Rozdział 28. Część 2. Wolność.

1.7K 60 106
                                    

Obudziłam się w swoim pokoju.

Oczywiście nie w tym w moim domu rodzinnym w Bydgoszczy. Oczywiście, że nie. Nadal byłam w pomieszczeniu, które jako ostatnie ulokowało się w mojej pamięci. Cóż, była to jakaś ćwiartka tego co pamiętałam. Pamiętam także Marcusa, który znęcał się nad moim ciałem i Adriana dzieki któremu nie zdołałam zostać porażona prądem. To co działo się potem było w mojej głowie rozmazane. Pamiętam krzyki, krew i ból, ale nic poza tym.

Nie zdołałam ruszyć własnym ciałem, jedynie rękoma, ale tylko powoli. Leżałam na łóżku, okryte satynową pościelą i skupiając się nie na bólu, odkryłam się. Mój tułów cały owinięty był jakimś bandażem czy cholera wie czym. Wiedziałam tyle, że kurewsko mnie to bolało i nawet większe nabranie oddechu sprawiało dyskomfort. Zauważyłam także liczne siniaki na ramionach czy nogach.

- Co się ze mną stało... - załkałam cicho do samej siebie. Czułam napływające łzy, które po chwili już znalazły swoje ujście.

- Masz złamane żebra.

Delikatnie przekręciłam głowę w prawo, spotykając się z ciemnymi tęczówkami Adriana. Siedział, oczywiście w garniturze, na fotelu w rogu pomieszczenia, a w jego ręce jak zwykle znajdowała się w połowie pełna szklanka z bursztynowym płynem.

- Cz-czy to przez Marcusa? - mój głos był tak słaby, że nie byłam pewna czy ciemnowłosy w ogóle zrozumiałam co powiedziałam.

- Tak, ale nie martw się nim. Zapłacił za swoje czyny, a jego ojca właśnie ścigamy - oznajmił. - Za to co zrobił ci trzy dni temu i za to co stało się kilka tygodni temu.

Jego szczęka automatycznie się zacisnęła. Skinęłam głową na tyle ile mogłam i powróciłam do patrzenia w sufit.

- Czekaj... jak to trzy dni temu? - zauważyłam po chwili.

- Byłaś nieprzytomna trzy dni.

O mój Boże.

- Głównie to na moje życzenie. Moi lekarze zbadali cię i jak się okazało, twój organizm nie tylko był wycieńczony z zewnątrz. Postawiliśmy na uśpienie cię i zupełną regenerację.

Nie byłam w najlepszym stanie, to fakt, ale chciałam zaprzeczyć. Powiedzieć, że wcale nie czułam się źle, że wszystko było ze mną w porządku, ale skłamałabym. To prawda. Od kilkunastu dni czułam, że coś jest ze mną nie tak. Zwalałam to na stres i wszystkie inne czynniki, które działy się wokół mnie, ale coś ewidentnie nie współgrało w moim organizmie. Wyjaśniałyby to chociaż krwawienia z mojego nosa, częste zawroty głowy lub tracenie równowagi.

- Ile pamiętasz? - barwa jego głosu jak zwykle była twarda i napięta, ale teraz wyczuwałam w niej coś więcej. Jakby strach?

- Niewiele.

Nie odpowiedział.

- Dlaczego to robisz? - spytałam, kiedy sam nie kontynuował już tematu. Kątem oka widziałam jego pytające spojrzenie, więc wyjaśniłam: - Dlaczego stajesz w mojej obronie? Dlaczego wymierzasz sprawiedliwość wobec mnie i ich? Czemu cię to tak interesuje?

Trochę dziwiła mnie postawa Adriana. Może nie było to zauważalne na pierwszy rzut oka, ale troszczył się o mnie. Było to dla mnie niezrozumianie, bo jaki miałby w tym cel. Jak korzystał z dbania o mój tyłek i karania ludzi, którzy zrobili mi krzywdę. Cóż, nie należał do ludzi o wielkich sercach, więc wątpiłam w litość.

- Już Ci mówiłem - widziałam jak się spiął. Momentalnie wyprostował, a źrenice mu się pomniejszyły. - Mam siostrę w twoim wieku i sam nie chciałbym...

Michał, nie Mata | MATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz