Rozdział 15. Klęska

4.4K 96 131
                                    

Tydzień minął mi bardzo szybko. Byłam bardzo nie zadowolona z tego, że już nastęonego dnia miałam wracam do domu. Ostatni dzień, zresztą tak jak większość moich dni w stolicy, spędziłam z Michałem. Zabrał mnie do kina na horror, jednak szczerze mówiąc, nie zapamiętałam nawet jego tytułu. Miałam, a w zasadzie mieliśmy, lepsze rzeczy do roboty. O wiele lepsze. Miałam niecne plany co do naszej dwójki na jakże wyjątkowy wieczór, jednak nie było mi ich dane zrealizować. Michał bez słowa sprzeciwu, poinformował mnie, że zarezerwował nam stolik w jakiejś restauracji, mówiąc, a wręcz zadając, abym się ładnie ubrała.

Nie miałam do końca pojęcia co jego zdaniem kryło się pod słowem ładnie, ale intuicja podpowiadała mi bym wybrała strój stonowany, nie odsłaniający zbyt wiele, a zarazem atrakcyjny i miły dla oka. Tak więc po długim przemyśleniach, zdecydowałam się na dwuczęściowy komplet, którym kupiłam rok temu na wyprzedaży pod koniec lata. Nie miałam go jeszcze nigdy na sobie, a wydawał się idealny na tę okazję. Biały top sięgający za pępek, że ślicznym wiązaniem na biuście i dłuższym, firankowym rękawem idealnie komponował się z materiałową spódniczka, z wysokim stanem. Była zwiewna, a zestaw ten sprawiał, że wyglądałam niebywale dziewczęco. Podobało mi się to jak wyglądam.

Często bywało tak, że byłam gotowa przed czasem i tak było też tamtym razem. Matczak, w połowie moich przygotowań, oznajmił, że musi pojechać w parę miejsc i przyjdzie po mnie o osiemnastej, kiedy będziemy mieli już wychodzić, więc czekałam. W pewnym momencie nudziło mi się do takiego stopnia, że po prostu zaczęłam sprzątać. Zdjęłam na ten czas wybrane przez siebie beżowe sandałki ja obcasie, bo o niebo lepiej chodziło mi się właśnie bez nich. Włączyłam muzykę i pochłonęłam się sprzątaniu.

Mogłabym dostać za to jakąś odznakę, bo gdy skończyłam sprzątać, nadal pozostało mi czekać jakieś dwadzieścia minut. Przez resztę czasu po prostu leżałam plecami na łóżku Michała i zaciągałam się jego zapachem tak, aby po powrocie do domu cieszyć się, a nie smucić przez jego brak.

Posiedziałam jeszcze chwilę i po chwili usłyszałam Michała wchodzącego do domu. Wyszlam z pokoju i wpadłam na niego na korytarzu. Ubrany był w garnitur a w reku trzymał bukiet pięknych, białych róż. Naprawdę bardzo dobrze wyglądał w swoim ubraniu.

- Powinieneś częściej nosić garnitur. - powiedziałam a on podał mi kwiaty. - Dziękuję, nie musiałeś.

- Oczywiście, że musiałem. Pamiętałem, że nie lubisz czerwonych. - uśmiechnął się do mnie.

Podeszłam do chłopaka i złożyłam delikatnego buziaka na jego policzku. Udalam się do kuchni gdzie włożyłam kwiaty do wazonu. Później ubrałam buty i wzięłam swoją torebkę i zostając przepuszczona przez Michała opuściłam mieszkanie.

Wsiedliśmy do bolta, którego zamówił nam brunet. Powiedział adres kierowcy i ruszyliśmy w drogę.

- Normalnie zawiązałbym Ci oczy, ale i tak nie wiesz gdzie jedziemy.

Jechaliśmy dość długo i zaparkowaliśmy pod dużą, białą posiadłością. Zdziwiłam się, bo Michał wspominał o restauracji a dom stojący przed nami napewno nią nie był.

- Gdzie jesteśmy? - zapytalam gdy Michal zaczął prowadzic mnie w stronę domu.

- W moim domu rodzinnym. - powiedział. Momentalnie zatrzęsły mi się nogi. Nie byłam przygotowana na to, że poznam jego rodziców.

- Przecież mieliśmy jechać do restauracji. Nie przygotowałam się na poznanie Twoich rodziców.

- Jedziemy, ale z moim rodzicami. Nie martw się, polubią Cię. - uśmiechnął się. - Bądź tylko sobą.

Michał, nie Mata | MATAWhere stories live. Discover now