Rozdział 22

474 40 21
                                    

     Niewielki uśmiech wdarł się na usta Freda, gdy zobaczył swoją ukochaną całą i zdrową. Martwił się o nią przez kilka ostatnich dni. W końcu przez niego uciekła. Z powodu jego niedojrzałości, bo jak inaczej nazwać fakt, iż mógł być w związku z najwspanialszą kobietą na świecie od lat, żeby nie jego głupota. Niestety nawalił na całej linii, jednakże cały czas miał nadzieję, iż zgodzi się z nim spokojnie porozmawiać, a z czasem spróbują naprawić swoją relację. Po sekundzie zastanowienia stwierdził, że najlepiej od razu zacznie odbudowywać stosunki między nimi! Bez większego analizowania sytuacji ruszył w kierunku szatynki, ale na drodze stanął mu jego klon ze wściekłym wyrazem twarzy. Zdezorientowany rudzielec zatrzymał się i przyglądał się rozgrywającą się przed nim scenę.

     Zdenerwowana i zasmucona Hermiona ukryła się za plecami George'a, gdy tylko przekroczyli próg mieszkania. Nadal nie była przekonana, czy powrót był dobrym pomysłem. Rozumiała, że musiała wrócić do pracy, ponadto zdawała sobie sprawę, iż wszyscy się o nią martwili. W związku, z czym powrót wydawał się najlepszym rozwiązaniem, ale nie chciała znowu mieszkać z Fredem. Nie potrafiła wyobrazić sobie funkcjonowania z nim pod jednym dachem. Kiedy się nienawidzili było to prawie niewykonalne, a teraz stało się niemożliwe. Oczywiście mogła udać się do Nory lub zamieszkać z Harrym na Grimmauld Place, ale nie chciała obarczać nikogo swoimi problemami, już i tak większość Weasleyów nadmiernie przejmowała się jej sprawami. Z zadumy wyrwał ją ukochany rudzielec, który ruszył szybkim tempem w jej kierunku. Na szczęście jego klon stanął mu na drodze. Bez większych przemyśleń doszła do wniosku, iż to idealna chwila, żeby udać się do swojego pokoju.

- Dziękuje za wszystko George.- Odezwała się niepewnie szatynka.- To dla mnie wiele znaczy, ale pójdę już do swojego pokoju odpocząć. Proszę cię, pozdrów Angelinę ode mnie.

- Nie ma za co Hermiono, dla rodziny wszystko.- Uśmiechnął się do niej szczerze.- W razie czego dzwoń. Pamiętaj, że zawsze ci pomożemy.

     Gryfonka niepewnie skinęła głową, po czym z niewielką torbą ruszyła w kierunku swojego pokoju. Bliźniacy odprowadzili ją wzrokiem, oboje milczeli, aż nie zniknęła za drzwiami. W niewielkim salonie zaczęła narastać gęsta atmosfera. Można było odnieść wrażenie, że da się ją kroić nożem. Irytację obojga braci było czuć z kilometra. Pierwszy raz w życiu nie odzywali się w swoim towarzystwie dłużej niż minutę. Pierwszy złamał się Fred, który nie rozumiał, o co w tym wszystkim chodzi.

- Dlaczego nie pozwoliłeś mi do niej podejść? O co ci chodzi George?- Spytał zdenerwowany rudzielec.

- O to, że wróciła pod warunkiem, iż nie zbliżysz się do niej jeśli sama tego nie będzie chciała, a ja obiecałem jej tego dopilnować.- Odparł autorytarnym tonem George, którego jego brat nigdy wcześniej nie słyszał.

- Przecież, to niewykonalne! Mieszkamy razem! A ja chcę z nią tylko porozmawiać!

- Fred! Błagam cię! Posłuchaj mnie, chociaż raz w życiu i daj jej przestrzeń! Hermiona sama musi sobie wszystko uporządkować, zanim z tobą porozmawia. Musisz uzbroić się w cierpliwość, to może potrwać!- Dodał młodszy bliźniak, który miał dość swojego dziecinnego klona. Sam nie był zbyt odpowiedzialny, ale starał się nie okazywać tego w stosunku do swojej ukochanej.

- Czekam już tyle lat... Ja... Tylko chce mieć ją przy sobie...- Powiedział zasmuconym głosem starszy bliźniak.

- No właśnie czekasz... Miałeś prawie dziesięć lat, żeby za nią biegać, ale zamiast tego wolałeś zachowywać się wobec niej jak rozwydrzony bachor, więc teraz daj jej przestrzeń, na którą zasłużyła.

     Po tych słowach George deportował się z powrotem do swojego domu, po prostu nie chciał dłużej ciągnąć tej bezsensownej rozmowy ze swoim bratem, ponieważ to nie miało najmniejszego sensu. Nie ważne, jakby się starał Fred i tak zrobi, co uważa za stosowne, jednakże liczył, iż tym razem go posłucha. W tym czasie starszy bliźniak spojrzał na drzwi od pokoju ukochanej, ale nie wykonał żadnego ruchu. Spoglądał na nie przez kilka minut, rozważając, co powinien zrobić w takiej sytuacji. Marzył o rozmowie z nią, ale nie chciał jej też bardziej, o ile to w ogóle możliwe zniechęcić do jego osoby. W końcu zrezygnował i udał się do swojego pokoju.

Fremione- od nienawiści do miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz