Rozdział 1

825 42 40
                                    

     Hermiona wraz z Ginny właśnie po raz ostatni opuściły peron, z którego odjeżdża Hogwart Ekspres. Od dziś są dorosłymi kobietami. Oczywiście oczekują wyników z OWUTEMów, ale one za dużo nie zmienią w ich życiu. Każda z nich ma ustalony plan na przyszłość. Szatynka rozpoczyna pracę w Ministerstwie Magii, a Ginny będzie próbować dostać się do zawodowej drużyny Quidditcha, ale co z tego wyjdzie, pokaże czas. 

     Przed stacją King Cross na przyjaciółki czekali państwo Weasley, którzy mieli zabrać je do Nory. Pani Weasley, gdy zobaczyła nastolatki od razu podbiegła do nich i je przytuliła.

-Jak dobrze was znowu widzieć- dodała z uśmiechem na twarzy i łzami w oczach- Jestem z was niesamowicie dumna- Po tych słowach rozpłakała się tak mocno, że Pan Weasley musiał pomóc jej dojść do samochodu. 

     Powrót do domu zajął im prawie godzinę, ponieważ były godziny szczytu i zaczęły się korki na wyjeździe z Londynu, co denerwowało Pana Artura, który wypożyczył samochód z Ministerstwa Magii i bał się, że coś mu się stanie. Na szczęście udało im bezpiecznie dostać się do domu. U progu czekali na nich Harry z Ronem. Wybraniec od razu podbiegł do swojej dziewczyny. Bardzo tęsknił za Ginny, w końcu stanowili udaną parę od prawie trzech lat. Nie wyobrażał sobie życia bez niej. Natomiast Ron zaczął przytulać Hermionę jedząc jednocześnie słynne kruche ciastka pani domu

-Ciebie również miło widzieć, ale nie pluj na mnie Ron!- Stwierdziła oburzonym tonem młoda czarownica. Zmieszany Ron, starał ukryć buraka, który pojawił mu się na twarzy. Na szczęście po chwili stwierdził z pełną buzią- Wybacz Hermiono, nie mogłem się powstrzymać!

     Była Gryfonka widząc zmieszanie swojego przyjaciela, zaczęła się śmiać. Wyglądał bardzo komicznie z pełną buzią ciastek i czerwonymi wypiekami na twarzy. Dobrze, że w pobliżu nie było bliźniaków, gdyż na pewno zaczęliby się śmiać z młodszego brata. A zwłaszcza Fred, który uważa się za pępek świata. Na samo wspomnienie o zarozumiałym rudzielcu, szatynka wzdrygnęła się. Nigdy za sobą nie przepadali, ale od pewnego momentu wręcz się nienawidzą i to się chyba nigdy nie zmieni.

     Godzinę później w Norze rozpoczęły się przygotowania do uroczystego obiadu, wydawanego przez Panią Weasley. Miała pojawić się na nim cała rodzina z wyjątkiem Charliego, który przebywał obecnie w Rumunii, ponieważ rozpoczął się właśnie okres godowy smoków i jak twierdził, musi sam wszystkiego przypilnować. Cokolwiek miałoby to znaczyć.

     Pierwszy pojawił się Bill wraz Fleur, która była w szóstym miesiącu ciąży. Entuzjastycznie przywitała się z Ginny i Hermioną. Początkowo nie przepadały za sobą, w sumie to nikt nie lubił młodej francuski, gdyż uważano ją za osobę o narcystycznym usposobieniu. Na szczęście z czasem okazało się to zwykłymi pomówieniami, a obecna żona najstarszego z dzieci z Weasleyów stała się nieodłączną częścią rodziny.-Fleur wyglądasz niesamowicie.- powiedziała z entuzjazmem Ginny, dotykając przy tym zaokrąglony brzuch.- Maluch rośnie, jak na drożdżach!

     Fleur uśmiechnęła się radośnie do swojej szwagierki- Nawet nie wiesz, jak mocno kopie! Mam nadzieję, że nie wyrośnie z niego mały gracz Quidditcha!- Po tych słowach zaczęła się głośno śmiać.

     Do rozradowanych dziewczyn podszedł Bill, który zaciekawił się, o czym tak sobie szepczą. Podszedł od tyłu do swojej żony i ja przytulił, kładąc jednocześnie ręce na jej brzuch.- O czym tak szepczecie?

-O twoim dziecku sportowcu.- zaśmiała się Hermiona. Bill popatrzył na nią z politowaniem w oczach, po czym dodał- Oj Hermiono, moje dziecko będzie łamaczem zaklęć, jak tatuś!

     Fleur spojrzała z wrednymi ognikami w oczach. Nie wyobrażała sobie, żeby jej pierworodne dziecko wykonywało tak niebezpieczny zawód. Miała obawy za każdym razem, gdy William wyjeżdżał na swoje misje. -Po moim trupie! Ty wredny Angliku! Ty...

Fremione- od nienawiści do miłościWhere stories live. Discover now