christmas

560 91 97
                                    

looking at you
is an art of my senses

▫☽┈▫❅▫┈☾▫

Pierwszego dnia świąt Nicholas Armstrong stał w ganku domu, przy którym jeszcze niedawno trzymał w swoich ramionach zwłoki. Zdecydowanie te dwie sytuacje się od siebie różniły, ale w jego głowie panował podobny bałagan. Będzie musiał poznać babcię Jacobs'a, co dosłownie wprawiało go w stan takiego stresu, że obgryzł swoje wszystkie paznokcie.

W jego dłoniach tkwiły dwie paczuszki z prezentami, nie kupił nic wybitnego, nie miał na to pomysłu i czasu. Babci Karl'a kupił pozłacane kolczyki i zestaw profesjonalnych pędzili, słyszał od chłopaka już nie raz, że jego babcia maluje obrazy, zresztą sam je już widział, dokładnie w ten sam wieczór kiedy spotkał Karl'a. Ogólnie teraz miał nagle nawrót wspomnień z tego dnia i nie wiedział czy powinien się cieszyć, czy nie.

Zadzwonił dzwonkiem do drzwi, czując jak krew w jego żyłach stanowczo spowalnia swój bieg. Nie musiał czekać długo, chociaż i tak już wcześniej stał bez ruchu przed domem wystarczająco dużo czasu, by śnieg pokrył całe jego plecy i tylnią część włosów. Drzwi otworzyła mu starsza kobieta, która miała na twarzy przyklejony całkiem specyficzny uśmiech. Uspokój się Nick, uspokój się. Ta kobieta nie może być zła, w końcu wychowała taką osobę jaką był Karl, musi być wspaniała, prawda?

Nick przełknął ślinę i ukłonił się przed staruszką, mówiąc ciche dzień dobry i dziękując za gościnę. Kobieta tylko poklepała go po głowie jak pieska od niechcenia, jakby nawet nie chciało jej się nic mówić i wpuściła go do mieszkania, podsuwając mu pod nogi puszyste, czerwone kapcie. W tym domu zdecydowanie panowały kolory. Dosłownie firany w każdym pomieszczeniu były innego koloru, w salonie wisiały żółte, które pasowały kolorystycznie do nieco jaśniejszych poduszek leżących na kanapie, również w tym kolorze.

Na ciemnym stoliku kawowym leżał fioletowy, ręcznie szyty obrusik, na którym poustawiane były różne ciasta, słone przekąski czy sałatki. Ogólnie, w domu Karl'a raczej nie obchodziło się jakoś wybitnie świąt, nie było takiej potrzeby. W końcu niemal od zawsze był tam tylko on, jego babcia i Grey. Co prawa liczba istnień przebywających w domu się nie zmieniła, ale towarzystwo tym razem było odrobinę inne.

Nie mniej jednak w domu i tak unosiła się wręcz okropnie świąteczna atmosfera. Wszędzie były ciepłe lampki, duża choinka była udekorowana chyba setką zupełnie różnych od siebie bombek, a na ziemi walały się igły drzewka, które z niego spadły. W rogach, na komodach czy stołach paliły się słodko pachnące świeczki, a kolorowe, świąteczne koce leżały na pufach i fotelach. Mówiąc krótko, Nick czuł się jak w jakiejś totalnie innej krainie, ale absolutnie nie narzekał.

Wręcz z fascynacją wpatrywał się w wystrój salonu, otwierając co chwilę usta. Nawet nie wiedział, że da się mieć w domu więcej niż jeden komplet bombek, a co dopiero posiadać tyle różnych od siebie sztuk. Zauważył też, że na ścianie wylądował nowy, świeżo malowany obraz. Przedstawiał dwa koty siedzące na chodniku, które miały splecione ze sobą ogony. Na głowie jednego z nich siedział motyl, a nieopodal drugiego leżał prawdopodobnie martwy ptak.

Nick chwilę wpatrywał się w dzieło, naprawdę mając aż chęć na jakąś interpretację rodem z lekcji języka polskiego, ale zaraz potem zupełnie coś innego zwróciło jego uwagę. Karl zszedł ze schodów, przystając na przedostatnim stopniu.

