Rozdział 16

516 42 27
                                    

     Przyjęcie, które odbyło się w Norze po pierwszym zwycięskim meczu Ginny oraz z okazji urodzin Hermiony było niezwykle niezręczne. Nikt się nie odzywał, jak i nie komentował wylewu niezrozumiałych uczuć ze strony Freda względem szatynki, tylko George uśmiechał się pod nosem przez cały wieczór. To było tak dziwne i niespotykane, że członkowie rodziny Weasley starali się tego nie rozdrapywać, żeby nie wywołać nowej kłótni. Sami uczestnicy wydarzenie nie zachowywali się lepiej. Rudzielec gdy odsunął się od dziewczyny, po prostu opuścił stadion. Pojawił się dopiero w trakcie trwania kolacji i usiadł na drugim końcu stołu, jak najdalej się da od swojej współlokatorki. Z czego bardzo się cieszyła, bo nie miała ochoty w ogóle z nim rozmawiać na ten temat. W końcu stało się to pod wpływem chwili, wszyscy tego oczekiwali od nich, nie miała czego rozpamiętywać. Podsumowując ani Fred, ani Hermiona nie odezwali się słowem przez cały wieczór.

     Ta sytuacja nie zmieniła się przez kilka kolejnych dni. Fred nie zamienił nawet słowa z Hermioną, wręcz ją unikał, a ona jego. Gdy jedno przebywało w kuchni lub salonie, to drugie ukrywało się w swoim pokoju i na odwrót. Od prawie tygodnia w mieszkaniu nad sklepem panowała przerażająca cisza.

     Obecnie szatynka siedziała w salonie i popijała poranną kawę z nadzieją, że jej współlokator wyszedł już do pracy. Pogrążona we własnych myślach nie zauważyła zielonych płomieni w kominku, z których wyszła Ginny.

- Hej piękna!- Przywitała się entuzjastycznie ruda.

- Cześć Ginny! Co robisz tutaj tak wcześnie?- Spytała zszokowana szatynka.

- Mam dla ciebie niespodziankę.- Wskazała na kominek.

     Zszokowana Hermiona przyglądała się paleniskowi. Nie rozumiała, o co może chodzić jej przyjaciółce, aż w pewnym momencie ponownie pojawiły się zielone płomienie, ale tym razem wyszła z nich średniego wzrostu kobieta z burzą brązowych loków na głowie i ogromnym uśmiechem na twarzy. Od razu podbiegła do szatynki i ją przytuliła.

- Mamo! Co tutaj robisz?!- Krzyknęła rozemocjonowana Hermiona, przytulając jednocześnie swoją rodzicielkę.

     Jean, gdyż tak miała na imię matka dziewczyny, po chwili przyglądania się swojej córce dodała.- Miałam kilka spraw do załatwienia w Londynie związanych z przeniesieniem naszej firmy dentystycznej do Australii. Jestem w mieście od tygodnia. Wybacz, że wcześniej się nie odezwałam, ale naprawdę nie miałam czasu, jednakże ostatni dzień postanowiłam poświęcić ci, żeby sprawdzić, jak się tutaj urządziłaś.

- Mogłaś powiedzieć, że przyjeżdżasz! Przygotowałabym się na to!- Zapiszczała Hermiona.

- Chciałam ci zrobić niespodziankę, więc skontaktowałam się z Ginny. Poprosiłam ją, żeby pomogła mi się dostać na Pokątną i spotkać się z tobą.

- Na jak długo zostajesz?- Spytała matkę córka.

- Niestety wieczorem dzięki uprzejmości Harry'ego mam świstoklik do domu, gdyż jutro muszę być w pracy. Na szczęście nie będę musiała spędzić ponad dwudziestu godzin w samolocie do domu. Nienawidzę być tyle w powietrzu.

     Nieoczekiwanie do pomieszczenia weszło dwóch rudych czarodziei. George od razu podbiegł do mamy Hermiony i zaczął ją przytulać. Jean, jak i jej mąż Hector mieli okazję poznać bardzo dobrze rodzinę Weasley. Za czasów, gdy ich córka chodziła do szkoły byli częstymi gośćmi w Hogwarcie, poprzez jej ciągłe kłótnie z Fredem, wpadanie w kłopoty z Harrym i Ronem oraz wizyty w skrzydle szpitalnym. W pewnym momencie Dumbledore rzucił na nich specjalne zaklęcie, żeby mogli widzieć szkołę oraz ją odwiedzać. Byli chyba jedynymi mugolami, którzy byli tak blisko magicznego świata i go uwielbiali. Czasami żałowali, że do niego nie należeli. Ponadto zaraz po wojnie, gdy szatynka przywróciła im pamięć, spędzili miesiąc w Anglii, nadrabiając stracony rok z córką, z czego dwa tygodnie byli w Norze, przez co ich więzi z rodziną Weasley jeszcze bardziej się zacieśniły.

Fremione- od nienawiści do miłościWhere stories live. Discover now