Rozdział 19. Konsekwencje.

2.8K 94 47
                                    

Kolejny tydzień minął mi w sumie tak samo jak pozostałe. Chodziłam do szkoły, a potem szkołę przenosiłam do domu. Nie odrywałam nosa od książek za wszelką cenę. Nie widziałam się z dziewczynami od ostatniej imprezy. Ogólnie jakoś nie miałam z nimi szczególnego kontaktu od tamtego momentu. Prawie w ogóle nie używałam telefonu, bo nie miałam na to czasu. Gdyby nie telefony od Michała, mogłabym go schować do szuflady. Dzwonił do mnie kilka razy dziennie, bo na wiadomości mu nie odpisywałam. Nawet ich nie czytałam. Szybko go jednak zbywałam, lub kompletnie nie skupiałam się na rozmowie tylko rozwiązywałam zadania w czasie jej trwania.

Następnego dnia miałam bardzo ważny i trudny test z historii. Szczerze nienawidziłam tego przedmiotu. Było tyle rzeczy, które trzeba po prostu wykuć na blachę. Zdecydowanie wolałam przedmioty ściśle. Wolałam pomęczyć się nad piętrowym pierwiastkiem, niż zapamiętywać kiedy wybuchła jakaś bitwa i kto ją wygrał. Było już dość późno. Zegarek wskazywał chwilę przed północą, a zapamiętywanie kolejnych dat, sprawiało mi wielki problem. Próbowałam już miliony sposobów, żeby jakoś wchodziło mi to w pamięć, ale wszystko na nic.

Wstałam od biurka, żeby wyprostować kości. Postanowiłam, że pójdę się umyć. Biorąc wszystkie potrzebne rzeczy poszłam do łazienki. Całe szczęście była wolna. Fakt, dzieliłam ją tylko z moim bratem, ale jednak mógł w niej przebywać. Zamknęłam drzwi przekręcając zamek i po podejściu do wanny, odkręciłam kurek, z którego zaczęła lać się gorąca woda. W międzyczasie zdjęłam z siebie ciuchy i biżuterię. Dokładnie to naszyjnik z literką M, który dostalam od Michała na święta Bożego Narodzenia. Nosiłam go cały czas, z wyjątkiem nocy. Nie byłam typem człowieka, który w nocy leży jak nieżywa. Byłam raczej... dość rozbrykana. Nie ryzykowałam, żeby coś mogło się z nim stać.
Przed wejściem do wanny wrzuciłam do niej kulę do kąpieli.

Powoli weszłam do wanny, a na swoim telefonie włączyłam muzykę. Oparłam się o jej brzeg, przykmnelam oczy i ponowiłam sobie odpocząć, będąc otoczona gęstą pianą.

Prawie przysnęłam, gdyby nie to, że muzyka przestała grać i zastąpił ją dzwonek połączenia. Wytarłam dłonie w ręcznik, a z daleka widziałam już kto dzwoni. Uniosłam urządzenie, odebrałam i przleczylam na głośnomówiący.

- Nie pomyślałeś, że mogę spać? - zapytałam, znowu przymykając oczy i delektując się wodą.

- Wiem, że nie śpisz tylko siedzisz w książkach. - usłyszałam po drugiej stronie ten charakterystyczny ton. Był zjarany.

- Jarałeś. - stwierdziłam, nawet nie pytając. Zbyt dobrze znałam ten ton.

- Tak. - przeciągnął. Nie zdziwiłam się, że nawet nie próbował mnie jakoś okłamać. Już parę razy spróbował i nie kończyło się to dla niego zbyt dobrze. - Ale nie dużo. Tak tylko dla towarzystwa.

- Chyba dla zasady, a nie towarzystwa.

- Możliwe. - zaśmiał się, a moje usta rozchyliły się w delikatnym uśmiechu. Uwielbiałam jego śmiech.

Uwielbiałam go całego. Każdy milimetr jego ciała i umysłu.

- Co robisz? - wyrwał mnie z zamyślenia.

- Leżę w wannie.

- Mmm. Mogę... - zaczął, ale szybko przerwałam, aby nie wydobył z siebie tych idiotycznych słów.

- Milcz.

- Dla mojej Pani wszystko. - znów lekko się zaśmiał. Skutki palenia marihuany.

- Słyszę, że wesoło tam masz. Z kim jesteś?

- Z Jachem, Żabą i Szczepanem. Czekaj, dam Cię na głośnik. - przez chwilę słyszałam tylko jakieś szmery, a później po całej łazience rozbiegło się głośne mówienie. - Dobra, poczekaj. Przełączę na face time.

Michał, nie Mata | MATAUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum