Rozdział 43

332 30 5
                                    

Fred był skonsternowany. Za równo dwa tygodnie miał wyprowadzić się do Irlandii. Sklep był praktycznie skończony, zostało naprawdę niewiele formalności związanych z działalnością. A on nadal milczał. Nie zrobił nic, żeby rozwiązać swoje problemy. George od kilku dni naciskał na niego, aby ogłosili wszystkim powstanie nowego sklepu, jak i jego przeprowadzkę. Nadal uciekał od tego tematu... Twierdził, że nie był gotowy, co irytowało młodszego bliźniaka. Sprawy nie ułatwiała Hermiona, która coraz bardziej naciskała na ujawnienie ich związku. Od balu namawiała go do powiedzenia wszystkim, że po prawie dziesięciu latach odnaleźli drogę, żeby być razem. Niestety rudzielec cały czas ją zbywał. Uważał, iż lepiej im się żyje w tajemnicy. Z każdym dniem czas mu uciekał, a on nie robił nic, aby naprawić swoje błędy... Po prostu w nie brnął.

Obecnie starał się ogolić, ale patrzenie w lustro niesamowicie go bolało. Nienawidził kłamać, a oglądanie swojego odbicia przypominały mu brata, którego najbardziej i najdłużej okłamywał. Jednocześnie nie robił nic, żeby to zmienić. Starał się otrząsnąć z niemiłych myśli. W końcu za godzinę powinni znaleźć się w Norze. Nadszedł czas na niedzielny obiad, który miał być wyjątkowy, ponieważ Andrea urodziła kilka dni wcześniej w św. Mungu śliczną dziewczynkę o imieniu Irmina. To miał być pierwszy obiad z udziałem córki Charliego. Nagle Fred poczuł, jak coś, a raczej ktoś obejmuje go od tyłu. Uśmiechnął się sam do siebie, gdy małe rączki Hermiony zaczęły błądzić, po jego klatce piersiowej, a jej usta składały delikatne pocałunki na jego plecach. Niesamowicie go to rozpraszało. Każdy jej dotyk niesamowicie go uzależniał od niej. Jednak cały czas nie rozumiał jakim cudem, jeszcze nie uświadomiła sobie, że tak naprawdę nic nie czuje i powinni się rozstać. Z każdym dniem obawiał się, że zrobi coś głupiego i ona go rzuci. Nie zdawał sobie sprawy, iż całym swoim zachowaniem i kłamstwami wszystko niszczył.

- Kochanie przestań. Jeśli będziesz mnie rozpraszać, to spóźnimy się do Nory. - Odparł rozmarzonym głosem.

- Pffy... I tak idziemy do niej oddzielnie, żeby nikt się zorientował, że możemy być razem. - Warknęła zła.

- Gwiazdko rozmawialiśmy o tym, to nie czas, żeby wszystkim oznajmić nasz związek. - Stwierdził, chwytając jej dłoń oraz składając na niej delikatne pocałunki.

- Wytłumacz mi, dlaczego nie?! Dziś byłby idealny moment. Wszyscy będą dzięki poznaniu Irminy w fantastycznych nastrojach, zjemy razem miły obiad w ogrodzie Nory. Czy wyobrażasz sobie wspanialszy moment do wyjawienia naszym najbliższym, że się kochamy?! - Spytała, a racze wykrzyknęła swoje żądania.

- Bo... To dzień Charliego i Andrei! Nie powinniśmy zrzucać na nich takiej bomby i odbierać chwały pogromcy smoków. - Tłumaczył się dość marną wymówką Fred, chociaż wiedział, że była tandetna.

     Hermiona nic nie odpowiedziała, tylko prychnęła i wyszła z łazienki. W pośpiechu chwyciła swoje rzeczy i udała się do Nory. Naprawdę nie rozumiała, dlaczego Fred tak bardzo chciał ukryć ich związek. Na początku sama pragnęła tej tajemnicy, ale to było prawie cztery miesiące temu! Kiedy nie była pewna jego lojalności oraz trwałości uczuć. Teraz był czerwiec i wiedziała, że tylko z tym durnowatym rudzielcem może być szczęśliwa. Z nikim nigdy nie czuła się lepiej... Może się wstydził ich związku, ale mógł powiedzieć. W jej głowie pojawiały się coraz bardziej ciemne scenariusze jak zerwanie albo inna kobieta. Naprawdę nie potrafiła wyjaśnić, co działo się w głowie jej ukochanego.

     Niespełna godzinę później Fred aportował się do Nory. Od razu do jego uszu dobiegł radosny gwar z ogrodu. Idąc w kierunku domu, dostrzegł Billa rozmawiającego z Charliem, Harry'ego i Rona pilnujących rozbrykanego Teddy'ego i roześmianą Victoirie, Swoją mamę, która ustawiała misy pełne jedzenia na stole oraz masę innych głów zwróconych w kierunku Andrei i nowego członka rodziny. Uśmiech nie mógł zejść mu z twarzy. Uwielbiał niedzielne obiady, wtedy czuł, że był w domu. Nieoczekiwanie poczuł szarpnięcie za ramie. Dostrzegł swojego bliźniaka, który ciągnął go dość niedyskretnie w kierunku ich dawnego pokoju. Wepchnął go do niego, nie kłopocząc się żadnym czarem wyciszającym pomieszczenie.

Fremione- od nienawiści do miłościWhere stories live. Discover now