Rozdział 20 cz.2

155 16 1
                                    


Czułam, że było coś nie tak. Otworzyłam oczy. Znajdowałam się pod wodą. Starałam się nie panikować. Rozejrzałam się jak najszybciej, a za mną ujrzałam jego.

Demona wspomnień.

Zrobiłam unik uchylając się od uderzenia potwora. Przeszłam do kontrataku. Ten, pod wodą, nie był taki łatwy. Mocno zaciśniętą pięścią uderzyłam demona w twarz. Wiedziona instynktem wyciągnęłam sztylet i bez najmniejszego oporu wbiłam go po sam koniec w jego lepkie ciało. Potwór wydał z siebie przeraźliwy dźwięk. Bez większego namysłu przeciągnęłam sztylet odcinając mu głowę. Czarna krew wypływała z jego resztek strumieniami. Odrzuciłam nóż i ponownie rozejrzałam się za wyjściem.

Zauważyłam wąską szczelinę. Podpłynęłam w tamtą stronę i zdołałam się przecisnąć na drugą stronę. Ku mojemu zdziwieniu znalazłam się przed Instytutem. Był dokładnie, taki jak zapamiętałam, wierne odzwierciedlenie rzeczywistości. Jedyne, co mi nie pasowało, to gęsta mgła okalająca wszystko wokół. I para gadzich ślepi, jarzących się nadnaturalnym blaskiem, wpatrujących się w chodzących swobodnie Nocnych Łowców jak na łakome kąski.

Ślepi, które znałam.

Oczu Wielkiego Demona.

Chciałam tam pobiec. Krzyknąć, aby uważali. Lecz coś trzymało mnie w miejscu i kazało tylko patrzeć. Patrzeć jak Wielki Asgardzki Demon wyskakuje na nich z ukrycia i rozszarpuje ich ciała. Wtem wszystko wokół ponownie zawirowało, a ja znowu znalazłam się tam, gdzie byłam na początku. Morze wciąż było spokojne, a promienie księżyca swobodnie tańczyły w morskiej toni. Niespodziewanie obok mnie śmignęła srebrna smuga.

— Goń mnie — zachichotała dziecinnie i dała nura w głębiny.

Oj, nie moja panno, tam wracać nie zamierzam. Zostałam uparcie na miejscu i nie minęło wiele czasu, aż smuga na powrót przypłynęła i znalazła się centralnie przede mną, przybierając ludzką postać. Była to mała dziewczynka. Miała sześć, może siedem lat. Jej długie srebrne włosy unosiły się wokół niej targane przez łagodny prąd morski. Oczy miała brązowe z zielonymi plamkami. Twarz dziecięcą i szczery uśmiech.

— Jesteś nudna — wytknęła mi, patrząc jakby oskarżycielsko.

Oniemiałam. W jednej chwili dziecko zmieniło wzrost i wygląd. Patrzyłam na... siebie. Postać stojąca przede mną wyglądała identycznie jak ja, tylko we włosach miała jedno srebrne pasmo.

— Po prostu więcej nie chcę tam wracać. Raz mi wystarczy — stwierdziłam, patrząc w dół z rezerwą i upewniając się, czy aby na pewno żadna macka nie chce podstępem znów wciągnąć mnie na dół.

— Przeszłość zawsze boli — powiedziała dziewczynka, wzruszając ramionami, jakby wiedziała, co wydarzyło się dosłownie chwilę temu. — Ale to od nas zależy, jaka będzie przyszłość.

— Kim jesteś? — spytałam ostrożnie.

To miejsce było mi tak obce i nieprzyjazne, że nie ufałam niczemu, co zobaczyłam. Może pod postacią dziecka kryje się prawdziwy potwór?

— Za szybko zadajesz pytania! — zawołała oburzona. — Liczyłam, że jeszcze trochę porozmawiamy. Rzadko mogę mówić z kimkolwiek — powiedziała.

— Dlaczego?

— Bo jestem tylko iluzją. Marą teg,o co mogłoby być — westchnęła. — Jeszcze nie rozumiesz? — spytała z nutą irytacji, kiedy patrzyłam na nią niezrozumiale. — Jestem TOBĄ, Lea. Tobą, która istniałaby, gdyby przeszłość była inna. Gdyby Nyks i Charles żyli, a twoja matka miała prawo żyć z Lokim. Gdyby to, czego doświadczyłaś nigdy nie miałoby miejsca. Jestem odbiciem twoich możliwości i twojej mocy.

— Miałabym srebrne włosy? — zapytałam głupio, nie wiedząc jak zareagować na te nowiny.

To dziecko miało być mną? Byłabym taka... radosna? Beztroska i nieco ironiczna? To nie było możliwe. Radość nie gościła w moim życiu długo i często. Była rzadka, sporadyczna, szybko zagłuszana przez ból i wspomnienia.

— Wciąż nie traktujesz mnie na poważnie? — zapytała z dezaprobatą, a kiedy nie odpowiedziałam, westchnęła. — Może teraz to się zmieni.

— O cholera — wymsknęło mi się.

— Zaskoczona? — zaśmiała się moim głosem.

— Bynajmniej — mruknęłam, patrząc na nią podejrzliwie. Skoro uważała, że jest mną (a nie było to możliwe, bo przecież JA nie byłam żadną iluzją, tylko człowiekiem z krwi i kości. No, może nie do końca. Byłam przecież Nefilim i półboginią.), to oznaczało, że (wnioskując po wszystkich otrzymanych naukach) owa persona była moją mocą. — Chciałaś mnie zabić — oskarżyłam ją.

— Żeby tylko raz — wzruszyła beztrosko ramionami.

— Co gdybym zabiła teraz ciebie? — przechyliłam głowę na bok, oceniając swoje możliwości.

— Nie zdołasz — oznajmiła pewnie. — Poza tym pamiętaj beze mnie nie ma i ciebie, bla, bla, bla. Skoro pogodziłaś się już z przeszłością mogę... powstrzymać swoje krwiożercze zapędy i chęć przejęcia kontroli. W końcu jesteśmy jednym ciałem i takie tam. Poza tym... też nie lubię Odyna.

— A kto go lubi? — prychnęłam. — Czyyyliii... będziemy działać razem? Żadnych haczyków?

— Słowo Nocnego Łowcy — obiecała. — Nie zobaczymy się już więcej. To pierwszy i ostatni raz. Wykorzystaj mądrze to, co otrzymasz. Twoje przeznaczenie zostało zapisane w gwiazdach już dawno temu — powiedziała znikając.

— Co? — wydusiłam, czując jak nagle po moim ciele rozchodzi się niebotyczne gorąco. — Jakie...? — mówiłam, kiedy zimno przeszyło moje piersi, a potem zalała mnie niewysłowiona ulga — przeznaczenie?

Obudziłam się w celi. Najwidoczniej upadłam w niej na ziemię. Z trudem dźwignęłam się. Z nosa ciekła mi krew, którą starłam rękawem. Ale czułam się inaczej. Silniejsza. Ból całkowicie zniknął.

CO. TO. BYŁO.

Walczyłam z demonem. Walczyłam z przeszłością. Zmagałam się z mocą.

I wygrałam.

Dziecko boga: Krew nocyWhere stories live. Discover now