Rozdział 2. Potrzeba.

6.1K 144 140
                                    

#michalniemata na Twitterze!

W oddali zauważyłam już swoje przyjaciółki. Te akurat patrzyły się w moja stronę, więc z uśmiechem na twarzy zaczęłam wymachiwać butelką z alkoholem w ich stronę. Ich usta wygięły sie w uśmiechu, jakbym co najmniej niósła worki pieniędzy.

- No jesteś w końcu - jęknęła blondynka, kiedy znalazłam się już dwa metry od nich. - Już myślałyśmy, że nie przyjdziesz.

- A gdzie miałam iść? Maty szukać? - zaśmiałam się krótko, niby obracając całą sytuację w żart, a jednak gorycz pozostała na koniuszku języka.

- Widzę, że Ci przykro.

- No wiadomo, że mi przykro, ale to nieistotne. Nie teraz to może kiedyś. Trudno - wzruszyłam ramionami. - Dalej, pijemy, bo już prawie dwudziesta, a my trzeźwiutkie.

Usiadłam obok Nati i otworzyłam wódkę, wcześniej waląc z łokcia trzy razy w jej spód. Nigdy nie rozumiałam, po co to robimy, a jednak to ja robiłam to za każdym razem. Rozlałam bezbarwną ciecz do naszych kieliszków i upiłam alkohol bez popicia. Gorzka ciecz przyjemnie parzyła mój przełyk. Względnie dawno nie czułam już tego charakterystycznego smaku. Fajnie było go poczuć znów. Dziewczyny spojrzały na mnie co najmniej jakby zobaczyły ducha, ale fakt był taki, że rzadko zdarzało mi się picie wódki bez popicia jej, ale teraz jakoś tak wyszło.

- To co? Jak zawsze trzy szybkie? - zapytała brunetka, na co ochoczo przytaknęłam.

Bez zbędnych ceregieli, rozlałam następną kolejkę. Przy trzecim kieliszku, poczułam obecność kogoś po mojej prawej stronie, ale zbyłam to i nawet nie spojrzałam w tamtą stronę, tylko dopiłam swój kieliszek i popiłam sokiem z czerwonego kubeczka, który trzymałam w drugiej dłoni. Wódka powoli rozpala moje wnętrze. Z przymkniętymi powiekami, naparzałam się miłym odczuciem, kiedy z letargu wyrywał mnie dziwnie znany mi głos.

- Już myślałem, że taka twarda jesteś, ze trzy walniesz bez popity. - stwierdził chłopak po mojej prawej, a ja jak z automatu odwróciłam głowę w jego stronę.

Moje oczy prawie wyleciały z oczodołów. Myślałam, że może oraz który mam przed swoimi oczyma jest po prostu wytworem mojej bujnej wyobraźni, ale gdy po kilkusekundowym mruganiu, nic się nie zmieniało, okazało się być to prawdą. Przekręciłam głowę w stronę dziewczyn, mając nadzieję, że jakoś logicznie mi to wytłumaczą, ale zamiast się odezwać zamarłam po raz kolejny. Kolejne dwie znane mi pary oczu, patrzyły na mnie przeszywająco. Moje serce zabiło o wiele szybciej niż miało w zwyczaju.

- Czy ktoś mi wytłumaczy, co tu się dzieję? - odezwałam się po około minucie, kiedy to przyswajałam co się dzieję.

- No wiesz, podbili do nas, ale my nie wiemy kto to - powiedziała z pełną ironią, Ola.

Znów odwróciłam się w stronę bruneta i o mój Boże. Siedział blisko. Zbyt blisko, żebym mogła racjonalnie myśleć. Boże, Oliwia! Ogarnij się, to jest normalny człowiek! Jego wzrok utkwiony był w moich oczach, przez co, no kurde, byłam trochę speszona. Człowieku, daj trochę tlenu.

Byłam właśnie w jakiejś alternatywnej rzeczywistości. Podejrzewałam, że nacpalam się czegoś i nawet tego nie pamiętałam, ale nie szukałam dla tego wytłumaczenia. Za to szukałam jakiegoś konkretnego powodu dla którego jebany Mata i jego przyjaciele, otaczali mnie i moje przyjaciółki, z szerokimi uśmiechami, które sekundami wydawały się zbyt przerażające niżeli powinny.

- Przepraszamy Cię za tą szopkę przez telefon. Jakby co to byl pomysł Wygusia - uniósł dłonie w geście obronnym i podbródkiem wskazał Franka. Wzrokiem podążałam za jego wskazówką , kończąc na pełnej uśmiechu twarzy blondyna.

Michał, nie Mata | MATAWhere stories live. Discover now