Rozdział 21

501 48 18
                                    

Rozwścieczona Ginny niezbyt delikatnie obchodziła się z zastawą stołową swojej matki. Po kolacji zgłosiła się na ochotnika, żeby pierwszy raz w życiu pozmywać naczynia mugolskim sposobem, a nie czarami. Miała nadzieję, iż zajmie tym swój umysł i się zrelaksuje. Hermiona zawsze jej powtarzała, że sprzątanie koi nerwy. Niestety obecnie nie przynosiło to zamierzonych rezultatów wręcz przeciwnie, przez cały czas myślała o swojej najlepszej przyjaciółce, która obecnie była gdzieś w świecie sama i załamana. Nie mogła pogodzić się z faktem, że nie zauważyła tych subtelnych sygnałów ze strony swojego durnego brata. Gdyby mogła, to by mu obecnie jaja urwała za to wszystko, co zrobił. To nie tak, że ruda była wcześniej bierna na jego wybryki wobec szatynki. Zawsze ją wspierała, pocieszała, razem wymyślały zemsty na Fredzie za jego kawały, a co najważniejsze wraz z Harrym stawała w jej obronie. Próbowali kłócić się z starszym bliźniakiem i tłumaczyć mu, iż takie zachowanie nie było w porządku wobec Granger. Potter nawet kilka razy uderzył rudzielca, ale bez rezultatów i tak robił, co chciał. Oczywiście był jeszcze Ron, ale chłopak ze względu na konotacje rodzinne starał się być neutralny. Nie bronił Hermiony, ale też jej nie obrażał. Po prostu ją wspierał i zachowywał się, jak na przyjaciela przystało. I to by było na tyle, nikt więcej nie reagował na podłe zachowanie rudzielca, wręcz przeciwnie inni uczniowie wspierali go w jego działaniach bądź jak w wypadku domowej drużyny Quidditcha udawali, że niczego nie widzą. A rodzina Weasleyów niezbyt dużo wiedziała, o tym co dzieje się w Hogwarcie, tylko konieczne minimum.

Dochodziła dwudziesta, ruda zmywała naczynia od piętnastu minut i zdążyła rozbić już dwa talerze i kubek. Co chwilę spoglądała na zegar wiszący w kuchni, ale wskazówki Harry'ego i Rona nadal znajdowały się w pracy, a Hermiony w podróży. Tak Państwo Weasley zaraz po wojnie dołączyli do tarczy nowe zdjęcia swoich adoptowanych dzieci, gdyż uważają ich za członków rodziny i nieważne co by się wydarzyło, już zawsze nimi będą. Ginny bardzo się denerwowała, cały dzień nie dostała żadnej wiadomości od swojego ukochanego oraz brata. Nagle ktoś podszedł do niej od tyłu i zaczął ją łaskotać. Wystraszona podskoczyła kilka centymetrów w górę i krzyknęła, co doprowadziło do utraty kolejnego talerza.

- Spokojnie to tylko ja!- Zaśmiał się George swoim popisowym uśmieszkiem.

- Co tutaj robisz?- Spytała ruda niezbyt przyjemnym głosem.

- Wpadłem sprawdzić, czy Harry z Ronem znaleźli naszą zgubę.- Odparł beztrosko.

- A co ciebie to interesuje?! Nie powinieneś się tym w ogóle przejmować tak samo jak twój klon! Bo to wszystko wasza wina, że ona zniknęła!- Powiedziała oskarżycielskim tonem i z łzami w oczach.

- Nie zapędzaj się Ginny! To Fred się w niej zakochał! To on nie umiał okazać uczuć, wiec ją poniżał, żeby o niej zapomnieć! To on w końcu wyznał jej miłość, a nie ja!- Odpowiedział siostrze zirytowanym głosem.

- Tak! Ale ty nigdy nic nie zrobiłeś, żeby przemówić mu do rozumu! Nigdy go nie powstrzymałeś! Czasami mu nawet pomagałeś, pomimo że o wszystkim wiedziałeś!- Krzyczała przez łzy Ginny.

- Nie prawda! Nie wiedziałem, że ją kocha! Wtedy nigdy bym mu nie pozwolił tak się zachowywać! Myślałem, że to zwykłe zauroczenie! I nie myśl, że nic nie robiłem! Starałem się z nim rozmawiać, ale na marne. Nie miałem wpływu na jego zachowanie!

- Jesteście bliźniakami dyskutujecie o najmniejszym szczególe waszego życia! O tym też na pewno dyskutowaliście! Przecież nie macie tajemnic przed sobą!

- Masz rację, ale naprawdę nie wiedziałem, że Fred kocha Hermionę. Zresztą, co to teraz zmieni. Ginny nie kłóćmy się. Jestem tutaj, żeby pomóc i sprowadzić naszą zgubę do domu. Oni muszą porozmawiać. Są sobie przeznaczeni od tak dawna.

Fremione- od nienawiści do miłościWhere stories live. Discover now