bloody clothes

906 111 84
                                    

blood is heavier than water
but water will fall off your cheek faster

▫☽┈▫❅▫┈☾▫

Karl miał wiele myśli w swojej głowie, kiedy dalej stojąc jak słup soli obserwował, jak nieznajomy mu mężczyzna kuca obok jego martwego zwierzaka i delikatnie bierze go w swoje dłonie, tym samym podnosząc go z zimnego gruntu. Miał ich tak wiele, że w rezultacie nie był w stanie za bardzo skupić się na czymkolwiek i obrać jakąś świadomą ścieżkę postępowania, zwyczajnie stał i dalej pozwalał aby słony płyn wypływał z jego oczu, sklejając jego rzęsy. Uważnie obserwował ruchy chłopaka, zawiesił na nim wzrok, jakby ten był ozdobną półką w sklepie, ale tak w gruncie rzeczy wcale nie było to dziwne w tej sytuacji. W końcu co innego mógł począć?

Niewysoki szatyn z czapką na głowie wyprostował się, dzierżąc truchło w swoich dłoniach, które już teraz były ubrudzone krwią. Nick wiedział, że ten dzieciak zamarzający na środku ulicy w totalnej żałobie i z mętlikiem w głowie nie ruszyłby się z miejsca za żadne skarby, gdyby zwierzę dalej tutaj bezwładnie leżało. Nie pozwoliłby mu tutaj stać, dojście do jeszcze większej katastrofy w takich warunkach było bardzo łatwe, śliska droga, przemarznięcie, głupie myśli i debile na drogach. Mnóstwo złych scenariuszy mogło się wydarzyć.

Nick czuł jak jeszcze ciepła krew wypływająca z kotki zostaje wchłaniana przez materiał jego białej koszulki, nie miał zapiętej kurki, a teraz trochę żałował. Z głuchym westchnięciem pogłaskał zwierzę, jakby miało mu to w jakikolwiek sposób pomóc. Bezsilność i bezradność w takich sytuacjach jest okropna, czuł jak sam zaczyna lekko dygotać i czuć oszałamiające przygnębienie, a widział to stworzenie pierwszy raz na oczy.

Podniósł wzrok na chłopaka, który z dziwnym wyrazem twarzy mu się przypatrywał i wypuścił powietrze z ust, tworząc małą parową chmurkę, która zaraz zniknęła. Nick chwilę patrzył na chłopaka, obserwując jego sylwetkę. Zdecydowanie nie był ubrany odpowiednio do pogody i znając życie, albo ma odporność jakby codziennie pił słodki syrop z cebuli, albo będzie chory.

Wyglądał, jakby dopiero wybiegł z domu, nawet nie miał odpowiednio założonych butów. Wyglądał jakby chwilę temu spał, a teraz z jakiegoś powodu był tutaj. Stał i płakał, pozwalając by biały puch pokrywał jego ciało i moczył ubrania, a Nick dziwnym sposobem stał obok niego z trupem na rękach. Świat tworzy dziwne i gorzkie scenariusze. Dopiero kiedy usłyszał z daleka trąbienie auta, wrócił do świata żywych i spuścił spojrzenie z chłopaka, od razu udając się w stronę chodnika.

Tak jak się spodziewał, tamten chwilę stał w miejscu wyraźnie rozkojarzony i niezbyt kontaktujący z rzeczywistością, ale po chwili ruszył za nim, stając na szarawej kostce. Uliczne lampy oświetlały ich o wiele lepiej niż wtedy, gdy stali na drodze. Teraz Nick mógł dokładnie przyjrzeć się swojemu nowemu, dalej nieznajomemu. W końcu nawet się sobie nie przedstawili, ale tak właściwie, czy było teraz na to miejsce? Nie spotkali się w klubie na imprezie, tylko w środku mroźnej zimy, a cząstka jednego z nich właśnie została zabita.

Nick był w Brighton tylko kilka miesięcy, ale zdążył już się tu całkiem zadomowić. Przeprowadził się niedawno z Londynu, żeby odpocząć od swojego dotychczasowego życia i przyjaciół, którym też chciał dać czas dla siebie. Nie mieli do siebie jakoś wyjątkowo daleko, więc na razie taki stan rzeczy wszystkim pasował. Coś go podkusiło, by udać się tego wieczoru na spacer i chyba była to całkiem dobra zachcianka, albo los zwyczajnie tak chciał.

Ciepłe światło latarni ładnie padało na twarz Jacobs'a, nadając jej trochę kolorytu. Jego policzki i nos wyglądały jakby były już dawno odmrożone, wyglądały wręcz jakby paliły, na co wskazywał żywy, czerwony rumieniec. Na jego policzkach tkwiły zaschnięte ślady łez, a ze szklących oczu odbijających uliczne światła dalej wypływały nowe. Poranione od ciągłego podgryzania usta również wybijały się na tle jego jasnej karnacji, a ciemne włosy również stanowiły dla niej niemały kontrast. Jego rzęsy były posklejane przez łzy i mróz, a gałki oczne były lekko zaczerwienione, chociaż Nick i tak mógł dostrzec, że tęczówka chłopaka ma naprawdę ładny odcień, chociaż nie umiał go do końca sprecyzować. Chłopak był po prostu ładny, chociaż w chwili obecnej wyglądał tak smutno, że Nick'owi samemu zachciało się płakać.

