Znalazłam się w ślepej uliczce jednej z biedniejszych dzielnic. Była noc i jedyne źródło światła stanowiła stara latarnia. W ciemności rysowały się kontury dwóch postaci. Mężczyzny i kobiety. Z tym małym faktem, że kobieta przyciskała do ściany mężczyznę, trzymając ostrze sztyletu przy jego gardle. Od razu ich rozpoznałam. Mamusia i tatuś.
— Ktoś ty? — zapytała oschle kobieta, mierząc podejrzliwym wzrokiem czarnowłosego.
— Ja, nędzna midgardko, jestem... — zaczął Loki, lecz nie dane mu było skończyć.
Trzask! Bożek zaszokowany spojrzał na kobietę, która śmiała go spoliczkować.
— Tylko spróbuj jeszcze raz tak powiedzieć! — syknęła do niego, wymierzając w niego palec.
Tak trzymaj, mamusiu!
— Jak śmiesz ty... — warknął, lecz i tym razem nie był w stanie dokończyć.
Trzask! Kolejne uderzenie musiało go naprawdę zaboleć, bo tym razem obrzucił ją tylko gniewnym wzrokiem.
— Mam jeszcze poprawić, czy masz już dość? — zapytała, pochylając się nieco i mrużąc złowróżbnie oczy. — Zadałam pytanie. Ktoś ty?
— Jestem Loki Layfeyson, bóg kłamstw i post, książę Jotunheimu i Asgardu, przyszły król Midgardu — oznajmił hardo, dumnie unosząc podbródek.
Kobieta spojrzała na niego przeciągle.
— Łał — stwierdziła, cofając się, chowając sztylet i swobodnie opierając o ścianę. — Niezłe zioło musiałeś wciągnąć. Fajkę? — zaproponowała, wyciągając w jego stronę otwartą paczkę.
— Nędzna... uprzejma Midgardka — poprawił się natychmiast, widząc jej ostre spojrzenie, które sugerowało możliwe kolejne uderzenie.
— Czego zatem chcesz? — spytała, zapalając papierosa.
— Przynoszę wam dobre wieści, Midgardczycy i ty masz zaszczyt wysłuchać je jako pierwsza — powiedział tatulek doniośle.
— A bez tych ćpuńskich rymowanek? — spytała mama prosto, wypuszczając dym z ust, co zbiło ojca z tropu.
— Chcę zawładnąć ziemią — powiedział.
— Aha — potaknęła, obojętnie, gasząc fajkę. — Powodzenia w takim razie. A teraz wybacz, praca wzywa — powiedziała i nim zdążyłam mrugnąć już jej nie było.
Ahhh, te runy niewidzialności.
***
Kolejna scena rozgrywała się w barze. Mama siedziała przy jednym ze stolików, powoli pijąc jakiś trunek. Ubrana była w efektowną, srebrną sukienkę, a znając życie miała przy sobie mnóstwo broni.
— A ty tu czego? — zapytała, patrząc z ukosa na Lokiego, który dosiadł się do niej w czarnej koszuli.
— Zaintrygowałaś mnie, Midgardko. Pomyślałem, że... porozmawiamy — odrzekł.
— To siedź cicho i nie ingeruj — powiedziała, po czym mruknęła cicho, wskazując palcem na ludzi siedzących przy barze. — Widzisz tamtych dwoje? Urocza parka, nie?
— Mdli mnie na sam ich widok — odparł Loki szczerze, widząc blondynkę w czerwonej sukience i białowłosego mężczyznę obok.
— On zaraz zaprowadzi ją na zaplecze. Ona naiwnie podąży za nim, a wtedy... jej godziny na pozór są już policzone — mówiła cicho, śledząc ich wzrokiem.
YOU ARE READING
Dziecko boga: Krew nocy
FanfictionLudzkość nie wiedziała, że jej losy nie zależą od nich samych. Ani od znanych im bohaterów. Nie wiedziała, że wśród nich krąży ktoś tak niebezpieczny, że sam nie wie o swojej potędze. Nikt nie spodziewał się, że córka boga i Nocnego Łowcy sprawi, że...