Rozdział 7: Komplikacje

13 2 1
                                    

          Czas pędził, jak oszalały. Do ślubu został tydzień, a Kouyou niczym dziecko, dostał szlaban i musiał siedzieć zamknięty w pokoju. Czasami ktoś go odwiedzał, jednak strażnicy pilnowali jego pokoju jak oka w głowie. Nikomu nie powiedział o tym, czego się dowiedział od wiedźmy Clee, mając nadzieję, że Violet sobie poradzi. W końcu nawet Takanori się z nią nie widywał, od kiedy zaczęła go wyrzucać, razem z dostawą krwi, a wtedy ten zaprzestał odwiedzin.
Stał przy oknie, patrząc głupio przed siebie. W końcu ta stara baba kazała mu czekać...
-Tylko na co? Na cud? -Zapytał sam siebie, dokańczając głośno myśl. Nagle usłyszał pukanie, a ku jego zaskoczeniu do pokoju weszła Lisa.
-Musimy porozmawiać. -Rzekła kobieta, zamykając za sobą drzwi, które od razu zostały zamknięte na klucz.
-Spokojnie, nie zwieje przed ślubem, nawet nie mam jak. -Wampir wzruszył ramionami.
-Ślubu nie będzie. -Te słowa sprawiły, że brunet stanął na równych nogach. Czyżby cud, na który czekał właśnie się zdarzył?
-O czym ty mówisz? -Zapytał niepewnie, podchodząc do niej.
-Musze stąd uciec, zniknąć, rozpłynąć się w powietrzu, ale nie wiem jak. Przecież jak się dowiedzą, będzie po mnie. -Lisa była bliska płaczu. Kouyou od razu domyślił się o co chodzi. Podszedł do niej i ją przytulił.
-W sumie, to moje gratulacje, ale wiesz, że ucieczka stąd jest niemożliwa. Powinniśmy oficjalnie odwołać ślub.
-Nie. -Blondynka odsunęła się od niego. -Akira jest szanowany, tylko dlatego, że się z tobą przyjaźni. Moja rodzina go nie zaakceptuje i jak zrobimy to oficjalnie, to twój ojciec go ujawni.
-O czym ty mówisz? Akira nie zrobił przecież nic złego. No poza tym, że zrobił Ci dziecko, ale to już inna kwestia. -Uruha wzruszył ramionami, patrząc jak kobieta przysiadła na parapecie.
-Bo ty o niczym nie wiesz. Kilka lat temu, po zniknięciu mojej ciotki, kiedy już każdy uznał, że zginęła z rąk nieumarłych, twój ojciec wysłał mnie, Akirę i Takanoriego do piekła. Mieliśmy włamać się do szpitala i podmienić strzykawkę z znieczuleniem, na truciznę. Akira stał na czatach, Takanori podmienił strzykawki, a ja do pewności miałam się przebrać za pielęgniarkę i ją podać. To była Eveline Helvetti, a ja chwilę po fakcie zorientowałam się, że to Meredith. Przez kilka godzin obserwowałam, jak moja ciotka umierała w męczarniach, zarazem rodząc dziecko. Nigdy nie potrafiliśmy sobie tego wybaczyć, chociaż Oni wtedy nie wiedzieli, kim była Eveline. W końcu chłopaki poszli za tobą, a ja wyjechałam do Europy, próbując o tym zapomnieć, jak i o tym, że kiedyś zostanę twoją żoną i będę musiała spojrzeć Ci w twarz, kłamiąc, że nic nie wiem o jej śmierci. -Lisa przerwała na chwilę, powstrzymując łzy. Oparła głowę o szybę.
-Dlaczego nie powiedzieliście mi o tym wcześniej? Przecież jeżeli ktoś was wyda...
-To nie koniec, jeżeli chodzi o Akirę. -Kobieta mu przerwała. -Kilka lat później będąc tutaj na chwilę, spotkaliśmy się z Akirą, od wtedy jesteśmy razem. Tylko... Pamiętasz, jak zniknął na kilka dni? Do teraz nikt nie wie, co się z nim działo. Ja wiem, wpadł wtedy w szał i na nieszczęście zaatakował sześcioletnią Violet, a znasz kodeks. Nie mamy prawa atakować dzieci, pod karą śmierci. Jeżeli twój ojciec go ujawni, zostanie skazany na śmierć przez demony, jak i wampiry. -Po tym wyznaniu Kouyou przez chwilę zbierał myśli. Nie mógł uwierzyć, że ukrywali to przed nim przez tyle lat. Patrzył na kobietę ze zrezygnowaniem w oczach, aż wpadł na pewien pomysł.
-Chodź. -Rzucił, podchodząc do drzwi, w które zapukał. -Do mojego ojca, już. -Powiedział, kiedy tylko strażnik pojawił się w drzwiach. Odprowadzeni w końcu znaleźli się w gabinecie jego ojca.
-Widzę, że macie coś ważnego. -Rzekł starzec, rozsiadając się wygodnie w swoim fotelu.
-Ślubu nie będzie. -Rzucił Kouyou ostrym tonem.
-Żartujesz sobie? Tego ślubu nie da się odwołać. -Mistrz spojrzał na syna i jego narzeczoną znad swoich okularów.
-Lisa kocha Akirę, a ja kocham Violet. Oficjalnie odwołasz ślub, jeżeli nie, ujawnię Cię.
-Nic na mnie nie masz. -Starzec wrócił do poprzedniej pozycji, patrząc na syna z pogardą.
-Lord Helvetti na pewno będzie zadowolony, kiedy dowie się, że sam kazałeś zabić Eveline, oraz że kazałeś Akirze zaatakować Violet, kiedy miała sześć lat. Jak myślisz, komu uwierzą? Tobie, czy mnie? -Kouyou z zadowoloną miną uniósł brew ku górze, patrząc jak jego ojciec się zmieszał.
-Mieliby Ci uwierzyć, bo przeleciałeś młodą Helvetti? Daruj sobie.
-Uwierzą mi, bo mam dowody i świadków. Udowodnienie Ci winy przy śmierci Eveline to łatwizna. Tak samo, jak udowodnienie, że specjalnie zablokowałeś dostawy dla Akiry by wpadł w szał, że specjalnie nakierowałeś go na dom Helvettich, kiedy mała Violet bawiła się w ogrodzie. Przespałem się z Violet, więc wiem o jej bliźnie z tamtego letniego wieczora. Także ty odwołujesz ślub w trybie natychmiastowym, a ja milczę. -Po tych słowach Kouyou chwycił Lisę za rękę, by jak najszybciej opuścić gabinet. Prowadził ją aż do wyjścia, a kiedy poczuł świeże powietrze, odetchnął z ulgą.
-Kouyou, nie musiałeś. -Powiedziała Lisa, spoglądając na niego.
-Szantaż to najlepszy sposób, a dzięki tobie mam na niego mocne zarzuty. -Prawokrwisty uśmiechnął się szeroko.
-Ale wiesz, że to drugie to nieprawda.
-Po części to prawda. Naprawdę zablokował Akirze dostawy krwi, wiedząc, że ten nie radzi sobie z polowaniem. Reszta też łatwa do udowodnienia. Ojciec wie, że się z tego nie wywinie, więc w końcu jesteśmy wolni.
-Dziękuje. -Lisa odwzajemniła uśmiech.
-Nie ma za co, a teraz wybacz, ale muszę coś załatwić. Mam nadzieję, że nie jest za późno. -Po tych słowach Kouyou spojrzał na znikającą barierę, po czym sam zniknął.
-Oby wam się udało...

Undead HeartsWhere stories live. Discover now