Nicholas obrócił w jego stronę głowę, uśmiechając się ciepło, dosłownie powoli zaczynał kochać każdy przypadek, kiedy widział Karl'a po raz pierwszy w danym dniu. Ta sama ekscytacja, ciepło rozchodzące się po ciele i szum w głowie towarzyszył mu za każdym razem, gdy ich spojrzenia mimowolnie się krzyżowały. Karl zszedł ze schodów, przystając obok niego i lekko rozłożył ręce, czekając na pozwolenie.

Długo nie musiał czekać, bo Nick zupełnie ignorując babcię szatyna siedzącą na kanapie przysunął go do siebie i zaplótł ręce wokół jego ciała. Dosłownie prawie się posikał ze strachu, kiedy staruszką chrząknęła, wywracając oczami.

-Babciu, weź - mruknął Karl, wywracając oczami i chwytając Nick'a za rękę, podszedł z nim do kanapy i usadził go na niej, samemu zresztą siadając. Specjalnie posadził chłopaka obok swojej babci, chcąc mieć widok na ich obu.

-Stara jestem, za dużo już widziałam takich słodkich dupereli - kobieta machnęła ręka, poprawiając swoje okulary -Jak pójdziecie na górę to się poprzytulacie.

Karl prychnął, jednak znacząco odczuwając to, że temperatura jego twarzy się zmieniła. Zdradzieckie rumieńce wypłynęły na jego skórę i bynajmniej nie były spowodowane zimnem. W domu było ciepło, a ogień w kominku dodawał wszystkiemu jeszcze bardziej duszący klimat. Zresztą, Nicholas nie wyglądał lepiej. Karl siedząc naprzeciwko niego wręcz czuł, jak ten się stresuje. Posłał mu wspierający uśmiech, pod stołem trącając swoją stopą nogę starszego. Na ten gest Nick uśmiechnął się pod nosem, spoglądając na Karl'a spod przymrużonych powiek.

W końcu Nick drżącymi dłońmi przekazał staruszce brązową torebkę z prezentem, obserwując jak ta powoli i nieufnie wyjmuje walizeczkę z pędzlami, patrząc na nie z małą konsternacją na twarzy, która pogłębiła się, gdy ujrzała biżuterię.

Kobieta zmierzyła go spojrzeniem od góry do dołu, przybierając tajemniczy wyraz twarzy. Długo jednak nie wytrzymała, bo straszenie chłopaka wydawało jej się zaskakująco zabawne. Wybuchła krótkim, ciepłym śmiechem, dostrzegając jak twarz Nick'a z kompletnego przerażenia zmienia się na zdezorientowanie. Zignorowała go i zwróciła się do swojego wnuka.

-Dobra, może ten nie jest taki zły-mruknęła cicho, łapiąc Karl'a za rękę, na co ten tylko zaśmiał się krótko, spoglądając ze współczuciem w stronę Sapnap'a. Jego babcia zdecydowanie robiła sobie z niego żarty, a ten biedny się stresował. Cóż, taka już była jej specyfika. Totalnie żaden ze znajomych Jacobs'a nie mógł czuć się przy niej w pełni komfortowo i ufnie, co było w pełni zrozumiałe. Uwielbiała im dokuczać, robić im żarty i ich straszyć. Większość zwyczajnie już się do tego przyzwyczaiła i uważała za całkiem urocze. Oprócz Punz'a, ten dalej bał się staruszki jak ognia i wchodził do pokoju Karl'a przez balkon.

Mimo wszystko Karl czuł, że jego babcia zdecydowanie polubiła Nick'a bardziej, niż mógł się spodziewać. Dalej patrzyła na niego tym swoim ostrym spojrzeniem, które jednak było przez coś znacząco złagodzone.

Kobieta w końcu podziękowała za prezent mówiąc, że bardzo jej się podoba, a dopóki dwójka chłopców nie zniknęła w otchłani pokoju Jacobs'a, spędzili czas na całkiem miłej rozmowie, wspominaniu dzieciństwa Karl'a, jedzeniu ciasta czy piciu ciepłych napoi z kolorowych, dużych kubków. Mimo że te święta różniły się dla Nicholas'a znacząco od innych, zdecydowanie trafiły na jego listę tych ulubionych.

▫☽┈▫❅▫┈☾▫

Przepraszam, że nie ma zdjęć w mediach, ale za cholerę nie chcą mi działać.

when cats start dying | karlnapWhere stories live. Discover now