Rozdział 23

535 45 13
                                    

     Hermiona przyglądała się zmrożonemu Fredowi. Dostrzegła, jak jego twarz z radosnej zmieniła się w poważną, co było rzadkim widokiem w przypadku bliźniaków. Zazwyczaj emanowali radością, szczęściem i śmiechem. Teraz wyczuwała strach i smutek. Jego mięśnie z nerwów napięły się i idealnie zostały wyeksponowane poprzez koszulę, którą miał na sobie, co na chwile wyprowadziło szatynkę z równowagi, prawie jej ślinka pociekła. To była dla niej całkiem nowa postawa rudzielca, której nigdy w życiu, nie spodziewała się zobaczyć. Wydawało się to nowe i tajemnicze. Miała nadzieję, iż nie wpłynie to na rozmowę. Bardzo się jej obawiała. Nie wiedziała, do czego może doprowadzić, w końcu muszą mieszkać ze sobą jeszcze siedem miesięcy, więc to całkiem sporo czasu.

     Wolnym krokiem ruszyła w kierunku swojego współlokatora, chwilę później stanęła z nim twarzą w twarz.

- Czy chciałbyś ze mną porozmawiać?- Spytała niepewnym głosem, nawet trochę drżącym ze strachu i nerwów.

     Rudzielec przełknął nerwowo ślinę i spojrzał w oczy ukochanej.- Oczywiście Hermiono... Z tobą zawsze chętnie porozmawiam.- Odparł w podobnym tonie, co jego współrozmówczyni.

- Posłuchaj... Wiem, że praktycznie nie rozmawiamy, ale tak nie może być. Domyślam się, o co pokłóciłeś się dziś z Billem... Tak nie powinno być. Nie chcę, żebyś kłócił się z braćmi z mojego powodu. Nie jestem, aż tak ważna, żebyś bił się ze starszym bratem... Mam nadzieję, że nie jesteś ranny.- W oczach Gryfonki pojawiły się łzy, które szybko starła.

- Nie martw się, będę miał tylko drobną śliwkę pod okiem. I zrozum, że jesteś aż tak ważna. Dla mnie jesteś najważniejsza. Kocham cię nad życie. Wiem, że tego nie okazywałem, przez kilka lat, ale taka jest prawda. Zrobiłbym dla ciebie wszystko, nawet jeśli wiązałoby to się z zerwaniem kontaktów z moją rodziną.- Rzekł głosem nieznoszącym sprzeciwu.

- Nie mów tak! Proszę cię.- Przestała panować nad swoimi łzami. Zaczęły spływać jej niekontrolowanie po policzkach.- Twojej mamie pękłoby serce, gdyby słyszała tak okrutne słowa. Proszę cię Fred! Nie bij się z braćmi z mojego powodu. Tylko o to cię proszę.

     Fred starł delikatnie łzy Hermiony z policzków, po czym pocałował ją delikatnie w usta.- Jeśli to cię uszczęśliwi, już nigdy nie będę bił się z braćmi, ba nawet mogę obiecać ci, że już nigdy nie będę żartował z Rona. Zrobię wszystko, żebyś się uśmiechnęła.

- Dziękuje, nie śmiem wymagać od ciebie, żebyś przestał wyśmiewać się z Rona, bo nie byłbyś sobą, ale nie chcę być powodem kłótni w twojej rodzinie, gdyż są dla mnie niezwykle ważni.

     Uśmiechnęła się niepewnie, zatracając się jednocześnie w pięknych brązowych oczach swojego rozmówcy. Chwilową słabość szatynki wykorzystał starszy bliźniak, żeby ponownie ją pocałować, ale tym razem odsunęła się.

- Proszę cię, przestań.

- Nie mogę przestać, gdy patrzysz na mnie tymi swoimi pięknymi oczami, wtedy pragnę cię tylko całować i kilka mniej przyzwoitych rzeczy.- Szepnął jej do ucha. Jego oddech pieści jej szyje, czym doprowadzał ją do obłędu, ale szybko się opamiętała.

- Fred, ale między nami nic się nie zmieniło. Nadal nie możemy być razem. Nasze uczucia to nie wszystko.- Stwierdziła ze smutkiem.

- To, co zrobimy, bo nie chcę, żeby było tak jak przez ostatnich kilka dni. Chce cię obok siebie, a nie w odległości mili, pomimo że jesteś w tym samym mieszkaniu. Nie chcę tak ogromnego dystansu między nami. Nie mogę tak żyć.- Wyznał poważnym głosem, cały czas patrząc jej głęboko w oczy.

Fremione- od nienawiści do miłościOnde histórias criam vida. Descubra agora