Rozdział 4: Zagrożenie

18 2 1
                                    

          Kolejny miesiąc minął w nieustannym oczekiwaniu, aż prawokrwisty się wybudzi. Takanori czasami odwiedzał demonice, by sprawdzić, jak ma się jego przyjaciel. Kiedy Kouyou zaczął gorączkować Violet spodziewała się najgorszego, a przez ponad dwa tygodnie wysoka temperatura, nie spotykana nawet u pełnokrwistych się utrzymywała, plus rana po zadrapaniu ciągle się ślimaczyła, chociaż w ciągu ostatnich dni zaczęła się w końcu goić.
Brunetka pamiętając słowa wokalisty starała się jakoś „karmić" wampira, by nic nikomu się nie stało, kiedy się wybudzi, jednak pomysł ze strzykawką nie powiódł się. Uruha z dnia na dzień stawał się coraz bledszy, a jego twarz jakby coraz bardziej się zapadała, wyglądał już gorzej niż trup. Gdyby tak policja wbiła jej teraz na mieszkanie, mogłoby się zrobić ciekawie.
          Tego wieczora jak w sumie codziennie, Violet siedziała przy wampirze, zajmując się nim. Ucieszył ją fakt, że gorączka już kolejny dzień nie wracała, a rana naprawdę wyglądała już o wiele lepiej. Nagle poczuła charakterystyczny chłód, ale nie przejęła się tym, pomyślała, że to po prostu Takanori przybył w odwiedziny transportem teleportacyjnym, oj jak bardzo się myliła.
-Wielki Pan Takashima taki bezradny, kto by pomyślał. -Dziewczyna usłyszała za sobą głos Akiry. Jego akurat dobrze nie znała, ale czując jak ten stojąc za nią, odgarnia jej włosy, przełknęła głośno ślinę.
-Czego chcesz? -To pytanie musiało zabrzmieć naprawdę naiwnie, skoro wampir się zaśmiał.
-Kouyou jest samolubem, nie wiedziałaś? Chce Cię tylko dla siebie, a przecież wszyscy powinni się dzielić, szczególnie takimi zdobyczami. -Wypowiadając te słowa Akira przesunął palcami wzdłuż jej szyi. Violet natychmiast wstała, stając twarzą w twarz z basistą. Wystarczyło, że na ułamek sekundy spojrzała w jego oczy, by ten skutecznie ją unieruchomił.
-Grzeczna dziewczynka. -Mruknął mężczyzna, chowając twarz w zagłębieniu jej szyi. Dziewczyna jakimś cudem odzyskała władze nad swoim ciałem, z całej siły odpychając wampira od siebie.
-Wynoś się. -Warknęła Violet, szybkim krokiem zmierzając w stronę drzwi. Już miała chwycić za klamkę, gdy poczuła silny uścisk mężczyzny na nadgarstku.
-Nie mam takiego zamiaru. -Akira pociągnął dziewczynę za rękę z całej siły do siebie by zaraz mocno ją objąć. -Z przeznaczeniem nie wygrasz, złotko.
-Puszczaj! -Brunetka próbowała się wyrwać z uścisku, jednak na marne. Nawet nie spostrzegła, kiedy, a poczuła charakterystyczny ból, wbijających się w jej szyję kłów. Akira brutalnie wbijał się w jej szyję, a dziewczyna przed oczami miała wydarzenia sprzed lat. W dodatku ten zapach... Do Violet dotarło, że to ten sam wampir, który zaatakował ją, kiedy miała sześć lat. Od razu znieruchomiała patrząc w stronę nieprzytomnego Kouyou, a po jej policzku spłynęła łza.
-Grzeczna dziewczynka. -Powiedział basista, kiedy skończył i tak samo jak lata temu pogłaskał jej po głowie, po czym po prostu zniknął. Brunetka jeszcze przez chwilę stała, nie wierząc w to, co się przed chwilą stało i... Dlaczego nagle nabrała ochoty na... Krew?

          Minęły kolejne dwa dni, w ciągu których nic się nie zmieniło. Violet starała się nie myśleć o wydarzeniach z tamtego wieczora ani o krwi, która ciągle w myślach ją prześladowała. Dobra, coś jednak się zmieniło, ktoś ją odwiedził, a tym kimś była Cassidy. Starsza brunetka non stop opowiadała o jakimś facecie, którego poznała jakieś dwa tygodnie temu. Z jej historii fioletowo oka zaraz połączyła fakty.
-Em, Cass, nie wiem czy to dobry pomysł, żebyś się z nim umawiała. -Stwierdziła Violet z niezadowoloną miną.
-Dlaczego niby nie? Bo jest sławny. -Cassidy uniosła brew ku górze. "Nie, dlatego że jego przyjaciele to wampiry idiotko" -Pomyślała Violet, wiedząc, że przyjaciółka nie czyta jej teraz w myślach.
-Nie, tylko wiesz... -Nagle młodszej przerwał jakiś huk z jej pokoju.
-Co to było? -Zapytała starsza, kierując wzrok w stronę, z którego wydobył się hałas.
-A, to nic. Pewnie sąsiedzi coś znowu remontują. -Fioletowo oka miała nadzieję, że to wystarczy, by odciągnąć uwagę Cassidy, ale zaraz huk się powtórzył.
-Idę zobaczyć. -Rzuciła starsza brunetka i ruszyła w stronę pokoju.
-Cass, nie! -Violet rzuciła się za nią, jednak nie zdążyła. Cassidy otworzyła drzwi, w których pojawił się Kouyou.
-Cholera, wampir. -Rzuciła przerażona brunetka, patrząc w czerwone oczy prawokristego.
-Taa, w dodatku cholernie głodny... -Młodsza przełknęła głośno ślinę, patrząc jak mężczyzna się do niej zbliża. Nagle Kouyou przyparł ją do ściany, wbijając kły w jej szyję. Violet wiedziała, że Uruha nie jest w stanie się kontrolować, że nawet nie myśli, ale to cholernie bolało przez fakt, że trafił w to samo miejsce, w które Akira wbił się dwa dni wcześniej.
-Violet... -Przerażona Cassidy patrzyła na cały ten obrazek, a kiedy chciała odsunąć wampira od swojej podopiecznej, ta ją odsunęła.
-Zostaw... -Szepnęła fioletowooka, czując, jak zaczyna jej się kręcić w głowie. -Puść, błagam... -Dodała po chwili, zaciskając dłoń na ręce wampira, ale to nic nie dało. -Kouyou, błagam... -Violet nagle osunęła się po ścianie. Przerażona Cassidy patrzyła jak oczy gitarzysty zmieniają kolor na ciemny brąz, niemalże czekoladowy.
-Violet! -Krzyknął Kouyou, od razu podnosząc demonicę. Mimo, że czuł obecność starszej kobiety, w ogóle nie zwrócił na nią uwagi.
-Ktoś mi w końcu wytłumaczy, o co w tym wszystkim do cholery chodzi? -Zapytała Cassidy, jednak bezskutecznie.

Undead HeartsWhere stories live. Discover now