Rozdział 13

478 44 40
                                    

     Dwa dni później Hermiona kolejny dzień z rzędu wstała we wyśmienitym humorze. Udała się prosto do kuchni, w której przygotowała sobie kawę oraz jajecznicę na śniadanie. Za oknem świeciło słońce i jak na wrzesień temperatury też były przyjemne, aż chciało się żyć.

     Dziewczyna była tak zaaprobowana oglądaniem gwarnej Ulicy Pokątnej, że niezauważyła kiedy w pustej ramie od drzwi stanął Fred, który o dziwo nie przywdział swojego ulubionego zadziornego uśmieszku, pierwszy raz jego wyraz twarzy nic nie wyrażał. Rudzielec z dużym skupieniem przyglądał się dziewczynie, analizował każdy skrawek jej ciała. Pragnął rozpocząć trudną dla nich obu rozmowę, ale brakowało mu odwagi. No bo co miał powiedzieć... Hej! Granger chcesz dowiedzieć się, dlaczego cię nienawidzę? Przecież to śmieszne, wyśmiałaby go na bank, gdyby takie coś usłyszała. Zresztą zaraz oboje muszą udać się do pracy. Zrezygnowany wszedł do kuchni i zaczął robić sobie kawę. Niestety niefortunnie upadła mu łyżeczka, czym wystraszył dziewczynę.

- Matko Weasley! Ja przez ciebie kiedyś na zwał odjadę!- Zaczepiła chłopaka szatynka.

- Nie martw się, ja przez ciebie szybciej.- Zaśmiał się drwiąco chłopak.

     Nagle  dziewczyna zauważyła, jakąś dużą zmianę w jego ciebie, bo oczywiście, jak co dzień rano paradował po mieszkaniu w samych dresach, bez koszulki. Początkowo widok wyrzeźbionego ciała chłopaka, a zwłaszcza tej cudownej klatki piersiowej peszył dziewczynę, ale po prawie dwóch miesiącach wspólnego mieszkania razem przyzwyczaiła się do tego, ale tym razem nie na to zwróciła uwagę. Na lewej łopatce rudzielca pojawił się ogromny tatuaż w kształcie ptaka. Był cały czarny i majestatyczny, ponadto przedstawiał zwierzę w locie. Hermiona nie była pewna co to za gatunek, ale chyba sroka. Bardzo jej się spodobało, to co zobaczyła. Pasował on do Freda, był bardzo zadziorny i odważny tak samo, jak rudzielec, ale oczywiście szatynka nie powie tego na głos.

- Weasley, czy ty masz tatuaż?- Spytała z szokiem w głosie.

- Nawet jeśli to nie twój interes Granger...- rzucił niemiło chłopak.

- Na Merlina, nie musisz się od razu wściekać! Do ciebie nawet normalnie nie można się odezwać!- Wściekła szatynka zaczęła kierować się w stronę swojego pokoju. Naprawdę nie chciała powiedzieć nic złego, wręcz przeciwnie próbowała rozpocząć ich pierwszą normalną rozmowę, ale wyszło jak zawsze.

     Rudzielec odprowadzał dziewczynę wzrokiem. Po chwili dotarło do niego, że Hermiona faktycznie nie chciała nic złego, w końcu zadała tylko pytanie, więc postanowił krzyknąć za nią.- To sroka!

- Słucham?- Spytała zdezorientowana szatynka. Nie rozumiała, o co chodzi jej współlokatorowi.

- Mój tatuaż przedstawia srokę w locie...- Mówił niepewnym głosem, w końcu pierwszy raz się nie kłócili, tylko starali się przeprowadzić kulturalną rozmowę.

- Dlaczego akurat sroka?

- Bo to mój Patronus....

- Rozumiem... Nawet pasuje do ciebie.- Powiedziała ze szczerym uśmiechem, po czym poszła do swojego pokoju.

     Chwilę później Hermiona opuściła pokój i zaczęła w przedpokoju zakładać szpilki, żeby móc po tym nałożyć ostatnie poprawki i udać się do pracy, w której obecnie nie działo się za dużo ciekawych rzeczy. Wszystko kręciło się wokół byłych śmierciożerców i ich procesów. Dziewczyna nuciła sobie piosenkę i poprawiała swoje niesforne loki, gdy w kominku pojawił się zielony ogień, a po chwili wyszła z niego Ginny.

- Udało mi się! Miałaś rację!- Krzyczała tak głośno, że nawet Fred wyszedł z łazienki w samym ręczniku, żeby dowiedzieć się, co się stało.- Zostałam ścigającą Harpii z Hollyhead!

Fremione- od nienawiści do miłościحيث تعيش القصص. اكتشف الآن