to home

729 103 83
                                    

the pain of parting is nothing
to the joy od meeting again

▫☽┈▫❅▫┈☾▫

Szkolne szare korytarze oświetlone przez długie, rażące lampy bijące żółtawym światłem przyczepione do starego sufitu, były udekorowane różnokolorowymi doniczkami, które były jedyną rzeczą nadającą życia temu miejscu. Placówka Zespołu Szkół Średnich Varndean była specyficznym miejscem, ale ucieczka z niej wcale nie była taka trudna. Nie było szansy wyjść głównymi drzwiami, więc dwójka chłopców wyskoczyła przez jedyne nieokratowane okno na parterze, znajdujące się w składziku na środki czyszczące.

Kiedy Nick ujrzał, że to właśnie ten Karl z wczoraj wychyla się zza drzwi, przez chwilę miał wrażenie jakby jego serce podskoczyło mu do gardła, a jego bicie niebezpiecznie przyspieszyło. Przez chwilę nawet bał się, że własne dostał zawału, mimo że gdzieś w głębi tak naprawdę spodziewał się i chciał ujrzeć właśnie jego. Stał jak głupek i tylko się w niego wpatrywał, kiedy ten rozmawiał z Alex'em. Gdzieś w międzyczasie usłyszał cichy śmiech Punz'a i poczuł klepanie po ramieniu, ale nie miał bladego pojęcia o co mu chodziło i co do niego mówił. Był zbyt zajęty wpatrywaniem się w Jacobs'a, mimo że ten jak na razie nie zwracał na niego żadnej uwagi.

Dopiero kiedy wzrok ładnych tęczówek spoczął na nim, jakimś cudem jego wszystkie mięśnie się rozluźniły, a na ustach mimowolnie pojawił się uśmiech. Karl wyglądał dokładnie tak jak on sam przed chwilą, jakby zobaczył ducha. Jego ładne, spuchnięte teraz usta nico się rozchyliły, głowa odrobinę przekrzywiła w bok, a on sam złapał swoimi dłońmi skrawek bluzy Alex'a, zupełnie jak małe dziecko chcące pomocy od opiekuna.

Oboje stali, patrząc się na siebie w ciszy, a Alex i Punz patrzyli na nich, zupełnie nie wiedząc co tak właściwie się dzieje. Alex co chwila spoglądał na dłonie Karl'a przyczepione do jego ubrania, potem na jego rumianą twarz, a potem na Nick'a. Już bolało go czoło od marszczenia brwi, a Punz za to wydawał się być mniej przejęty sytuacją, jedynie ciekawsko wlepiał spojrzenie w Nick'a.

-To ten, znacie się skądś?-wypalił w końcu blondyn, przeciągając się w pozycji stojącej. Poczuł na sobie na chwilę wzrok Karl'a, więc natychmiast zaprzestał czynności, czując jak po jego ciele przechodzą ciarki. Znał Karl'a już długo, ale z czasem dalej nie mógł dojść do tego jakim sposobem jego wzrok jest w stanie wywołać w nim takie reakcje. Jednocześnie przerażające i fascynujące.

-Nieważne- odparł tylko Nicholas, przewracając oczyma na słowa wyższego blondyna. Czemu jego przyjacielem zawsze musiał być wyższy, ciekawski i momentami irytujący blondyn, jakieś przekleństwo czy co? Mimo że nijako nie mógł uwolnić się od tej dziwnej zależności, jak najbardziej mógł uciec z aktualnego miejsca pobytu.

Rozpoczął powolny krok w stronę drzwi wyjściowych z palarni, w samych drzwiach oczywiście natrafiając na Karl'a, który wreszcie posłał mu nieśmiały uśmiech, cicho się witając. Nick go odwzajemnił, chociaż rzeczywiście musiał przyznać, że chłopak wyglądał na przeziębionego, rumieńce i zamglone spojrzenie dodawały mu uroku, ale jednocześnie sprawiały, że Nick zaczął się martwić czy ten przypadkiem nie omdleje mu w drodze.

Aktualnie byli już w drodze na parking, a gdy Karl ujrzał żółtą Corvettę do której kluczyki właśnie wyciągnął Nick stanął jak wryty. Patrzył z niedowierzaniem na samochód, obserwując jak lakier ładnie odbija promienie słoneczne, które na chwilę ujawniły się spod zimowych, gęstych chmur.

Oczywiście znowu nie mieli na sobie kurtek, ba, nawet nie wzięli ze sobą toreb z klas, więc Nick szybko pogonił Jacobs'a by wsiadł do samochodu, zanim biały puch na nowo pokryłby jego gęste, przydługawe włosy. Co prawda wyglądało to ładnie i na swój sposób miało to w sobie coś magicznego, ale Nicholas jednak wolał, by ten nie rozchorował się jeszcze bardziej. Śnieg jest zdradliwą kreaturą pełną wdzięku i jednocześnie trucizny.

-Sam ją odnawiałem-mruknął Nicholas, widząc jak Karl wodzi wzorkiem po wnętrzu auta, z zaciekawieniem dotykając pojedynczych elementów czarnej, syntetycznej skóry jaką były obite siedzenia. - Dorabiałem jako mechanik, a jej właściciel któregoś pięknego dnia stwierdził, że odsprzeda mi ją w zaniżonej cenie.

