stress talk

562 90 190
                                    

I crave a love that drowns oceans

▫☽┈▫❅▫┈☾▫

Kiedy Nick był w łazience, Karl siedział na skraju łóżka, ledwo trzymając powieki otwarte. Był wykończony, a duchota powoli go zabijała. Dotykał swoich delikatnie opuchniętych ust dłonią, spoglądając na swoje stopy opuszczone na miękki, jasny dywan. Był śpiący, wcześniej praktycznie zasnął w ramionach Nick'a, ale przebudził się gdy ten wymknął się z jego uścisku, uciekając za potrzebą do łazienki. 

Westchnął głucho, czując jak kręci mu się w głowie. Wstał na chwiejnych nogach i podszedł do okna, otwierając je na oścież. Chwilę przy nim stał, pozwalając zimnemu powietrzu owiewać jego rozgrzane od emocji i dotyku ciało. Miał ochotę zapalić, ale za żadne skarby nie wiedział, gdzie podział fajki. Nie miał siły ich szukać, więc wrócił do łóżka. Przymknął oczy, ale po chwili je uchylił, spoglądając w stronę drzwi. Chciał się upewnić, czy aby na pewno były zamknięte, żeby Patches nie mogła przez nie wejść, nie chciał jej narażać ze względu na dalej otwarte okno. Miał takie wrażenie, jakby był pijany, więc nawet nie spostrzegł, kiedy sen zaczął przejmować nad nim kontrolę. Jakby pocałunki Nick'a same w sobie zdążyły go upić czy znarkotyzować. 

Chwilę potem Nick wszedł do pomieszczenia, spoglądając na chłopaka śpiącego na łóżku. Podszedł do niego z uśmiechem na ustach, kładąc mu dłoń na czole, chciał sprawdzić, czy ten już w miarę ostygł. Samemu było mu jeszcze ciepło przez wcześniejsze pocałunki, więc jego ciało jeszcze nie odczuwało żadnej różnicy temperatur. Jakby był żywą pochodnią, oczywiście z dalej lodowatą skórą. Mimo wszystko przykrył młodszego kołdrą i chwycił kubek ze swoją gorzką, teraz już zimną kawą w dłoń, wychodząc z pokoju. Nawet nie zwrócił uwagi na to, że nie domknął drzwi. 

▫☽┈▫❅▫┈☾▫

Nick popijał swoją kawę, wtulając się w oparcie beżowej kanapy w salonie swoich przyjaciół. Naprzeciwko niego siedział Clay, który wlepiał w niego specyficzne spojrzenie, uśmiechając się przy tym praktycznie cały czas. Była już noc, a ich oświetlał tylko telewizor, z którego wydobywały się dźwięki starej komedii romantycznej. 

-Przestań się na mnie gapić -warknął cicho Nicholas, zakrywając sobie twarz dłońmi, czuł się dziwnie wiedząc, że jeszcze kilka godzin temu blondyn był świadkiem tego, jak się z kimś całował. 

-Racja, od razu powinienem cię pierdolnąć -odpowiedział blondyn, spoglądając na parę unoszącą się z jego kubka z truskawkową herbatę -Czemu mi nie powiedziałeś, że serio go kochasz? Czuję się zdradzony i pominięty, jako twój najlepszy przyjaciel. 

-Kocham go?-Spytał Nick, ale pytanie nawet nie był skierowanie do jego rozmówcy. Zadał je tak cicho i z tak strasznie przejętym tonem głosu, że po plecach Clay'a mimowolnie przeszły ciarki. Sapnap patrzył przed siebie, wyglądając jakby przez jego umysł właśnie przechodziły tysiące myśli, wspomnień czy rozmów. Chłopak właśnie uświadamiał sobie coś, co przeczuwał od dawna, ale myśl o tym i tak zalała jego organizm powodzią emocji -Kocham go. 

-Czasami zapominam, że jeszcze nigdy nie byłeś w żadnym związku, a ostatnią osobą na jaką ulotnie spojrzałeś bo ci się spodobała to była wychowawczyni w przedszkolu -Parsknął Clay, przewracając oczami -Ale teraz chyba jednak czujesz coś więcej, niż dziecięce przywiązanie do Pani Maryli, bo pozwoliła ci nie zjeść marchewki z obiadu, prawda? 

-To uczucie jest jak tonięcie - westchnął Nick, przecierając swoje oczy dłonią. Dalej nie umiał opisać w słowach tego co przechodził. To uczucie było jak woda, dostająca się w każdy zakamarek zanurzonego w niej ciała -Ale nie możesz umrzeć.

Pochłania cię całego, czujesz tą dziwną ekscytację wszędzie, w brzuchu, płucach, dłoniach czy głowie. Mrowi czubki twoich palców, sprawia, że czujesz jak twoje płuca rozrywane są przez charakterystyczny dla tej osoby, którą lubisz zapach, twoje oczy są wiecznie nieobecne, głowa pęka od nadmiaru myśli, całe ciało zalewa się co chwila falami potu i ciarek, a najlepsze jest to, że mimo tego wszystkiego i tak lubisz to uczucie. Chcesz czuć tego więcej i intensywniej. 

