Rozdział 17

210 16 0
                                    

***SEN***

Scena rozgrywająca się przede mną była tak realistyczna jakby działa się na jawie. Sądziłam, że znałam już niemal na pamięć treść tego dziwnego snu, a mimo wszystko tym razem wszystko wyglądało nieco inaczej.

Zaczęło się tak jak zawsze. Piękna bogini pochylająca się nad księgą, hałas, który ją zdenerwował, tajemniczy uciekinier i strażnicy Odyna, których wypędziła. Tym razem jednak zaraz po tym bogini odeszła w głąb zamku, a ja mimowolnie podążyłam za nią. Kluczyłam w labiryncie korytarzy, próbując nadążyć za szybkim tempem, które narzuciła. W końcu wpadła do jednej z komnat.

— Kim jesteś i czego chcesz? — Zapytała, skanując uważnym wzrokiem młodzieńca. 

Była nieufna, chłodna w stosunku do niego, jednak podświadomie czułam, że go nie skrzywdzi. Nie, kiedy ten patrzył na nią takim wzrokiem, pełnym lęku i nadziei, a jego serce bez wątpienia biło oszalałe. Widać było, że adrenalina powoli z niego opadała.

— Mam na imię Charles. Proszę, pomóż mi — jego głos był z jednej strony przepełniony żałością, a z drugiej jakaś bolesną świadomością, że jeśli kobieta nie zgodzi się na jego prośbę, zginie.

— Czego ode mnie oczekujesz? — Spytała.

— Sądząc po twym odzieniu, pani i tiarze, jesteś boginią. Proszę o azyl.

— Nie wiesz kim jestem? — Zdziwiła się, marszcząc brwi. — Ani gdzie się znajdujesz?

Charles jedynie pokręcił głową.

— To Ziemia Nocy, a ja jestem jej panią. Mam na imię Nyks — dopowiedziała, tym razem wprawiając mnie w zaskoczenie. 

Ziemia Nocy? Ta do której miałam udać się następnego dnia? Ale... przecież Nyks według księgi zginęła wiele lat temu! Co tu jest grane?!

— Zatem bądź pozdrowiona Nyks, bogini nocy — skłonił się, składając zaciśnięte w piersi jak faraon.

— Po co tak oficjalnie? — Mruknęła, choć widać było, że niezwykle pochlebiło jej to zachowanie i patrzyła nań bardziej przychylnie.

— Tak mnie uczono — wzruszył ramionami chłopak.

— Dlaczego ścigali cię strażnicy Odyna? Jesteś przestępcą? Uciekłeś z więzienia? — Pytała, jakby próbując ocenić bałagan, w który chciała się wpakować. 

Skąd ja znałam takie zachowanie... Niejednokrotnie czyniłam przecież tak samo.

— Nie, pani. Przybyłem tu z Midgardu...

— Wiem — machnęła ręką na tak oczywistą rzecz.

— I... To była długa historia — podrapał się niezręcznie po karku.

— Mamy czas — wzruszyła ramionami, lecz zaraz szybko dodała, jakby nie chciała teraz poznać wszystkich szczegółów. Może przekonało ją zmęczenie i wygląd jej gościa, któremu zdecydowanie brakowało snu i ciepłego posiłku. — Udzielę ci azylu. Dobrze Ci z oczu patrzy — zdecydowała, odwracając się. — Chodź. Pokażę ci twoją komnatę

— Dziękuję, pani.

°°°

Naraz znalazłam się w ogromnej sali, chyba jadalni, sądząc po długim rzeźbionym stole, na którym stały potrawy i stare złote kandelabry. Przy nim siedziały tylko dwie osoby. W mig rozpoznałam, że była to Nyks i Charles. Bogini jak zawsze prezentowała się nienagannie, a mężczyzna wyglądał już o wiele lepiej. Miał na sobie inne odzienie, proste i czyste, a i z jego twarzy nie ziało już tak wielkie zmęczenie.

Dziecko boga: Krew nocyWhere stories live. Discover now