Rozdział 3. Cyrk.

4.6K 125 92
                                    

Nastaje ranek. Jeszcze zanim otwieram oczy, czuje przeszywający ból w okolicach skroni. Zaczynam wiercić głową, w celu ułożenia sobie poduszki, ale już po dwóch sekundach orientuje się, że to na czym leżę, napewno nie jest miękką powłoką. Wtedy dopiero ze zdziwieniem otwieram oczy, a ku mojemu zdziwieniu przed oczyma, mam ciało chłopaka. Dopiero wtedy wspomnienia z wczorajszej nocy napadają mnie jak złodziej w biały dzień.

Ouh. Wczorajsze słowa Michała trochę mnie zabolały i uraziły moją wartość. Poczułam się trochę jak jakaś dziewczyna z klubu, która możesz wziąć sobie na jedną noc, a później zostawić jak szmatę. Jednak przemyślałam sobie to wczoraj jak zasypiałam i w sumie to rozumiem. Bo co taki chłopak jak on, mógłby widzieć w takiej dziewczynie jak ja, prócz możliwości na szybki numerek.

- Śpisz? - zachrypnięty głos chłopaka rozbrzmiewa tuż za moim uchem, lecz niespotyka się on z żadną odpowiedzią z mojej strony. Nadal jestem trochę zawiedziona, dlatego też postanawiam nie wchodzić z nim w żadną rozmowę, udając tym samym, że wciąż śpię. - Kurwa. Mam nadzieję, że między nami do niczego nie doszło, bo chyba strzeliłbym sobie kulkę w łeb.

Szept bruneta sprawia, że moje kąciki lekko drgają ku górze. Nie mam pojęcia dlaczego, ale zrobiło mi się lepiej, słysząc jak Michał, obarcza się wyrzutami sumienia. Wiem, to głupie, ale jeżeli miałby żałować, że mnie wykorzystał, to może nie jest aż tak wielkim frajerem za jakiego go miałam?

- Oczywiście Matczak, zawsze myśli najpierw chujem, a potem rozumem.

Po tych słowach wydobywam z siebie cichy jęk pomieszany z pazmami śmiechu.
Bawi mnie jego samozadręczanie, więc nie jestem w stanie się powstrzymać. Od razu wiem, że nie dam mu tej odpowiedzi tak łatwo i trochę go podręczę za jego wczorajsze słowa. Obracam swoje ciało tak, że teraz leżę na brzuchu. Podpieram głowę o rozłożone dłonie, a na twarz przebieram maskę przestraszenia i zawiedzenia. Zawsze byłam dobrą klamczuchą. Nie wiem, czy mogę uznać to za zaletę, ale niejednokrotnie tą umiejętność ratowała mi dupę. Kłamanie wychodzi mi perfekcyjne, słowa wylatują z moich ust jak z procy, ale myślę, że to przybieranie jakiejkolwiek maski i pokazywanie fałszywych uczuć, a nie tylko wypowiwiadanie nieprawdziwych słów, jest przydatniejsze. Z tym także nie mam problemu.

Spoglądam na chłopaka, widząc jak nerwowo zaciska usta. Wpada w pułapkę, co mnie strasznie satysfakcjonuje. Powoli dociera do niego, że stało się to czego nie chciał. Pomimo, że nic się nie stało, bawi mnie jego reakcja. Jest ewidentnie zły na samego siebie.

Czekam na jego ruch, gdy przez jakieś dwie minuty patrzymy na siebie w ciszy. Żadne słowa nie zostają wypowiedziane, a on sam podnosi dłonie i przeciera nimi twarz. Nie spuszcza ich w dół, więc pozwalam sobie na lekki uśmiech, który ciśnie mi się na usta, od momentu gdy na niego spojrzałam. W końcu końcu odważa się na umieszczenie spojrzenia na mojej twarzy, jednak szybko go opuszcza, przyglądając się swoim dłoniom, którymi nerwowo się bawi.

Cyrk odjechał, a klauna zostawili.

- Nie wiem co powiedzieć. - wreszcie postanawia się odezwać, a ja nie rezygnuje z mojej postawy. - Przepraszam? Boże, jak to w ogóle brzmi. Nic nie pamiętam, a przynajmniej od momentu jak tu przyszliśmy. Ja wiem, że mnie to nie tłumaczy. Zachowałem się jak chuj i, kurwa, serio. Nie chciałem, żeby-

- Dobra, stop. - zatrzymuje jego słowotok uniesieniem dłoni.

- Zachowałem się jak frajer i zdaję sobie sprawę, że może nie masz ochoty ze mną w ogóle rozmawiać, ale kurwa-

- Nie przespaliśmy się ze sobą, ale miło, że się tak przejmujesz.

Oznajmiam, widząc jak na jego twarzy wpływa cień ulgi, gdy po chwili zostaje zastąpiona zdezorientowaniem.

Michał, nie Mata | MATAWhere stories live. Discover now