-Nigdy nie myślałem, że kiedykolwiek zobaczę cię zakochanego -szepnął cicho Clay, a na jego ustach powoli pojawił się naprawdę szczery, ale jednocześnie tak bardzo unikatowy uśmiech. 

Widząc swojego przyjaciela w takim stanie, zwyczajnie zbierało mu się na płacz, ale nie ten smutny. Chciało mu się płakać tymi łzami, które potrafiły przepalać skórę i myśli, łzy szczęścia, ze wzruszenia były tymi, których nie lubił najbardziej, bo tylko one potrafiły dotknąć dna jego duszy. Nigdy w swoim życiu przez jego głowę nie przeszła myśl, że Nick zdoła się zakochać. Chłopak był na swój sposób wrażliwy i naprawdę uczuciowy, ale romantyczna miłość nigdy nie była czymś, czego chciał.

Odpychał każdego, kto tylko próbował wykupić sobie miejsce w jego życiu, a gdzieś tam, w tym cholernym Brighton nagle sam z siebie podszedł do odpowiedniej osoby, jakby jego organizm wiedział, że to właśnie ona zdoła wzbudzić w nim tę specjalną iskrę. 

Nicholas spojrzał na niego nieostrym spojrzeniem, wywracając oczami, gdy ten zaczął udawać, że płacze. Clayton zakrył sobie twarz dłońmi, na które zaciągnął rękawy swojego golfu. Głowę przekrzywił w dół, co chwila pociągając teatralnie nosem, chociaż jego oczy rzeczywiście już dawno były wilgotne.  Nick rzucił w niego poduszką, w ramach próby przekonania go do zaprzestania odgrywania scenki.

-Ja nie żartuję -stwierdził Clayton, podnosząc jedną swoją dłoń do góry, a drugą przyłożył do swojego serca -Zaraz naprawdę będę płakał. 

Nicholas jedynie krzywo się uśmiechnął, ale odłożył następną poduszkę jaką trzymał już w swojej dłoni. Westchnął głucho, spoglądając w biały sufit. Kompletnie nie wiedział co powinien robić dalej i czego tak właściwie oczekiwał od Jacobs'a, w końcu nie chciał skończyć jak Punz, tłumiący w sobie wyznanie miłości. 

-Dobra, skoro teraz już oboje wiemy, że go kocham -szepnął Nicholas, uważnie analizując każdą najmniejszą iskrę podekscytowania w zielonych oczach Clay'a -Lepiej powiedz mi, jak ja mam mu to wyznać, bo na samą myśl mnie skręca. 

Nick nawet nie wiedział, czego się bał, bo był praktycznie przekonany, że młodszy czuje to samo co on. Gdyby tak nie było, raczej nie dochodziłoby między nimi do tych pocałunków, a on sam nie rumieniłby się tak często w jego towarzystwie. Delikatne rumieńce na twarzy Karl'a widniały tam praktycznie zawsze, kiedy Nick pojawiał się w pobliżu. Mimo wszystko Armstrong i tak odczuwał niepokój i starach przed tymi dwoma słowami, jakby Karl nagle miał zupełnie zmienić swoje nastawienie i go wyśmiać. 

-Kiedy chciałem powiedzieć George'owi, że go kocham, czułem się jakbym schodził do piekła -oznajmił wyższy, biorąc łyka swojej herbaty -To chyba po prostu działa w ten sposób. Boimy się niepotrzebnie odrzucenia, mimo że wiemy, że nie jesteśmy obojętni dla tej drugiej osoby. 

-Przecież George dosłownie cię odrzucił-zaśmiał się Nick, prawię się dusząc, kiedy blondyn rzucił w jego stronę poduszką, dokładnie tą samą, którą on wcześniej cisnął w niego. Niebieska, miękka poszewka wylądowała na podłodze z głuchym trzepnięciem.  

-Przymknij się, to było za pierwszym razem i się nie liczyło, bo wszyscy byliśmy wtedy gówniarzami -oświadczył szybko drugi, chcąc się obronić przez zarzutem niższego -Za drugim razem już się zgodził i przyznał, że też mnie lubi. 

Brytyjczyk, jakby doskonale wiedział, że o nim mowa, nagle pojawił się w salonie. Jego rozkopana fryzura i nieco zmęczone brązowe oczy wskazywały na to, że od jakiegoś czasu próbował zasnąć, ale nie mógł. 

-Widzieliście Patches? -spytał beznamiętnie, przecierając swoje oczy dłońmi -Nie zjadła kolacji. 

▫☽┈▫❅▫┈☾▫

Przepraszam za błędy bo wiem, że jakieś były, ale nie mam jak poprawić bo siedzę w pracy.

Trzymajcie się!

when cats start dying | karlnapWhere stories live. Discover now