Rozdział 25

439 44 17
                                    

     Pulchna kobieta opuściła kominek zdecydowanym i zdenerwowanym krokiem. Nie myślała, czy robi dobrze. Niewzruszenie szła przed siebie, jednocześnie rozglądając się na boki. Obecnie miała dość Rumunii i swojego narzeczonego. Pragnęła przebywać z osobami, które nie są Weasleyami, a równolegle znają ich niczym własną kieszeń. Sama nie wiedziała, dlaczego udała się do mieszkania nad sklepem bliźniaków, to była jej pierwsza myśl, gdy postanowiła uciec z domu. Poszukiwania brązowowłosej dziewczyny, chociaż obecnie miała więcej kolorowych pasemek niż wcześniej, nie trwały długo. Praktycznie po sekundzie dostrzegła ulubioną szatynkę w nie dużej odległości od jej mniej ulubionego bliźniaka. Początkowo pomyślała, że przeszkodziła im w pocałunku, ale chyba się myliła... Po prostu kolejny raz dokuczają sobie.

- Andrea?- Spytała zszokowana Hermiona.- Co ty tutaj robisz? Czy coś się stało?

- Tak! Mam dość Weasleyów! Nie rozumiem, jak możesz z nimi wytrzymać od prawie dziecięciu lat! Oni nie są normalni!- Krzyczała Rumunka z ogromną goryczą w głosie.

- Co zrobił mój głupi starszy braciszek?- Spytał rozbawiony Fred, ale szybko zamilkł, gdy dostrzegł gniewne spojrzenie przyszłej szwagierki.

- Nie rozmawiam z tobą, bo jesteś Weasleyem!- Odrzekła zdeterminowana.- Hermiono, czy możemy porozmawiać? Potrzebuję wsparcia osoby, która świetnie zna męską populację Weasleyów.

- Jasne, ale nie jestem pewna, czy jestem odpowiednią osobą... Nie jestem w związku z żadnym Weasleyem...- Odparła niepewnie szatynka. Oczywiście nie chciała zostawiać Andrei bez wsparcia, po prostu nigdy nie była dobrym psychologiem.

- Masz rację! Potrzeba mi masowego ataku znawczyń Weasleyów. Musimy sprowadzić tutaj Fleur, Angelinę, Audrey i Lavender.- Odrzekła brunetka z psotnym uśmiechem na twarzy.

- Yyy... Wątpię, żeby wszystkie miały czas... Audrey jest w USA, ustala szczegóły kolejnych Mistrzostw Świata w Quidditchu, a Lavender odwiedza dziadków w Kant... I może dodaj do tej listy Ginny. Nie wybaczyłaby nam, gdyby ominęłaby ją poważna rozmowa o Weasleyach.- Tłumaczyła dobrej znajomej Gryfonka. Ciesząc się w duchu, że sama nie musi stawić czoła typowym babskim problemom. Mogła godzinami rozprawiać o skomplikowanych miksturach, ale pogawędka o komplikacjach w związku była ponad jej umiejętności.

- Jasne pewnie... To ja pójdę po Fleur, ty leć po Ginny... A ty Weasley pakuj manatki do Hogsmeade, przyślij tutaj Angelinę i nie wracaj.-  Zarządziła kolorowo włosa brunetka.

     Zdziwiony Fred początkowo przyglądał się zaistniałej sytuacji, dopiero po chwili przemówił.- Wyganiasz mnie z mojego własnego domu?- Spytał zszokowany.

- Dokładnie tak! Na jedną noc! Błagam cię! Nie bądź większą świnią niż jesteś.

     Uderzony szczerością Andrei rudzielec bez słowa ruszył w kierunku kominka. Czy naprawdę wszyscy mieli go za świnię? Naprawdę był taki okropny? Skoro tak złe zdanie miała o nim dziewczyna, która ledwo go znała, to jakie musiała mieć Hermiona? Kobieta, którą kochał. Nigdy nie myślał o tym w ten sposób... Dotarło do niego, że kilka buziaków, przytuleń i miłych słów nie zmieni ich sytuacji.

     Zasmucony rudzielec wyszedł z kominka w mieszkaniu swojego klona w czarodziejskiej wiosce. Od razu dostrzegł George'a wraz z Angeliną. Siedzieli przytuleni do siebie na kanapie i czytali razem jedną książkę. Obrazek szczęśliwej miłości, jeszcze bardziej zasmucił Freda. Nie, żeby zazdrościł bratu, po prostu chciałby spędzać w ten sposób czas z Hermioną. Nic więcej nie chce, tylko ich wspólnego szczęścia razem, jednakże coraz częściej uświadamiał sobie, iż już za późno na takie pragnienia, ponieważ wszystko zniszczył.

Fremione- od nienawiści do miłościWhere stories live. Discover now