school friends

718 108 42
  • इन्हें समर्पित: _Kyuki_
                                    

do you ever feel
you're not even friends with your friends

▫☽┈▫❅▫┈☾▫

Kiedy Nick opuścił dom Karl'a, w sercu wyższego szatyna na nowo zagościło uczucie żalu, a jego cały umysł opanowało rażące zmęczenie. Dosłownie nie miał nawet siły mrugnąć. Nie zrobił kompletnie nic, niczego nie posprzątał, nie rozpalił w kominku, nawet nie raczył sprzątnąć kubków po gorących napojach.

Runął na kanapę niemal natychmiastowo zasypiając, a następnego ranka obudziła go dopiero jego babcia, z którą mieszkał. Starsza kobieta niczego nie skomentowała, jedynie patrzyła na niego zatroskanymi, już zmęczonymi i odrobinę smutnymi oczami.

Kiedy Karl ją dostrzegł, w jego gardle automatycznie pojawiła się gula uniemożliwiająca mu powiedzenie czegokolwiek. Staruszka usiadła obok niego, gładząc jego włosy, a Karl myślał, że zaraz zwymiotuje. Już dawno był spóźniony na lekcje w szkole, więc nawet nie zaprzątał sobie nimi głowy, niedawno i tak miała rozpocząć się przerwa świąteczna, a on posiadał jedną z najlepszych średnich w całej szkole.

-Grey- wymamrotał w końcu, pociągając nosem, ale nie był w stanie dokończyć zdania.

Kobieta pochwyciła jego drżącą dłoń w swoją, już pomarszczoną i zniszczoną czasem, lekko gładząc ją kciukiem. Sama wyglądała jakby miała się rozpłakać, ale na jej twarzy dalej widział ciepły uśmiech, taki, jaki tylko babcia potrafiła posłać, A Jacobs nawet nie miał odwagi na nią spojrzeć.

-Wiem kochanie, widziałam - odparła dzielnie, mimo że Karl doskonale usłyszał żal w jej głosie. Była przywiązana do kotki nawet bardziej niż on, zwierzę dotrzymywało jej towarzystwa zawsze wtedy kiedy nie miała nic do roboty i siedziała w domu, bo Karl niestety musiał przyznać się do tego, że zdecydowanie za mało czasu spędzał w domu. - Nie myśl o tym, idź do szkoły jakby nic się nie stało. Zajmę się wszystkim.

Jego babcia była osobą, którą kochał najbardziej na świecie. Zajmowała się nim odkąd tylko pamiętał, mieszkał z nią od najmłodszych lat i nie wyobrażał sobie żyć w inny sposób. Nie chciał na razie opowiadać jej o tym wszystkim co się wczoraj wydarzyło, bo zwyczajnie nie wiedział czy biedne serce jego babci zdoła przetworzyć informacje że właśnie na tej kanapie na której właśnie siedziała, jeszcze kilka godzin temu siedział jakiś zupełnie nieznajomy mu mężczyzna w zakrwawionej koszulce.

Chociaż Karl podejrzewał, że babcia i tak zorientuje się, że wczorajszego wieczoru nie tylko Karl przebywał w tym przytulnym pokoiku, w końcu na stoliku dalej tkwiły dwa kubki. Jego babcia była najbardziej inteligentną osobą jaką kiedykolwiek poznał, dlatego też tylko odwzajemnił jej uśmiech i pobiegł na górę po schodach by wyszykować się do szkoły.

Nawet nie miał zamiaru zaglądać do swojej torby, w której zawsze znajdował się tylko jeden zeszyt do wszystkiego. Wszystkie jego książki znajdowały się w bibliotece szkolnej, bo to właśnie tam spędzał czas na nauce, gdzie indziej zwyczajnie nie był się w stanie za nic w świecie skupić na tym co czytał.

Nawet nie przebrał spodni z wczoraj, mimo że dalej były odrobinę wilgotne. Umył tylko twarz i zęby, a swoje usta potraktował bezbarwnym błyszczykiem i wsunął się w bordową bluzę bez kaptura z białym, wszytym kołnierzykiem. Zaraz po tym był już w drodze do tego nieszczęsnego budynku z czerwonych, już cholernie zniszczonych i popękanych cegieł, jakim było jego liceum.

