Forgetting envies ~ Rozdział 20

Zacznij od początku
                                        

Nieśmiertelny Mistrz nie śmiałby zapomnieć.

Te kwiaty były symbolem utraconego szczęścia, którego później poszukiwał przez dwa tysiące lat. Wraz z zapachem Uśmiechu Cesarza zachowywał w sobie każdy, nawet najmniejszy, odłamek wspomnień dzielonych z Wei Wuxianem. Było ich niewiele. Nie znali się tak dobrze, jakby tego pragnął, ale to nie oznaczało, że zapomniał.

— Jesteś najlepszy, Lan Zhan! — pochwalił mężczyznę Wei Wuxian, jego wyznanie popłynęło prosto z serca.

— Hm — zgodził się nieśmiało. — Ty też.

Twarz Wei Wuxiana zbladła.

— Nie, nie jestem — odpowiedział ostrożnie, bacząc na słowa, które nieustannie go śledziły. — Przyznaj, Lan Zhan, tylko się pojawiłem i już sprowadzam kłopoty. He... Może rzeczywiście jestem potworem. ewentualnie przyciągam niewiarygodne pokłady pechu.

— To nieprawda.

— Oj, Lan Zhan, pocieszaj mnie, pocieszaj, ale tym nie zmienisz prawdy. Gdzie się nie pojawię, tam sprowadzam kłopoty. Ludzie umierają, świat ogarnia zniszczenie, tracę dom... To wiele jak na parę dni, odkąd prawda wyszła na jaw.

Lan Wangji milczał.

Spokojne spojrzenie zwrócił ku czerwonemu sklepieniu wśród blasków zachodzącego słońca. Dzień się kończył, miała nastać noc, a potem zapowiadał się kolejny dzień. Powtarzający się cykl symbolizował przemijanie, uciekający przed każdym człowiekiem czas i starzenie. Dla Lan Wangji kolejny dzień stawał się nowym dniem, na który czekały zmiany.

— Nie wiń słońca za przemijanie. To nie ono dyktuje czas, słońce wskazuje jedynie, że ten czas płynie.

Wei Wuxian wybuchnął zduszonym śmiechem. Przeturlał się z tego wszystkiego na bok, z trudem wytrzymując kolkę, która złapała go w boku. Bolała chłopaka potwornie.

— Lan Zhan... — wysapał. — Lan Zhan, w dzisiejszych czasach nikt nie wini słońca. Raczej wszyscy narzekają na poniedziałek, że muszą chodzić do pracy, a czekają do weekendu. Jesteś najlepszy Lan Zhan!

Podniósł się do pozycji siedzącej.

Nic nie zmieniło się w jego postawie, nikogo nie przywrócił do życia, nie naprawił powstałych szkód, a mimo to zrobiło mu się na sercu lżej. Na moment zapomniał o dręczących go niepokojach za sprawą Lan Zhana. Nigdy by się nie spodziewał, że mistrz sekty Lan kiedykolwiek będzie miał na niego taki wpływ...

— Idziemy? — zaproponował Lan Wangji.

Podał swoją dłoń, pochylając się nad Wei Wuxianem.

Chłopak nie wahał się ani sekundę. Chwycił Lan Zhana i pociągnął w swoją stronę, ale Nieśmiertelny Mistrz nie należał do zwyczajnych przeciwników. Ledwo przesunął mężczyznę do siebie, gdy nagle Lan Wangji szarpnął Wei Wuxianem. Przerzucił chłopaka przez ramię i jakby nic się nie wydarzyło, wrócił na plac ćwiczebny.

— Lan Zhan, jakiś ty silny, jakiś męski, jaki niezwykły — droczył się z nim Wei Wuxian. Wygodnie ułożył się na ramionach mężczyzny, opierając łokciem o bark. Lan Wangji chwycił go w mocnym uścisku, wiec nie obawiał się, że spadnie.

— Milcz.

— Chcesz mnie uciszyć, o niesamowity mistrzu Lan. Twoja niesamowitość mnie zawstydza, jeszcze chwila i rzucę się w twoje ramiona. Oj, przepraszam, już znajduję się w twoich ramionach. Wyprzedziłeś mnie!

Ucho Lan Wangji zaczerwieniło się ze wstydu.

Pozostali uczniowie udali się na spoczynek do swoich pokoi oddalonych od placu ćwiczebnego i ogrodów. Oprócz Lan Shizhuia i A—Qing nikt nie powinien ich usłyszeć, ale Lan Wangji i tak miał wrażenie, ze za chwilę ktoś wyskoczy zza krzaków. Nie potrafiłby się wytłumaczyć przed swoimi podopiecznymi.

[z]Forgetting Envies ~ Mo dao zu shiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz