez łzy Jake.

Mijały minuty, które dłużyły się jak godziny. Wreszcie Hannah mocno zachłysnęła się powietrzem, a Jake położył głowę na jej nogach i zaczął płakać. Wpatrywała się w niego ledwo otwierając powieki.

-Jake? Wiedziałam, że po mnie przyjdziesz.- Pogładziła go delikatnie po włosach.

-Hannah! Całe szczęście, że żyjesz!- Zdjął z siebie bluzę i okrył dziewczynę.

-Tak się martwiłam!- Zapłakana Lilly ocierała jej zranione czoło.

-Lilly.- Hannah z trudem wyciągnęła do niej dłoń.- To jest TEN Jake.- Majaczyła pod nosem.

-Wiem Hannah, wiem.- Lilly gładziła ją po głowie i pozwoliła odpoczywać, pilnując przy tym, żeby nic się z nią nie działo.

Polly nie miała zamiaru w tym momencie do nich podchodzić. Chciała im dać chwilę prywatności. Wiedziała, że jeszcze przyjdzie czas, żeby porozmawiać z Hannah. Poza tym nadal musiała być czujna. Niewiadomo, co jeszcze może się wydarzyć.

Duskwood: Part IWhere stories live. Discover now