Obudziłam się w swoim pokoju.
Oczywiście nie w tym w moim domu rodzinnym w Bydgoszczy. Oczywiście, że nie. Nadal byłam w pomieszczeniu, które jako ostatnie ulokowało się w mojej pamięci. Cóż, była to jakaś ćwiartka tego co pamiętałam. Pamiętam także Marcusa, który znęcał się nad moim ciałem i Adriana dzieki któremu nie zdołałam zostać porażona prądem. To co działo się potem było w mojej głowie rozmazane. Pamiętam krzyki, krew i ból, ale nic poza tym.
Nie zdołałam ruszyć własnym ciałem, jedynie rękoma, ale tylko powoli. Leżałam na łóżku, okryte satynową pościelą i skupiając się nie na bólu, odkryłam się. Mój tułów cały owinięty był jakimś bandażem czy cholera wie czym. Wiedziałam tyle, że kurewsko mnie to bolało i nawet większe nabranie oddechu sprawiało dyskomfort. Zauważyłam także liczne siniaki na ramionach czy nogach.
- Co się ze mną stało... - załkałam cicho do samej siebie. Czułam napływające łzy, które po chwili już znalazły swoje ujście.
- Masz złamane żebra.
Delikatnie przekręciłam głowę w prawo, spotykając się z ciemnymi tęczówkami Adriana. Siedział, oczywiście w garniturze, na fotelu w rogu pomieszczenia, a w jego ręce jak zwykle znajdowała się w połowie pełna szklanka z bursztynowym płynem.
- Cz-czy to przez Marcusa? - mój głos był tak słaby, że nie byłam pewna czy ciemnowłosy w ogóle zrozumiałam co powiedziałam.
- Tak, ale nie martw się nim. Zapłacił za swoje czyny, a jego ojca właśnie ścigamy - oznajmił. - Za to co zrobił ci trzy dni temu i za to co stało się kilka tygodni temu.
Jego szczęka automatycznie się zacisnęła. Skinęłam głową na tyle ile mogłam i powróciłam do patrzenia w sufit.
- Czekaj... jak to trzy dni temu? - zauważyłam po chwili.
- Byłaś nieprzytomna trzy dni.
O mój Boże.
- Głównie to na moje życzenie. Moi lekarze zbadali cię i jak się okazało, twój organizm nie tylko był wycieńczony z zewnątrz. Postawiliśmy na uśpienie cię i zupełną regenerację.
Nie byłam w najlepszym stanie, to fakt, ale chciałam zaprzeczyć. Powiedzieć, że wcale nie czułam się źle, że wszystko było ze mną w porządku, ale skłamałabym. To prawda. Od kilkunastu dni czułam, że coś jest ze mną nie tak. Zwalałam to na stres i wszystkie inne czynniki, które działy się wokół mnie, ale coś ewidentnie nie współgrało w moim organizmie. Wyjaśniałyby to chociaż krwawienia z mojego nosa, częste zawroty głowy lub tracenie równowagi.
- Ile pamiętasz? - barwa jego głosu jak zwykle była twarda i napięta, ale teraz wyczuwałam w niej coś więcej. Jakby strach?
- Niewiele.
Nie odpowiedział.
- Dlaczego to robisz? - spytałam, kiedy sam nie kontynuował już tematu. Kątem oka widziałam jego pytające spojrzenie, więc wyjaśniłam: - Dlaczego stajesz w mojej obronie? Dlaczego wymierzasz sprawiedliwość wobec mnie i ich? Czemu cię to tak interesuje?
Trochę dziwiła mnie postawa Adriana. Może nie było to zauważalne na pierwszy rzut oka, ale troszczył się o mnie. Było to dla mnie niezrozumianie, bo jaki miałby w tym cel. Jak korzystał z dbania o mój tyłek i karania ludzi, którzy zrobili mi krzywdę. Cóż, nie należał do ludzi o wielkich sercach, więc wątpiłam w litość.
- Już Ci mówiłem - widziałam jak się spiął. Momentalnie wyprostował, a źrenice mu się pomniejszyły. - Mam siostrę w twoim wieku i sam nie chciałbym...
CZYTASZ
Michał, nie Mata | MATA
Fanfiction"A gdy nasza miłość zgaśnie, nie przejmuj się ciemnością. Ciesz się, że świeciła na tyle długo, abyś doszedł, aż tutaj." Jeszcze nie wiedziała, czy będzie jej darem, czy może przekleństwem, lecz była świadoma tego, że może stracić więcej, niż zyskać...