Rozdział 35

366 32 20
                                    

     Po feralnym wyjściu do baru w sobotę Hermiona zamknęła się w sobie. Przez resztę weekendu nie opuściła swojego pokoju oraz z nikim nie rozmawiała. W poniedziałek rano wysłała sowę Kingsleyowi, iż wyjątkowo będzie pracować zdalnie z domu, gdyż nie najlepiej się czuje. Oczywiście minister zgodził się na prośbę swojej najzdolniejszej pracownicy, żeby wykonywała obowiązki ze swojego miejsca zamieszkania. Ostatnimi czasy taka praktyka była coraz popularniejsza w magicznym świecie, zwłaszcza u czarownic, które miały małe dzieci. Jednakże szatynka potrzebowała czasu do namysłu. Nie wiedziała, co zrobić ze swoim durnym współlokatorem. Nie mogła uwierzyć, iż nawet przed obcymi ludźmi tak łatwo mógł mówić o miłości do niej, bronić jej, schlebiać jej... Nie umiała ocenić nawet, czym to dla niej było, ale wiedziała jedno, że od zawsze chciała to usłyszeć z jego ust, przez co zrobił jej jeszcze większy bałagan w głowie. Kiedy pierwszy raz rozmawiali o swoich uczuciach, jasno oczekiwała przyjaźni, teraz nie była tego taka pewna.

     We wtorek rano Hermiona nie chętnie wyszła ze swojego pokoju. Zdawała sobie sprawę, iż musi iść do pracy, chociaż w ogóle nie miała na to ochoty. Udała się do kuchni, żeby przygotować kubek kawy dla siebie. Idąc do upragnionego pomieszczenia, napotkała wiele rozrzuconych rzeczy Freda, który próbował się spakować na wyjazd. Miał dziś wraz z George'em świstoklik do Irlandii o godzinie siedemnastej z Ministerstwa Magii. Nieoczekiwanie do okna zaczęła pukać szara sowa. Szatynka wpuściła zwierzę do środka, które od razu usiadło na oparciu krzesła, po czym wystawiło nóżkę z listem. Zmuszając tym dziewczynę, do przeczytania go i odpowiedzi, ponieważ ptak nie ruszył się z miejsca.

Droga Hermiono!
Mam nadzieję, że u ciebie wszystko dobrze. Zniknęłaś tak nagle w sobotę. Bardzo martwię się o ciebie, więc postanowiłem cię odwiedzić dziś, żebyśmy mogli porozmawiać. Mam dla ciebie pewną propozycję. Daj znać przez Strzałkę- imię sowy, o której godzinie ci pasuje.
Moc buziaków,
Peter Jones. 

     Zrezygnowana Hermiona wzdychnęła z nadmiaru myśli w swojej głowie oraz emocji ogarniających jej ciało. Nie wiedziała, czego chce od życia, a już na pewno miała zastrzeżenia do osoby zajmującej najważniejsze miejsce w jej sercu. Obecnie miała wiele pytań bez odpowiedzi, jednakże jednego była pewna... Nie kochała Petera Jonesa. Oczywiście był przystojny i czarujący, ale nigdy nie zajmie w jej życiu znaczącego miejsca. Ewentualnie mogą zostać przyjaciółmi i nadszedł czas mu to oznajmić. Pospiesznie odpisała na list, żeby przyszedł po godzinie siedemnastej, gdy Fred wyjedzie, po czym uszykowała się i wyszła do pracy.

     Rozemocjonowany Fred biegał po mieszkaniu, żeby dokończyć swoje pakowanie. Było już po szesnastej, nie długo powinien udać się do kominka, ale on nadal nie mógł znaleźć wszystkich swoich skarpetek oraz prototypów wynalazków jego i George'a. Będąc w Irlandii, chcieli zbadać rynek i rozdać kilka produktów wśród mieszkańców wioski. Kiedy wydawało mu się, że w końcu wszyściusieńko spakował, to zadzwonił dzwonek do drzwi. Przeklął pod nosem, ale poszedł otworzyć drzwi. Jego szok był ogromny, gdy zobaczył w nich pałkarza Harpii z Holyhead. Nie chętnie wpuścił go do środka, po czym wrócił, żeby po raz setny przejrzeć swoją walizkę. Nie odezwał się ani słowem do konkurenta.

- Czy Hermiona jest już w domu?- Spytał Peter przesadnie przesłodzonym głosem.

- Tak, wróciła przed chwilą. Obecnie jest w łazience, zaraz przyjdzie.- Odburknął wkurzony rudzielec.

     Jones uśmiechnął się sztucznie do przeciwnika.- To dobrze stęskniłem się za swoją gwiazdką. Dawno jej nie widziałem.

     Starszy bliźniak spojrzał na gniewnie przystojnego pałkarza. Nienawidził kiedy ktoś używał jego przezwiska w kierunku Hermiony. Tylko on miał prawo nazywać ją gwiazdką, gdyż właśnie tak ją postrzegał. Jako jasne światło w jego życiu, do którego zawsze odnajdzie drogę i go uszczęśliwi. Miał ogromną ochotę go uderzyć, ale nie zrobił tego. Zdawał sobie sprawę, iż nie miał prawa tego robić. Niestety Peter kontynuował swój wywód.

Fremione- od nienawiści do miłościDove le storie prendono vita. Scoprilo ora