Rozdział 37

477 34 22
                                    

W niedzielę rano panowało ogromne zamieszanie. Wszyscy zaproszeni goście przybyli już do rezerwatu smoków, więc zaczęli wywoływać ogromne zawirowania. Po szybkim śniadaniu każdy członek rodzinny Weasley dostał swoje zadanie, żeby w miarę zapanować nad zaistniałym chaosem. Percy z pomocą Billa starał się opanować marudzenie ciotki Muriel, której obecnie nic nie pasowało. Ron wraz z Panem Weasleyem próbował okiełznać nadmierny entuzjazm oraz temperament Molly, która od rana biegała po ogromnym hotelu i krzyczała na wszystkich. Dziewczyny zebrały się w domku państwa młodych, żeby razem przyszykować się do ślubu oraz wystroić pannę młodą. Niestety miały dość utrudnione zadanie, gdyż Audrey bardzo denerwowała się uroczystością, a poranne mdłości nie pomagały się jej uspokoić. Charlie udał się pożegnać ze smokami w rezerwacie na pewien czasy. Na końcu bliźniacy z pomocą Harry'ego przygotowali pokaz fajerwerków na wieczór. Okularnik wolał pomagać dwóm nieprzewidywalnym rudzielcom niż paść ofiarą krzyków swojej dziewczyny lub jej matki.

Pokaz sztucznych ogni miał odbyć się przed końcem przyjęcia. Na brzegu klifu rozkładali ładunki pełne kolorowego proszku, własnego pomysłu. Wszyscy trzej byli bardzo skupieni na swoim zadaniu. Nie chcieli, żeby coś wystrzeliło wcześniej, bądź wystraszyło smoki mieszkające w rezerwacie. To było dość subtelne zadanie.

Harry rozpakowywał kolejne pudło oznakowane marką Weasley. Przyglądał się fajerwerkom w jego dłoniach.- Na pewno jesteście pewni, że to bezpieczne? Smokom nic się nie stanie?- Spytał dość zmartwionym głosem.

- Przestań Harry! Oczywiście, że nic się nie stanie! To specjalnie wymyślne przez nas fajerwerki, które przy wybuchu nie wydają dźwięku, tylko robią sam pokaz świetlny.- Odparł od niechcenia George, który od przybycia ich produktów, każdemu musiał tłumaczyć to samo.

- Wierzę wam, tylko wolałem się upewnić. Nie chciałbym, żeby stała się im krzywda- Odparł czarnowłosy, rozkładając na brzegu klifu kolejną partię.

- Błagam cię Potter! Nie zamieniaj się w Hermionę.- Warknął zirytowany Fred, na samą myśl o utraconej ukochanej.

Okularnik, tylko zaśmiał się na stwierdzenie przyjaciela.- Jej nikt nie pobije w trosce o magiczne zwierzęta. Wiecie, że ostatnio próbowała przekonać Kingsleya, żeby reaktywować W.E.S.Z! Nie mógł jej wyrzucić z gabinetu, była tak zdeterminowana.

George zaśmiał się radośnie na myśl o zdeterminowanej szatynce w gabinecie ministra. Wiedział, iż potrafi być zacięta jeśli w coś wierzy lub chce. Żałował, tylko że nie była taka w stosunku do swoich uczuć względem jego bliźniaka.- Jak King się jej pozbył? Z jej temperamentem mogła opowiadać godzinami o wolności skrzatów domowych?- Zaśmiał się radośnie, chociaż trochę sztucznie.

- Musieliśmy ją wyprowadzić z Ronem z jego gabinetu i odprowadzić do mieszkania. To chyba jej sposób na radzenie sobie z rozstaniem, rzucić się w wir pracy.- Spojrzał na swój zegarek. Nagle zdał sobie sprawę, że niedługo muszą zacząć się szykować na bajeczne przyjęcie.- Powinniśmy zaraz kończyć. Musimy się wykąpać i przebrać.

- Tak zaraz skończymy. Spotkamy się w hotelu.- Dodał zamyślony Fred.

Harry kiwnął tylko głową na zgodę, po czym zaczął kierować się do swojego domku. Nie był świadom, jak jego słowa wpłynęły na bliźniaków. Tak naprawdę odruchowo wyznał, że jego najlepsza przyjaciółka rozstała się z Peterem. Nie myślał o tym, po prostu mówił. Tymczasem bracia patrzyli na oddalającego się Pottera z nadmiarem myśli w głowach. Starszy bliźniak nie rozumiał, dlaczego Jones był takim idiotą i pozwolił odejść takiemu szczęściu, jakim była Hermiona. Młodszy bliźniak odzyskał nadzieję, że może jego brat zostanie w kraju. Liczył, że ponownie zacznie walczyć o swoją miłość i w końcu nie spotka odrzucenia.

Fremione- od nienawiści do miłościحيث تعيش القصص. اكتشف الآن