— No dobra, to może czas na jakieś wyznanie?
Wei Wuxian usiadł na gołej ziemi. Nie spodobało się to towarzyszącemu mu Lan Wangji, więc kultywator wyjął z rękawa złożoną narzutę na głowę w razie deszczu. Podniósł na moment chłopaka i podłożył mu materiał, żeby nie siedział na zimnej podłodze.
— Lan Zhan — zdumiał się chłopak — jesteś nieprzewidywalny. Skąd w tobie takie pokłady troski?
Nie odpowiedział. Zamiast tego skupił się na stojącym przed nimi porywaczu.
Mężczyzna oddalił się o dziesięć kroków, dotarł do ściany i oparł się o nią. Woda ściekała z nieszczelnych rur, skapując mu na głowę.
— Wątpię, aby ktokolwiek mi uwierzył... — wyznał cienkim, przepełnionym bólem głosem.
— Spróbuj — zachęcił go Wei Wuxian. — Przeżyłem dotąd tyle dziwactw, że już gorzej być nie może.
Westchnął.
— Trudno mi o tym mówić — wyszeptał. — Obudziłem się w najmniej spodziewanym momencie. Moja dusza roztrzaskała się na tysiące fragmentów, a jednak ktoś zdołał zebrać moje wspomnienia i złożyć je w jedną całość. I w tym... ciele... — Położył dłoń na swojej piersi. — Słyszę bicie własnego serca, choć przez dwa tysiące lat towarzyszyło mi jedynie uczucie nicości.
— Kim... — zaczął Wei Wuxian, ale w tej samej chwili, mężczyzna odparł:
— Nie ma znaczenia moje obecne imię, ale w przeszłości zwano mnie Xiao Xingchen. Nieśmiertelny Mistrzu, to zaszczyt cię poznać — pozdrowił obecnego mistrza sekty Lan, pochylając przed nim głowę.
Oniemieli.
Zaginiony przed dwa tysiące laty odnalazł się w tych czasach, w dniu dzisiejszym, oskarżony o porwanie prawie setki osób, morderstwo praktycznie tak samo wielu ludzi, a o reszcie jego zbrodni nie mieli pojęcia.
— Xiao Xingchen — powtórzył powoli imię kultywatora Lan Wangji. — Wieści o tobie zanikły zanim jeszcze obalono Jin Guangyao. Krążyły w świecie kultywatorów plotki, wiele niesłusznych, lecz prawda nigdy nie ujrzała światła dziennego.
— Kto roztrzaskał twoją duszę? — zapytał wprost Wei Wuxian, kontynuując myśl Nieśmiertelnego Mistrza. — Jak obudziłeś swoje wspomnienia?
— Xue Yang... Xue Yang... Xue Yang... — Chwycił się głowę. — On... Wybacz mi, Nieśmiertelny Mistrzu, nic nie usprawiedliwi moich czynów. Nic nie sprawi, że me winy zostaną zmazane.
— Mów normalnie! — zwrócił mu w końcu uwagę Wei Wuxian. — Plączesz się, a potrzebujemy konkretów.
— Wybacz mi... — Zawahał się. — Czy mógłbym poznać imię przyjaciela Nieśmiertelnego Mistrza?
Wei Wuxian trącił mężczyznę w łydkę.
— Ej, Ej, Lan Zhan, słyszałeś? Awansowałem do roli przyjaciela? Jeszcze kilka dni i zostanę twoim Zaprzysięgłym Bratem! — Uśmiechnął się od ucha do ucha. Żart czy nie, ale ta drobna myśl sprawiła, że posiadł się ze szczęścia. Lan Zhan i on przyjaciółmi. Wtedy wiele by oddał za chwilę zwyczajnej rozmowy, jedną przygodę z tym cichym kultywatorem... — Umiesz manipulować ludźmi, ale nie mną — odpowiedział Xiao Xingchenowi.
— Wierzę, że wkrótce zyskam twoje zaufanie. — Ponownie się skłonił. — I przepraszam za to, że nie budzę nieufność.
— Porwałeś i zabiłeś ludzi — zarzucił mu w końcu Wei Wuxian, dłużej nie umiejąc trzymać w sobie wrodzonej ciekawości.
YOU ARE READING
[z]Forgetting Envies ~ Mo dao zu shi
FanfictionPrzemijają lata, uciekają wieki, ku zapomnieniu zmierzają tysiąclecia, a melodia Chenqinga wciąż rozbrzmiewa w myślach Nieśmiertelnego Mistrza z nadzieją, że nienawidzony przez wszystkich Wei Wuxian powróci. Jednak po dwóch tysiącach lat kultywacja...
Forgetting envies ~ Rozdział 17
Start from the beginning
![[z]Forgetting Envies ~ Mo dao zu shi](https://img.wattpad.com/cover/252878826-64-k883908.jpg)