Rozdział 22

161 18 3
                                    


Zaraz po przebudzeniu zerwałam się z miejsca. Szybko ubrałam się w jeden z uszytych dla mnie przez Myrnina stroi (czarne spodnie, jedwabna czarna koszula na ramiączkach i wygodne buty) i wyszłam pospiesznym krokiem, zarzucając po drodze pelerynę na ramiona. Nie chciałam nikogo spotkać. Nie chciałam nikogo widzieć. Szczególnie Friggi. Choć ją kochałam, nie wiem czy będę potrafiła jej wybaczyć to, że pozwoliła Odynowi na jego zbrodnie.

Szłam przez zamek, czując jak krew wrze w moich żyłach. Zdawało mi się, że pod wpływem targających mnie emocji na zewnątrz zrobiło się jeszcze ciemniej. Ale teraz wszystko było inne. Świat wokół mnie był ostry, wyraźny, kolory bardziej soczyste. Czułam się silniejsza i było mi z tego powodu trochę dziwnie. Wczoraj nie byłam w stanie wstać podczas ataku, a dziś czuję jakbym mogła przenosić góry. Moc już ze mną nie walczyła, ani ja z nią. Byłyśmy jednym.

Wypadłam na zewnątrz. Odchodząc rozglądałam się wokół, starając się zapamiętać każdy szczegół. Chciałam wyjechać, widząc Ziemię Nocy taką jaka była wiele lat przed moimi narodzinami. Piękną, a nie naznaczoną krwią i śmiercią. Uszłam kilkanaście kroków, gdy centralnie przede mną zmaterializowała się postać Nyks. Zatrzymałam się. Jak wiele mocy miała skoro była w stanie ukazać mi się z dala od miejsca śmierci? Cieszyłam się, że ją widzę. Choć o tym nie pomyślałam, czułabym się winna, odchodząc bez pożegnania.

 Już odchodzisz?  spytała, a w jej głosie pobrzmiewał smutek. 


Było mi źle, że opuszczam jedyne miejsce, gdzie mogę ujrzeć ducha Nyks, lecz nie mogłabym spokojnie spać, posiadając wiedzę na temat losów mojej rodziny i nie robiąc z tym zupełnie nic.

 Muszę, babciu. Nie gniewaj się, ale...

 Rozumiem  przerwała mi stanowczo.  Jesteś moją wnuczką i zawsze będę popierać twoje decyzje, jednak zastanów się, czy zemsta jest właściwą drogą.

 Tylko tak zaznam ukojenia  stwierdziłam.

Babcia w żaden sposób nie skomentowała moich słów. Zamiast tego uniosła dłoń, a zaraz dosłownie zmaterializował się obok niej kary koń. Był piękny, majestatyczny, godny królów.

 To syn tej ziemi. Kiedyś mówiono, że nie ma wierniejszych i silniejszych istot niż nasze konie  powiedziała, klepiąc go po boku.  Jest twój. Będzie ci od dziś towarzyszył. Wystarczy, że zagwiżdżesz, a on zaraz pojawi się obok.

 Jest piękny  szepnęłam oczarowana.  Dziękuję.

 Jeśli będziesz chciała to zawsze możesz tu wrócić.

 Wiem. I wrócę. Kiedyś. Żegnaj, babciu  uśmiechnęłam się do bogini i wskoczyłam na wierzchowca.

 Idź w pokoju, wnusiu. Masz moje błogosławieństwo.

***

Podróż na Temidzie, bo tak nazwałam klacz, minęła zdecydowanie szybciej niż kiedy podróżowałam z Friggą. Hops w dwa portale, przejechanie lasu, hop w kolejny portal i pyk! Już byliśmy w Asgardzie, a konkretnie na Brifroście.

 Witaj, księżniczko Leanno, potomkini starych bóstw, córko córki królowej Nyks  powitał mnie donośnie Heimdall.

 Daruj sobie. Wiedziałeś. Wiedziałeś i nic nie powiedziałeś!  syknęłam, zsiadając z konia i już w kilku susach znajdując się przy czarnoskórym.

Dziecko boga: Krew nocyWhere stories live. Discover now