-Chyba sobie ze mnie żartujesz.- odparł Karl, wlepiając w swojego towarzysza ciekawskie spojrzenie, ale jednocześnie pełne chwilowego entuzjazmu- Farciarz.

-Sam ledwo wierzę, bogaci londyńczycy są czasem dziwni, ale nie narzekam. - odrzekł Nick, przekręcając silnik w stacyjce i uruchamiając tym samym auto.

- Zawsze chciałem pojechać do Londynu, ale jakoś nie było okazji, mimo że to stosunkowo niedaleko. - mruknął Karl, opierając się o wygodne siedzenie.

Mimo że przespał całkiem sporo, dalej był zmęczony i chciał zwyczajnie zasnąć by nie męczyć swojego biednego organizmu głupimi myślami. Chociaż nie bardzo chciał wracać do domu, bał się co może tam zastać, a pustka spowodowana brakiem Grey towarzyszka mu nawet w miejscach, w której nigdy jej nie było.

-Kiedyś cię zabiorę - mruknął automatycznie Nicholas, zupełnie nie bacząc na treść swoich słów. Ich sens dotarł do niego dopiero po chwili, a on sam poczuł jak czubki uszu pieką go ze wstydu. Miał ochotę naciągnąć sobie kaptur na twarz i już nigdy nie pokazywać się szatynowi, ale nie mógł, bo prowadził.

Jednak spowodowało to tylko drobny, radosny i odrobinę zawstydzony uśmiech na twarzy wyższego, który nie skomentował sytuacji, patrząc się na widoki za oknem. Nienawidził zimy, ale musiał przyznać, że chociaż część miasta wyglądała w niej ładniej niż normalnie. Plus to zawsze jakaś odskocznia, śnieg w Brighton był bardzo rzadki.

-Czujesz się lepiej? - dopytał po dłuższym czasie Nick, choć sam nie wiedział czego tak właściwie dotyczyło pytanie. Straty kotki czy choroby.

-Tak. Myślę, że jest lepiej- odparł Karl, chociaż miał w głowie dokładnie ten sam dylemat co chłopak z zarostem. Wagę jego słów jednak zniweczyło ciche kichnięcie, które sprawiło, że aż podskoczył w miejscu, a z ust Nick'a wydobyło się rozbawione parsknięcie. Nic nie powiedział, ale i tak uraczył wyższego spojrzeniem mówiącym "Widać".

Nick zaparkował w bramie pod domem drugiego, upierając się, że odprowadzi go pod same drzwi. Karl chciał zaprotestować, ale już na starcie wiedział, że nie ma szans z zaangażowaniem drugiego, także tylko grzecznie dał się zaprowadzić do celu.

Stali w ganku, głupio się do siebie uśmiechając, a śnieg znowu wlatywał przez otwarte drzwi.

-Dziękuję - mruknął Karl, spoglądając w oczy starszego. Mimo że na jego skórze już dawno pojawiła się gęsia skórka spowodowana mrozem, nie miał problemu postać tutaj jeszcze chwilę w towarzystwie drugiego. Nie mniej jednak słysząc kroki swojej babci, która właśnie schodziła po schodach, nagle zaczął mieć ochotę jak najszybciej się go pozbyć.

Całkiem spanikowany i zdenerwowany spojrzał w kierunku salonu, po czym szybko przytulił się do starszego, jednocześnie intensywnie się żegnając i wypychając go lekko za drzwi.

Oszołomiony Nick jeszcze chwilę stał na dworze przed gankiem, dalej czując na swoim ciele dłonie i uścisk Jacobs'a. Zdążył nawet poczuć jego zapach, chłopak pachniał słodko. Trochę dziwny i banalnie brzmiący opis, ale nie mógł jednoznacznie nazwać tego zapachu. Coś jak popcorn w karmelu z dodatkiem jakiejś kwiatowej nuty.

Nie był przyzwyczajony do przytulania, nikt z jego znajomych w Londynie nie był fanem takich pożegnań czy przywitań, ale zgadywał, że dla Karl'a było to coś całkowicie normalnego. Ocknął się z transu i dopiero po chwili pojął, że stanie przed tym domem w totalnym bezruchu może niekoniecznie było dobrym pomysłem i wyglądało trochę przerażająco z perspektywy kogoś innego.

▫☽┈▫❅▫┈☾▫

Ogólnie, chciałam żeby książka miała dwadzieścia rozdziałów, ale już widzę, że się w tylu nie wyrobię. (aktualnie jestem w trakcie tworzenia szesnastego)

Stawiam, że wyjdzie mi coś około trzydziestki, czyli jak zawsze dodałam masę elementów i akcji, które nie są potrzebne, ale je zostawiam bo wydaje mi się, że tym sposobem tworzę ich relację trochę bardziej sensowną i nie rozwijającą się za szybko. Mam nadziej, że wszytko jest zrozumiałe i logiczne jak na razie haah xd

when cats start dying | karlnapWhere stories live. Discover now