sunkissed call

638 93 177
                                    

wild poetry on our lips
when we kiss

▫☽┈▫❅▫┈☾▫

Cała czwórka była na spacerze, gdzie Karl w spokoju mógł napawać się widokiem zimowego Londynu. Wszędzie w jego oczy biły najróżniejsze odcienie świateł, duże lampy uliczne ozdabiały sobą białe chodniki, a wyjeżdżona jezdnia praktycznie nigdy nie była pusta. Mnóstwo ludzi przemieszczało się we wszystkie możliwe strony, co chwilą wchodząc czy wychodząc z przybocznych sklepów czy kawiarni. Czarne taksówki ciągle wpuszczały do siebie zabieganych londyńczyków, którzy i tak potem musieli stać w korkach.

Chłopcy obeszli standardową turystyczną trasę niedaleko ich domu, by chwilę odpocząć w jednym z parków. Fontanny nie działały, ale za to były ozdobione świątecznymi, palącymi się na ciepło lampkami. Pomniki przy ławkach były pokryte śniegiem, a gdzie nie gdzie leżały porzucone parasolki w domyśle mające chronić przed białym puchem lecącym z nieba. Na jednej z drewnianych ławek spowitych ciemnym metalem siedział brązowowłosy chłopak, grający na gitarze, zdawał się ignorować resztę świata, a wygrywana przez niego melodia umilała reszcie osób przebywających w parku czas.

Grupa nastolatków siedziała na ziemi, zupełnie nie przejmując się tym, że ich ubrania były mokre, co jakiś czas rzucali w siebie śniegiem, śmiejąc się wesoło. Blondwłosy chłopak w centrum kółka ściągnął z siebie niebieską kurtkę, podając ją dziewczynie z różowymi włosami.

Dwójka chłopaków przechodząca obok nich rozmawiała głośno o przepisie na babeczki, a jakaś kobieta z mocnymi kreskami krzyczała na mężczyznę, który szedł obok niej z lekceważącym uśmiechem na ustach. Mieszkańcy Londynu zachowywali się tak, jakby zima absolutnie nie istniała, czego Karl trochę im zazdrościł.

▫☽┈▫❅▫┈☾▫

Kiedy Karl znowu wszedł do ciepłego domu, automatycznie poczuł jak czubki jego palców się ogrzewają. Zdecydowanie zima w Londynie była piękna, ale równie zimna i niebacząca na nic jak w Brighton. Spędzili praktycznie cały dzień na dworze, więc chłopak powoli czuł jak jego organy wewnętrzne zamarzają mimo ciepłej kurtki.

Po powrocie do domu niemal od razu wskoczył pod kocyk w pokoju jego i Nick'a, starając się ogrzać. Najlepsze było to, że i tak wiedział, że skóra starszego była chyba nawet zimniejsza niż ten cały śnieg na dworze, a i tak chciał jej teraz dotknąć.

-Przyniosę ci gorącą czekoladę, dobra? -spytał Nick, który właśnie ściągał czapkę ze swojej głowy, rzucając ją na szafkę obok łóżka -Mam ochotę na kawę.

Młodszy pokiwał z uśmiechem na ustach głową, odprowadzając starszego wzrokiem z pomieszczenia. Ziewnął, chwytając do dłoni swój telefon. Jego serce stanęło, kiedy dokładnie w momencie w którym odblokował urządzenie, ono zaczęło wibrować i wydawać z siebie cichą melodię. Nie mógł przełknąć poprawnie śliny, kiedy ledwo przeczytał napis widniejący na wyświetlaczu. " Luke ღ".

Karl usiadł po turecku, czując jak koc którym był opatulony zsuwa mu się z ramion. Wpatrywał się jak zaczarowany w jasny wyświetlacz, czując jak jego dłonie zaczynają mimowolnie drżeć. Z jednej strony tak strasznie nie chciał odbierać, a z drugiej dałby się pokroić, żeby móc znowu usłyszeć spokojny głos swojego przyjaciela. Spędził z nim większość życia i nie chciał wyrzucać go do kosza jak zużytą zabawkę zwłaszcza, że wiedział, że to co się stało było w jakimś stopniu również jego winą. Zupełnie nie oddychał, kiedy ledwo udało mu się nacisnąć zieloną słuchawkę, z której zaczęła wydobywać się głucha cisza.

when cats start dying | karlnapWhere stories live. Discover now