Rozdział 5

501 44 0
                                    


Przez kilka kolejnych dni powoli traciłam nadzieję. Żaden Nocny Łowca nawet się tutaj nie pojawił. Rozumiałam, że Clave mogło bardzo ociągać z decyzją i nawet wiem, że robiło to specjalnie. Jednak czas spędzony w niewiedzy był dla mnie ciężki. Było mi także przykro, bo wiem, że Jace lub Clary mogli się tutaj zjawić pod runami niewidzialności i choć przez moment ze mną porozmawiać, zapewnić, że zrobią wszystko, aby mnie stąd wyciągnąć. Nic takiego jednak się nie stało.

Przez ten czas dużo rozmawiałam z ojcem. Nasze relacje polepszyły się po tamtej pamiętnej rozmowie. Choć unikaliśmy tamtego tematu, to przedmiotów do dyskusji nam nie brakowało. Ojciec często opowiadał mi dziewięciu światach, poszczególnych planetach i sekretach, które te skrywają. Ja natomiast odwdzięczałam się uważnym słuchaniem, czasem opowiadałam o życiu Łowcy, a czasem oboje dyskutowaliśmy na inne, niezobowiązujące tematy. Avengers stanowiło nasz ulubiony temat. Naprawdę ciężko było mi utrzymać powagę, kiedy niektórzy z nich przychodzili, aby spróbować cokolwiek ode mnie wyciągnąć, a w tym samym czasie Loki komentował ich pytania. Żadne z nich nadal nie domyśliło się, że jestem jego córką, ale fakt, że nie istnieje moja kartoteka w bazie danych był dla nich intrygujący. 

Ale to nie jest bajka, gdzie główna bohaterka jest silna i niezniszczalna, a wszystko wiedzie się po jej myśli. Z każdym dniem czułam się coraz gorzej. Uszkodzenie naszyjnika było poważniejsze niż sądziłam, a moja moc bezbłędnie wyczuła osłabienie barier i zaczynała coraz bardziej szaleć wewnątrz mnie. Milczałam jednak, z trudem znosząc gwałtowne napady bólu nocą oraz wieczną migrenę. Dzisiejszy dzień był zdecydowanie najgorszy ze wszystkich. Od rana czułam jak szumi mi w głowie jakby cały czas jeździł tam w kółko pociąg, piszcząc hamulcami. Moc buzowała we mnie, była jak wrząca lawa, parzyła mnie, coraz bardziej dawała o sobie znać. Starałam się kontrolować i próbować z nią walczyć, aby nie ujrzała światła dnia. Ta walka wiele mnie kosztowała, czułam się coraz bardziej słaba, potrafiłam tylko siedzieć i modlić się, aby to nie był mój koniec. Nawet nie zarejestrowałam momentu, w którym przyszedł Fury razem z Avengers. Słyszałam tylko szum, jakby zerwała się nagła wichura i porywała wszystko wokół razem z moimi siłami witalnymi. Przybyli byli w nie najlepszych humorach. Moc, która czaiła się już tuż pod powierzchnią, coraz silniejsza i śmielsza, wyczuła ich nastroje.

— Zabawa się skończyła, dziewczyno — oznajmił chłodno czarnoskóry, jego głos doszedł do mnie jakby zza szyby. — Albo wszystko nam wyśpiewasz, albo jeszcze przed południem odwiedzisz więzienie na Atlantyku.

"O ile dożyję południa", pomyślałam, a moc pochwyciła to zdanie i zaszumiała jeszcze bardziej złowróżbnie, jakby potwierdzała moje słowa. Patrzyłam na dyrektora prawie wcale go nie widząc. Jedynie kontury i plamy kolorów oraz rozpoznawania głosów uświadamiały mi kto do mnie mówi. Zamknęłam książkę, którą trzymałam dla pozorów i którą chciałam jeszcze niedawno przeczytać. Patrzyłam nań nie porzucając kamiennej maski. Nieprzyjaciel nie może wiedzieć o moim stanie. W ich oczach muszę być w pełni sił, inaczej wykorzystają mój stan przeciwko mnie. Wyobraziłam sobie dłoń, która rozszerza palce. Jaśniała ona pośród ciemności mojego umysłu, a następnie pochwyciła w żelaznym uścisku fioletowo-zielono-czarne kłęby dymu, które były moją mocą. To na chwilę pozwoliło odzyskać mi kontrolę i odpowiedzieć.

— Moja niedawna propozycja jest wciąż aktualna, Fury. Na Atlantyku jest zimno, a mi się tu nawet podoba — uśmiechnęłam się kpiąco, ale widząc jego spojrzenie uniosłam dłonie. — Po co od razu te nerwy, przecież możemy negocjować.

— To, co zaproponowałaś wcześniej to za mało, aby spełnić twe żądanie — oznajmiła mi Czarna Wdowa. — Powiedz coś więcej. Jak weszłaś do tak strzeżonego budynku? Jakim cudem FRIDAY cię nie wykryła? Co robiłaś w szkole, kiedyśmy tam byli?

Dziecko boga: Krew nocyМесто, где живут истории. Откройте их для себя