Rozdział 28

373 42 13
                                    

Śnieg pokrywał niewielkie wybrzeże na północy Szkocji. Na plaży w niedużej miejscowości zwanej Wick trójka przyjaciół oczekiwała na swoją łódź do Azkabanu. Ich zadaniem jako Golden Trio oraz pracowników Ministerstwa Magii było tymczasowe nadzorowanie najbardziej niebezpiecznego więzienia w magicznym świecie, które znajdowało się na ledwie zauważalnej wyspie gdzieś na Morzu Północnym. Od wieków umieszczano w nim najgroźniejszych przestępców, jednak gdy wojna się skończyła, obecny minister magii postanowił zreformować, to pełne okrucieństw miejsce. Niestety nie przewidział, iż będzie miało ono negatywny wpływ na pracujących tam autorów. W związku, z czym zmuszony został do radykalnych działań. Od kilku tygodni Azkabanu pilnowało trzech pracowników określonych departamentów ministerstwa plus kilku dementorów, którzy nadal nie przenieśli się, na stworzą dla nich wyspę. Zmiana trwała równe dwadzieścia cztery godziny.

Hermiona stała na ośnieżonej plaży i wpatrywała się w otwartą przestrzeń przed nią. Słońce dopiero zaczynało pojawiać się na odległym horyzoncie. Rozmyślała o tym, co czeka ją gdzieś w oddali, co zastanie w tym okrytym niezbyt przyjazną sławą miejscem, w którym przebywają najokrutniejsi śmierciożercy. Myślała o swoim współlokatorze, który od ponad tygodnia unikał jej jak ognia, niczym trędowatej. Co prawda sama była zajęta pomocą w organizowaniu ogromnego przyjęcia wydawanego przez Ginny, jednakże nie umknęło jej uwadze, iż praktycznie schodził jej z drogi przez cały tydzień. Zamyślona szatynka nie dostrzegła, kiedy podszedł do niej Harry z delikatnym uśmiechem na twarzy.

- O czym tak myślisz Hermiono?- Spytał zaintrygowany zachowaniem przyjaciółki.

- O tym, co nas czeka w Azkabanie... Gdy spotkamy, tych wszystkich śmierciożerców...- Odparła zmartwionym głosem.

- Nie wiem, co nas tam czeka, ale nie ważna co by to było razem zawsze damy radę.- Wybraniec próbował pocieszyć przyjaciółkę.

Szatynka nic nie odpowiedziała, tylko cały czas przyglądała się falą odbijającym się o brzeg oraz zbliżającej się łodzi. Wydawała się być oderwana od rzeczywistości, jakby czekała na jakiś wyrok lub karę. Warto dodać, iż ze względów bezpieczeństwa tylko przy pomocy specjalnej magicznej łodzi można było dostać się na wyspę.

- Może Fred miał rację i nie powinnaś płynąć do Azkabanu.- Stwierdził zmartwiony Harry.

- Jak to Fred? Nie rozumiem... O czym ty mówisz?- Spytała zakłopotana szatynka.

- Był u mnie jakiś tydzień temu. Próbował mnie przekonać, żebyś nie płynęła do Azkabanu, bo cały czas się tym martwisz. Próbowałem mu wyjaśnić, że to twoja praca, jednak on nie ustępował, więc mogłem mu powiedzieć, że ma nie udawać troski, gdyż w nią nie wierzę. I w ogóle, sądzę, iż ta jego miłość to jedno wielkie kłamstwo. Przepraszam Hermiono... Wiem, że nie powinienem tak mówić, ale zdenerwował mnie. Nie chciałbym, żeby jeszcze bardziej cię skrzywdził, ale zdaje sobie sprawę z twoich uczuć do niego. Błagam cię nie bądź na mnie zła.- Czarnowłosy chłopak zaczął się tłumaczyć niezbyt udolnie swojej kompance.

- Spokojnie Harry rozumiem...- Gryfonka starała się uspokoić przyjaciela.- Zdaję sobie sprawę, że ta sytuacja jest dość dziwna. Sama się w niej pogubiłam i zgadzam się z tobą w stu procentach. Wizyta w Azkabanie to moja praca, więc nigdy nie uciekłabym od zadania... A co do Freda nie wiedziałam, że był u ciebie. Od kilku dni nie odzywa się do mnie. Boje się, iż kombinuje coś głupiego, ale chyba wolę nie wiedzieć co.

- Nadal Ci na nim zależy?- Spytał delikatnie Harry.

- Tak...- Odpowiedziała smutno szatynka, po czym spojrzała na swojego przyjaciela.- Ale on nie robi nic, żeby naprawić naszą relację, a ja nie mam zamiaru za nim biegać. Najwidoczniej nie jesteśmy sobie pisani, a uczucia to nie wszystko. Czas przestać mieć nadzieję na szczęśliwe zakończenie.

Fremione- od nienawiści do miłościWhere stories live. Discover now