A Karl również przyglądał się nieznajomemu. Spoglądał w jego oczy, ale natychmiastowo skupiał spojrzenie na czymś innym, na ładnych brwiach, brodzie, kształcie szczęki, na wypiekach od zimna na policzkach i nosie czy na kosmykach brązowych włosów, wystających spod czapki. Sunął tak po nim spojrzeniem do mementu w którym nie spojrzał trochę niżej i nie ujrzał Grey. Wtedy wszystko na nowo uderzyło w niego z impetem, powodując kolejną falę łez. Jednak tym razem doszło do niego coś więcej, gorzka rzeczywistość. Zaczął myśleć już trochę bardziej świadomie i nawet za bardzo się z tego nie cieszył, bo coraz bardziej dochodziło do niego to co się stało i cała abstrakcyjność tej sytuacji.

Wziął kilka drżących, głębszych wdechów i wydechów i spojrzał z lekkim strachem na chłopaka przed nim, który dalej jak zaczarowany patrzył w jego stronę bez żadnego słowa. Karl chciał zrobić cokolwiek, by wrócić na ziemię, ale nie mógł za chiny się opamiętać, chciał się uderzyć, jakoś skrzywdzić by wróciła do niego zdolność poruszania własnym ciałem, nie chciał stać i płakać, ale był zbyt słaby by zrobić cokolwiek innego. Spojrzał bezradnie w stronę swojego domu, w którym dalej paliło się światło, a Nick jakby czytając w myślach również zwrócił tam wzrok. Po chwili ustawił się przy bramce, czekając na jakikolwiek ruch drugiego.

Karl przełknął ślinę, ale ruszył w jej stronę i gestem dłoni zaprosił drugiego do środka. Jacobs'owi w tym momencie chciało się zwyczajnie wymiotować, z żalu, stresu i ze świadomości tego, co jeszcze będzie musiał zrobić potem. Przez moment nawet myślał, że zaraz zemdleje, ale gdy szatyn którego imienia nawet nie znał właśnie go mijał, ich spojrzenia na chwilę się skrzyżowały i to wystarczyło, by Karl poczuł się lepiej.

Nawet nie wiedział czemu, ale wydawało mu się, że to spojrzenie ciemnych, zielonkawych tęczówek było tak ciepłe i przejrzyste, że momentalnie się uspokoił. Wpuścił Nick'a na swoją posesje i zaprosił go do domu, przytrzymując dalej otwarte drzwi. Obserwował jak ten wchodzi niepewnie do domu, więc nawet nie zamykał za nim drzwi by ten czuł, że w każdej chwili może uciec. Choć Karl nie wiedział, czy on sam zaraz nie spanikuje i z tego nie skorzysta. W ganku i tak było już mnóstwo śniegu i wielka plama wody, więc nawet się tym nie przejmował.

Zostawił swojego przypadkowego gościa w przytulnym ganeczku, w którym było kilka roślin, wieszak, niewielka szafka na buty i stare obrazy na podrapanych, szarych ścianach namalowane przez jego babcię. Rzucił się w kierunku salonu w biegu, próbując znaleźć jakiś materiał w który mógłby owinąć Grey i wreszcie odebrać ją z rąk nieznajomego.

W oczy rzucił mu się stary świąteczny kocyk w zieloną kratę, którym już po chwili owijał ciało swojej kotki. Te święta nawet się dobrze nie zaczęły, a Karl już wiedział, że nie będą one należeć do najprzyjemniejszych. Stał jak głupi trzymając w swoich drżących ramionach Grey, przytulając ją do swojej klatki piersiowej zupełnie tak, jakby chciał ją ogrzać. Pociągnął nosem, przymykając na chwile oczy, z których wypłynęły nowe, ciepłe łzy.

Drżącymi dłońmi odłożył kotkę w kąt na podłogę w ganku, i nieostrym spojrzeniem zachwianym przez łzy dostrzegł, jak nieznajomy mu mężczyzna na którego tak właściwie nie zwracał za bardzo uwagi pogrążony we własnych czarnych myślach, rozgląda się niepewnie po starych, odrobinę zakurzonych obrazach z nieodgadnionym wyrazem twarzy.


▫☽┈▫❅▫┈☾▫

Jak na razie wam się podoba? Mam wrażenie, że dalsze rozdziały są trochę mniej opisane, ale za to jest w nich więcej akcji. W każdym razie mam nadzieję, że poziom nie spadł.

Jak myślicie, ile kotów będzie musiało umrzeć, żeby Nick i Karl skończyli razem?

when cats start dying | karlnapWhere stories live. Discover now