Ta szkoła była specyficznym miejscem, które jednocześnie się kochało i nienawidziło. Nie można było wybrać jednej tej wartości. Zupełnie jakby każdy kto tam wszedł uzależniał się natychmiastowo od zapachu fiołkowego płynu do szyb, którego używały panie sprzątające.

Nawet teraz, kiedy dotarł już do ceglanego budynku miał wrażenie, że nie wyjdzie z niego nawet po zakończonych zajęciach. Przekroczył próg wyznaczony przez szklane drzwi, chyba pierwszy raz od dawna nie posyłając woźnemu powitalnego uśmiechu. Nie miał na to absolutnie humoru, mimo że bardzo chciał się do tego przymusić.

Udał się w stronę swojej klasy, przedzierając się przez zabieganych uczniów. Nienawidził spędzać przerw na korytarzu, ciągle komuś wpadał pod nogi, mimo że wcale nie był niski. Nie miał pojęcia jak radziły sobie niższe osoby, na ich miejscu już dawno by wyzionął ducha. Już wchodząc do klasy widział, jak kilka osób posyła mu ciekawskie spojrzenia, ale za sekundę jakby za ruszeniem magicznej różdżki wszyscy odwracają wzrok.

Uśmiechnął się tylko głupio, kiedy spostrzegł jak dobrze znany mu przedstawiciel niskich osób patrzy z zawiścią na każdego ucznia, który wcześniej miał odwagę spojrzeć na szatyna. Alex był trochę przerażający i specyficzny, ale Karl i tak go uwielbiał. Podszedł do czarnowłosego i schylając się nieco przytulił się do niego, wydychając charakterystyczny zapach markerów i zapałek. Cóż, Quackity miał raczej dziwny sposób bycia i zajmował się niezbyt bezpiecznymi rozrywkami. Podpalenia markerów na lekcjach nie było niczym nowym, choć Karl nie widział w tym głębszego sensu.

Czy kiedykolwiek czułeś, że tak naprawdę nawet nigdy nie przyjaźniłeś się ze swoimi przyjaciółmi? Karl aż za dobrze znał tę wstrętną myśl, mimo że teoretycznie nie powinien mieć do tego żadnych podstaw. Kochał Alex'a prawie tak, jakby był jego bratem, ale z jakiegoś powodu i tak czuł, że ich więź nie była do końca przejrzysta i prosta na jaką mogłaby się wydawać. Czasami ta myśl była powodem do płaczu, a czasem tylko odbijała się gdzieś echem po głowie wyższego, kiedy zamykał czarnowłosego w uścisku.

-Wszystko dobrze? Czemu nie było cię na pierwszej lekcji? - Spytał w końcu Alex, kiedy Karl już przestał go przytulać i usadowił się na niewygodnym, drewnianym krześle, uprzednio wyciągając ze swojej torby zielony zeszyt.

-Wszystko dobrze, zaspałem - Karl skłamał tak dobrze, a tonacja jego głosu była tak pewna, że dosłownie nikt w promieniu trzech kilometrów by w to nie uwierzył.

Alex również nie uwierzył, ale przemilczał temat. Znał Karl'a już szmat czasu i wiedział, że jeśli chłopak będzie chciał, sam mu o wszystkim powie. Nie zamierzał na niego naciskać, żeby w żaden sposób go nie skrzywdzić.

Alex tylko obserwował, ale nie miał zamiaru o nic pytać. Dokładnie widział podkrążone oczy chłopaka, roztrzepane, nawet nie rozczesane włosy. Zagryzioną wargę, którą wyższy starał się uratować błyszczykiem. Karl zawsze gryzł się w wargę, gdy coś go trapiło. Wyglądał ładnie, zawsze tak wyglądał, ale teraz jednak miał w sobie coś co sprawiało, że emanował smutniejszą aurą.

Mimo że Karl tylko siedział i opierał się rękami o jasną ławkę bez żadnej wyraźnej emocji na twarzy, Alex poczuł nagłą potrzebę pocieszenia go. Dlatego też niewiele myśląc zerwał się z miejsca i chwycił starszego za dłonie, uśmiechając się na widok już pozdzieranego, czarnego lakieru na jego paznokciach.

when cats start dying | karlnapजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें