Rozdział 3: Bliskie spotkanie

23 2 3
                                    

          To już dwa tygodnie, od kiedy wampir się do niej wprowadził. W międzyczasie Kouyou udało się zaspokoić głód demonicy. W sumie nie musiał jej przekonywać, postawił ją przed faktem dokonanym. Trzy noce po spotkaniu z Michaelem złożyli mu oboje wizytę. Ale wampir nie pił jego krwi, pewnie była by ohydna. Po prostu, najpierw go zabił, wpuszczając w jego krwioobieg swój jad, który dla chłopaka było trucizną. Na chwilę się nawet przebudził, ale to były ostatnie sekundy jego życia. A kiedy Violet pożywiła się jego duszą, kazał jej wyjść z pokoju. Jakież musiało być zdziwienie personelu, gdy znaleźli ciało chłopaka rozerwane na strzępy.
Dziewczyna musiała przyznać, że mimo iż tego nie chciała, dusza Michaela zaspokoiła jej głód. Była wdzięczna wampirowi.

          Przez te dwa tygodnie udało jej się ukryć obecność prawokrwistego w swoim mieszkaniu, a szczególnie przed Cassidy. Ta przecież zaraz by poleciała do jej ojca by uprzejmie donieść o jej nowym współlokatorze. Zazwyczaj, kiedy ciemnowłosa przychodziła, Kouyou był w pracy, a rzeczy pozostawione przez niego tłumaczyła przyjaciółce, że znalazła sobie jakiegoś faceta do zabaw, co w sumie uspokoiło Cassidy. Starsza demonica zauważyła, że stare zachowanie Violet powróciło. Może to wszystko to była wina głodu?
Tego dnia też tak było. Cassidy przyszła do Violet koło południa, kiedy Uruha był w studiu. Już nie zadawała pytań o męska koszulę pozostawioną na oparciu fotela w salonie. Jak dobrze, że wampiry nie zostawiają swojego zapachu na ubraniach.
-Słyszałaś, że Michael nie żyje? -Cassidy ją wcześniej o to nie pytała. Ale kiedy widziała brunetkę przed jego śmiercią, oczy Violet świeciły niczym bożonarodzeniowe lampki, zaczęła łączyć fakty.
-Em, tak. To musiało być straszne. -Odpowiedziała dziewczyna, udając zaskoczoną. No przecież nie powie jej, że widziała jego śmierć, a tym bardziej, że pomógł jej wampir.
-Coś rozerwało jego ciało na kawałeczki. Violet, czy ty masz z tym coś wspólnego?
-Nie, coś ty. - Fioletowooka zaśmiała się głupkowato, jak Cassidy mogła ją podejrzewać o coś takiego?
-Violet. Nie polujesz, bo ścigają Cię wampiry, a nagle jesteś najedzona. Fakt, ktoś musiał Ci pomóc, bo nie masz jeszcze na tyle siły, by rozczłonkować ludzkie ciało. Co ty próbujesz przede mną ukryć?
-Mega przystojnego demona, który o dziwo nie ma pojęcia o tym kim jestem. -Skłamała. Musiała, chociaż tak bardzo chciała jej powiedzieć prawdę, a szczególnie chciała się komuś wygadać o swoich uczuciach. Tak, uczuciach, bo od kilku dni, będąc blisko Kouyou jej serce biło jak szalone, a kiedy podchodził do niej, niemalże przylegając do jej ciała, czuła charakterystyczne uderzenia gorąca. Niewiarygodne, że zakochała się w nim w tak krótkim czasie. Ba! Że w ogóle się zakochała. A może to syndrom Sztokholmski? Ale przecież Uruha jej nie więził, w ogóle nie zachowywał się jak oprawca. Po prostu z nią mieszkał, pilnując, by inne wampiry się do niej nie zbliżały.
-Nie mówiłaś mi, że to demon. -Cassidy potrzebowała chwili, by słowa młodszej przyjaciółki do niej dotarły. -Wiesz, co będzie jak się dowie?
-Nie martwię się tym co będzie. Za niedługo znowu trzeba będzie się przenieść, więc zniknę z jego życia, jak gdyby nigdy nic. -Violet wzruszyła ramionami. Z tymi przenosinami miała rację, jednak tak bardzo nie chciała. Chciała być blisko... Kouyou. Zawdzięczała mu w sumie życie, ale i wiele innych rzeczy. Kiedy zmęczenie zmuszało ją do snu, a śniły jej się koszmary, co zdarzało się często, wampir przychodził do niej i kładł się obok, przytulając ją do siebie, a jego wolne bicie serca ją uspokajało.

          Cassidy nie gościła u Violet długo. Tuż przed powrotem Kouyou wyszła, więc nawet się nie minęli. W wolnym od wampira czasie, jako że ludzkie jedzenie też było im potrzebne, zabrała się za przygotowanie jakiegoś jedzenia. Nie dość, że prawokrwisty zrobił sobie z niej stołówkę, to jeszcze gosposię, dobre żarty, co nie? A propos stołówki. Dawka krwi, którą ostatnio z niej spił wystarczała na dwa tygodnie, a dwa tygodnie mijały właśnie dzisiaj. „Szlag" pomyślała, przykładając dłoń do swojego ramienia, przypominając sobie uczucie ugryzienia. No, ale Pan każe, sługa musi. Po niedługim czasie usłyszała, jak ktoś wchodzi do mieszkania, oczywiście nie mógł to być nikt inny jak Uruha właśnie. Mężczyzna odłożył gitarę i ruszył w stronę kuchni. Widząc Violet stojąca przed lodówką i zastanawiającą się co ugotować, objął ją od tyłu, nosem przesuwając wzdłuż jej szyi.
-Głodny? -Zapytała dziewczyna, a oboje wiedzieli, że chodzi o krew.
-Ostatnio byłaś bardziej zdecydowana. -Odpowiedział Kouyou, opierając podbródek o jej głowę. Czy On musiał się nią tak bawić? Chociaż Kouyou mógł pomyśleć tak samo. Violet z jednej strony chciała, żeby się odsunął, ponieważ miała wrażenie, że serce jej zaraz wyskoczy, ale z drugiej, chciała być jak najbliżej wampira.
-To było poprzednim razem. -Odpowiedział Violet, odchylając głowę w bok. -Miejmy to za sobą.
-Nie tym razem kochaniutka. Chociaż raz zróbmy to porządnie. -Kouyou uśmiechnął się pod nosem. Chwytając dziewczynę za rękę, pociągnął ją w stronę salonu. Usiadł na kanapie i ku jej zaskoczeniu, usadził ją sobie na kolanach. Przez chwilę patrzył w te jej piękne fioletowe oczy, ale z uczuciem jakim ją darzył. Brunetka nie potrafiła się oprzeć. Jego wzrok wręcz ją przeszywał. Mężczyzna zdjął jej koszulkę, zaskoczony brakiem sprzeciwu z jej strony. Następnie pozwolił jej się w niego wtulić, po czym kładąc dłoń na tyle jej głowy, lekko ją odchylił w bok. Jak zwykle zaczął całować jej szyję, czasami przesuwając po niej językiem lub schodząc pocałunkami na jej ramię. Dziewczyna poczuła, jak podniecenie przeszywa jej ciało. Wtuliła się w niego jeszcze bardziej, kładąc dłoń na jego przedramieniu, słuchając wolnego bicia jego serca. W pewnym momencie coś rozproszyło uwagę wampira. Czy z ust Violet właśnie wydobył się cichy jęk? Kouyou zadowolony z takiego obrotu sprawy kontynuował pieszczoty na jej skórze. W końcu wysunął kły, wbijając je w jej szyję. Tak bardzo tęsknił za tym smakiem, a podniecenie dziewczyny sprawiało, że był jeszcze bardziej wyraźny, jednak nadal nie potrafił rozpoznać tego jednego smaku, który tak pieścił jego podniebienie.
Gdy skończył, spokojnie zasklepił ślady na jej skórze swoją śliną, a powoli podnosząc głowę, zauważył, że dziewczyna... Zasnęła. Cicho chichocząc pod nosem wziął ją na ręce i zaniósł do jej pokoju, gdzie ułożył ja na łóżku. Postanowił jej nie przeszkadzać, więc jedynie przykrył ją kocem i wyszedł z pokoju, zajmując się swoimi sprawami.

Undead HeartsWhere stories live. Discover now